poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 19 ,,Była naprawdę piękna"

*Rydel*

Przerzucałam programami, gdy nagle mój telefon, leżący na stoliku przede mną zaczął wibrować.
Zanim jednak po niego sięgnęłam, Riker - leżący obok mnie na kanapie - już trzymał go w swojej wielkiej łapie, która aż ociekała tłuszczem ze zjedzonych chwilę temu nóżek kurczaka.
- Oddawaj to ! - wrzasnęłam.
On tylko prychnął i odblokował telefon.
Następnie uśmiechnął się chytrze i wrzasnął na cały głos:
- Impreza z basenem u Laury i Nessy ! - po czym rzucił mi telefon i pobiegł do góry.
Sprawdziłam komórkę - faktycznie. Laura napisała żebyśmy wpadli.
Gdy po pięciu minutach zwlokłam się z kanapy, na dole pojawili się moi 2 bracia - Rik i Rocky.
- A wy... Idziecie gdzieś ? - zapytałam. .
- No. Do Laury i Nessy. - odparł Rocky.
- A kto powiedział, że one was tam chcą ? - powiedziałam.
- Cytuję: Mała impreza ? Basen, stroje. Wpadajcie. To liczba mnoga, co oznacza, że nie tylko ty jesteś zaproszona. - mruknął Riker, po czym przybili sobie z Rockym piątkę,
Przewróciłam oczami.
- Poczekajcie w salonie, pójdę się przebrać. - powiedziałam.
Chłopaki szybko poszli do salonu.
- A gdzie Ross ? - zapytałam jeszcze ze schodów.
- Szykuje się w pokoju. - zaśmiał się Riker.
Poszłam na górę, lecz kierując się do swojego pokoju, zahaczyłam jeszcze o ,,komnatę tajemnic" Rossa.
Zapukałam.
- Wejdź. - usłyszałam głos brata.
Gdy weszłam, zastałam mojego brata, jak nakłada żel na grzywkę.
- Wystroiłeś się. - zauważyłam.
- Wcale nie. - bronił się.
- Mhm, ta jasne. - mruknęłam, za co zostałam skarcona złym spojrzeniem Rossa.
- Ty wiesz, że idziemy do Laury, nie ? - upewniłam się.
- Tak. - odparł.
- I nie masz z tym problemu, czy coś...
- Nie lubię Marano, fakt. Ale luię imprezy z basenem, a poza tym nie chce mi się tak samemu siedzieć w domu. Wy idziecie, Roland u kumpla, więc co tak sam będę... - odparł.
I choć próbował udawać znudzenie, dla mnie było to mega wyraźne, że chciał się zobaczyć z Laurą. Mojego brata coś do niego ciągnęło i było to dla mnie oczywiste.
- Ok, jak chcesz. Jedziemy za 10 minut. - powiedziałam, po czym poszłam do siebie.
Szybko się ubrałam, po czym zbiegłam na dół, gdzie moi bracia stali już zwarci i gotowi do wyjścia.
- Idziemy ? - zapytałam.
Po chwili byliśmy już przed domem.
- Ja prowadzę. - oznajmił Ross, wyciągając z kieszeni kluczyki.
- Ok, ale pojedziemy moim. - dodał Riker, rzucając młodemu kluczyki od swojego samochodu.
Po chwili wszyscy w czwórkę jechaliśmy samochodem Rikera do willi sióstr Marano.
Zerknęłam na Ross, który siedział obok mnie.
Był skupiony na drodze i do granic możliwości wykorzystywał ograniczenia prędkości.
Tam, gdzie pisało, by jechać 60km/h mój młodszy brat dobijał do 70.
Śpieszyło mu się.

*Vanessa*

Po tym jak Laura mnie wepchnęła, obie postanowiłyśmy popływać. Moja mała siostrzyczka co chwilę wychodziła z wody i wskakiwała, ochlapując mnie wodą. Po chwili moje idealnie ułożone włosy były całe mokre. Jej za to - nawet mokre - spływały idealnie na plecy i ramiona.
- Jak ty to robisz, że twoje włosy, nawet po takich męczarniach wyglądają świetnie ? - oburzyłam się, gdy Laura po raz kolejny wylądowała w wodzie.
- Mam swoje sposoby. - zaśmiała się, podpływając do mnie.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kogo to może do nas sprowadzać ? - zapytałam, relaksując się, pływaniem na plecach.
- Ah, to Ryd i reszta klanu Lynch, jeśli mi wiadomo. - odparła moja siostra, podpływając do murku.
- Co ? - wrzasnęłam.
Reszta klanu Lynch, czyli jej bracia, a to oznacza, że Riker też tu będzie.
- Tak, Van. - powiedziała moja siostra, jakby czytając mi w myślach.
Po czym szybko wyszła z basenu, po czym ubrała klapki i owinęła się ręcznikiem.

*Laura*

Owinęłam się różowym ręcznikiem, jak tortilla.
Po czym pobiegłam przez taras do salonu, następnie do holu.
Przełożyłam (mokre) włosy na lewą stronę i otworzyłam drzwi.
- Hej, Laura. - powiedziała Delly.
- Hej Delly. Piękna sukienka. - zauważyłam.
- Dzięki. - odparła dziewczyna, po czym weszła do środka.
- Hej Laura. - powiedział drugi w kolei Rocky.
- Hej, Rocky. - odparłam obejmując chłopaka.
Gdy ten wszedł, przywitałam się z Rikerem.
Przytulając go na powitanie, wspięłam się na palce i szepnęłam mu do ucha:
- Van jest w ogrodzie. Już nie może się doczekać.
Chłopak puścił mnie i uśmiechnął się z podziękowaniem.
Następny w kolei był Lynch.
Oparłam się o framugę drzwi i wskazałam, by wszedł.
Jeśli mam być szczera to nie za bardzo cieszyłam się na jego przyjście, no ale trudno.
Chłopak wszedł, a ja zamknęłam drzwi.
- Idźcie do ogrodu, ja zaraz przyniosę przekąski i napoje. - uśmiechnęłam się, a wszyscy poszli.
Wszyscy prócz młodego Lyncha.
- Pomogę ci. - zaoferował.
- Jak chcesz. - odparłam chłodno.
Chwilę zajęło mi otwieranie paczki chipsów i ciastek, ale już po chwili oba żarcia wylądowały w osobnych miskach.
Położyłam je na tacy, następnie wyjmując z lodówki zimne napoje.
Wszystko szło dobrze, dopóki nie wpadłam na pomysł wyjęcia szklanek z najwyższej półki.
Otwarłam ją i wyciągnęłam rękę po sześć szklanek. Pudło. Nie dosięgnęłam.
- Może ci pomogę ? - usłyszałam za sobą głos Lyncha.
Odsunęłam się, by zrobić mu miejsce.
Chłopak bez najmniejszego problemu wyciągnął szklanki i postawił je na drugiej tacy.
- Co do tego co było przed południem... - zaczął.
- Nie ma o czym mówić, Lynch. To nie twoja sprawa. - ucięłam.
- Tak wiem, ale... Ostatnio przez niego płakałaś, a...
- Nieważne, Lynch. To ja podejmę decyzję, czy chcę z nim być, a nie ty. - warknęłam.
- Ok, ale... - nie dawał za wygraną.
- Nie, Lynch. Koniec tematu. Zapomnij o tym. - po tych słowach, wzięłam tacę z przekąskami i ruszyłam na taras.
Lynch westchnął, wziął tacę z napojami, po czym ruszył za mną.
- No, co wyście tam robili ? - zawołał Van.
- Marano nie mogła wyciągnąć szklanek. - odparł beznamiętnie Lynch.
- Pora na zabawę. - rzekł Riker, stojący przy Nessie koło basenu.
Następnie zdjął jednym ruchem spodnie i koszulkę, zostając w samych kąpielówkach.
Spojrzałam na Nessę. Była tak wpatrzona, że musiałam odchrząknąć, by się opanowała.
Tak czy owak Riker  uśmiechnął się do Nessy, po czym wskoczył do basenu, ochlapując nas wodom.
Tym razem Van nie była wściekła - tak jak była na mnie, gdy ja ją ochlapywałam - lecz uśmiechnięta i zadowolona, po czym zrzuciła z siebie ręcznik i wskoczyła za nim, podtapiając go.
Oboje śmiali się niemiłosiernie.
Podeszłam do Ryd.
- Wiesz co, Rydel ? Zdaje mi się, że moja siostra leci na twojego brata. - powiedziałam.
- I z wzajemnością. - przybiła mi piątkę.
- A co tam z tobą i Ellem ?
- A co miało by być ? Kumplujemy się. - odparła.
- Mhm. - odparłam sarkastycznie.
- Ok, może go lubię, ale to nie ma znaczenia. - mruknęła.
-  No weź ! Pozwól mi was zeswatać ! - poprosiłam.
- Jak masz niby zamiar to zrobić ?
- Zobaczysz ! - uśmiechnęłam się.
- Ok, co mi tam. - mruknęła.
- Jej ! - uściskałam ją. - A teraz sprzedam ci newsa ! Zaprosiłam tu Alex.
- Kim jest Alex ? - zapytała.
- To nasza sąsiadka. I jest w wieku i typie Rockiego. - uśmiechnęłam się.
- Żartujesz !
- Nie. Będzie tu za chwilkę ! - zawołałam.
Ryd uśmiechnęła się.
- Dell, chodź tu do nas ! - zawołał Rocky z basenu, w którym byli już wszyscy z wyjątkiem mnie i Lyncha, no i Delly.
Dell szybko zdjęła sukienkę i wszystkie dodatki,. po czym wskoczyła do basenu.
Lynch podszedł do mnie.
- Wchodzisz Marano ?
Mój ton zmienił się w zimny.
- Nie, czekam jeszcze na kogoś.
- Na Davida ?
- Nie. David ma zdjęcia. Na Alexis.- odparłam.
- Kto to ?
- Nasza sąsiadka, chcę ją poznać z Rockym.
- Spoko, tylko on na to nie pójdzie.
- Niby czemu ?
- Ma dość wyszukane wymagania. - mruknął.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kogo jeszcze zaprosiłaś ? - zawołał Riker.
- Koleżankę. - odparłam puszczając oko do Dell i Van, które o wszystkim wiedziały.
Pobiegłam otworzyć drzwi.

*Rocky*

Laura pobiegła otworzyć drzwi, a my nie przestaliśmy zabaw.
Byłem w trakcie podtapiania Delly, gdy na taras wróciła Laura głośno z kimś rozmawiając.
Wszyscy moi bracia popatrzyli w tamtym kierunku wyraźnie zapatrzeni, więc i ja się odwróciłem.
Z zaszokowania aż puściłem Delly i wlepiłem gały w nowo przybyłą dziewczynę. Była naprawdę piękna.

--------

I jest ! Co myślicie o Alexis ? Myślicie, że będzie dobrą dziewczyną dla Rockiego ? A co z związkiem Laury z Davidem ? Myślicie, że Ross spróbuje do niego nie dopuścić ? Piszcie w komach !!!

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO DALSZEGO PISANIA !!!

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 18 ,,Cześć"

*Laura*

- Cześć. - powiedział.
- Co ty tu robisz ? - spytałam z kamiennym wyrazem twarzy.
Stał przede mną z uśmiechem nieśmiałym, który z każdą chwilą tracił na sile. Jego niebieskie oczy były pełne determinacji, ale i strachu.
- Przyjechałem, bo muszę ci to wszystko wyjaśnić. - odparł.
Był jeszcze przystojniejszy niż przed tygodniem.Był ubrany tak, jakby uciekł z planu swojego nowego serialu.
- Co ty chcesz mi wyjaśniać ? - zapytałam.
Na te słowa, David wszedł do holu i stanął za mną.
Odwróciłam się.
- Przepraszam za to co powiedziałem. - odparł.
- Nie no, przecież ty tylko przyznałeś się do tego, że przez cały czas mnie okłamywałeś i, że tak naprawdę nigdy mnie nie lubiłeś i nie chciałeś się ze mną przyjaźnić. - odparłam z sarkastycznym uśmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- LAURA ! - prawie krzyknął.
Popatrzyłam na niego.
- Miałaś ostatnio urodziny, więc proszę. - dodał, podając mi małe zielone pudełko.
Nie bardzo chciałam je wziąć, lecz David niemal wcisnął mi je do ręki.
Niepewnie otworzyłam je, a moim oczom ukazała się srebrna bransoletka.
- Jest piękna David, ale... - odparłam.
- Zobacz resztę prezentu. - przerwał mi.
Podniosłam pudełko i zobaczyłam, że w środku są jeszcze dwie rzeczy.
Pierwszą z nich było nasze wspólne zdjęcie z wypadu do luna parku, a drugą jakiś liścik.
- Przeczytaj. - poprosił.
- Droga Lauro. Wiem, że to co ostatnio powiedziałem nie zabrzmiało zbyt miło. Ale było prawdą. Nie chcę się z tobą przyjaźnić. Nie chcę być twoim przyjacielem, bo... - zakrztusiłam się, czytając kolejne słowa. - ... bo cię kocham. Kocham cię odkąd tylko spotkaliśmy się na planie mojego serialu, gdzie gościnnie występowałaś. Później zaczęliśmy się przyjaźnić..
- A mnie to nie odpowiada. - mówił dalej David, cytując tekst z kartki. - Nie chcę się z tobą przyjaźnić, bo kocham cię. Kocham cię nad życie.
Łzy spłynęły mi po policzku. Upuściłam pudełko na ziemię.
Podeszłam bliżej do Davida...

*Ross*

Podjechałem pod dom Marano.
Szybko wysiadłem z samochodu i pobiegłem do domu.
Drzwi były uchylone, więc wszedłem.
- Marano, to ja Ross... - zacząłem, lecz przerwałem, wchodząc do przedpokoju.
Marano stała bardzo blisko David.
Na dźwięk mojego głosu oboje odsunęli się od siebie.
- Lynch. - szepnęła zawstydzona Marano. - Nie łaska zapukać ?
- Było otwarte. - mruknąłem, ze wściekłością patrząc na Davida.
Nie podobało mi się, że chciał pocałować Marano. Totalnie mi się to nie podobało.
Przecież już raz ją skrzywdził ! Już raz przez niego płakała !
- Zostawiłaś to u mnie w samochodzie. - powiedziałem, pokazując jej kolczyk.
- Dziękuję. - odparła.
- To ja już pójdę. - rzekł nagle David. - Widzimy się we wtorek na gali. - uśmiechnął się do Marano. Po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, Marano warknęła:
- Dlaczego musiałeś przyjść akurat teraz ???
- Wybacz. - bąknąłem. Choć tak naprawdę nie było mi przykro. Właściwie to bawiło mnie, że przerwałem Marano i temu debilowi.
- Jeżeli to już wszystko. - rzekła, biorąc ode mnie kolczyk. - To chyba powinieneś już iść.
Tak naprawdę to chciałem zostać. Nagle odczułem wielką ochotę by zostać tam z nią. Bo co jeśli ten frajer tu wróci ? A ona znowu się w nim zakocha ?
I nagle coś mnie walnęło - dlaczego tak się tym przejmuję ?!!
Szybko opuściłem dom Marano i pojechałem do siebie.
Tego było za wiele ! Nie mogło mi zacząć na niej zależeć ! NIE WOLNO MI BYŁO !!!

*Laura*

Było mi trochę głupio. Lynch widział tą całą sytuację z Davidem.
Lynch szybko wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi, po czym biorąc prezenty od Davida poszłam do siebie. Było  jeszcze wcześnie - dochodziła 15. Dziwiło mnie tylko, że Van nie było jeszcze w domu. Ciekawe gdzie ona się podziewała tyle czasu.
Odłożyłam prezenty na łóżko, po czym szybko przebrałam się w coś luźnego.
Gdy słuchałam muzyki, siedząc na kanapie w salonie, drzwi otworzyły się i do domu weszła Van.
Krzyknęła coś od progu, a widząc, że nie słyszę, pokazała ruchem ręki bym zdjęła słuchawki.
- Co mówisz ?
- Mówię, że dziwnie wyglądasz. Jakoś tak... blado. - odparła, rzucając torbą na fotel.
- Czy ja wiem. - mruknęłam.
- Ej, co jest ? - zapytała.
- Powiem ci później, a teraz mów: gdzie byłaś ?! - zapytałam, siadając ze skrzyżowanymi nogami na kanapie.
- Ehh, długo by gadać. - zaczęła się wymigiwać.
- No, mów. - ponagliłam siostrę.
- Szwendałam się po mieście - odparła z uśmiechem. - Jest cholernie ciepło. Co ty na to, żeby wskoczyć w stroje i się pokąpać ? - wskazała na basen za oknem.
 - Ok. - odparłam, schodząc z kanapy. - Za pięć minut przy basenie.
I pobiegłam na górę. Szybko się przebrałam, po czym zbiegłam na dół, gdzie przy basenie stała już wyszykowana Van.
Zanim jednak zdecydowałam się podejść, wzięłam telefon i napisałam do Ryd:
Mała impreza ? Basen, stroje. Wpadajcie. 
Następnie odłożyłam telefon, zdjęłam cicho bluzkę i klapki, po czym wzięłam rozbieg i popychając Van za sobą, wpadłam do basenu.


------

I znowu opóźnienie... Przepraszam :( :/
Obiecuję,  że kolejny rozdział pojawi się najpóźniej jutro.


KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!!





niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 17 ,,Maia Mitchell"

*Laura*

Wsiadłam do samochodu.
Gdy Lynch ruszył, wyjęłam z torby kartkę od producenta.
Tak naprawdę to byłam mega podjarana tą nominacją, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
- Kto jeszcze ? - zapytał nagle Lynch.
- Proszę ?
- Kto jeszcze jest nominowany ? - powtórzył.
Odczytałam na głos:
- Dove Cameron, Olivia Holt i.... Maia Mitchell.
Chłopakowi uśmiech zszedł na sekundę z twarzy, lecz po chwili wrócił - tym razem słabszy, jakby udawany.
- Nie wiedziałem. Maia nic mi nie powiedziała. - odparł.
- Pogratuluj jej ode mnie. - rzekłam z udawaną życzliwością.
Nie wiem czemu, ale jakoś jej nie lubię.
Lynch wyjął z kieszeni swój telefon i wykręcił numer do swojej dziewczyny.
- Halo ? Maia ? Cześć ! Dzwonię, żeby ci pogratulować nominacji do Kids Choice.
Później była chwila ciszy - Lynch słuchał jej odpowiedzi.
Po chwili wybuchnął śmiechem.
- Tak, wiem. Oki kończę.
Znów cisza.
- Ja ciebie też. - zakończył, po czym schował telefon.
- Nie chciała się chwalić. - powiedział, po chwili. - Dlatego mi nie powiedziała.
- Jasne. - odparłam beznamiętnie.
- Będzie siedzieć niedaleko nas na gali. - kontynuował. - Zakumplujecie się.
- Sorry, Lunch, ale jakoś nie bardzo widzi mi się przyjaźnić z dziewczyną mojego największego wroga ! - wydarłam się, ledwo zauważając, że jesteśmy już pod moim domem. - A teraz się zatrzymaj.
Chłopak nic nie powiedział, tylko zatrzymał samochód na chodniku przed moim domem.
- Dzięki za urodziny i podwózkę. - rzuciłam szorstko, nawet na niego nie patrząc. - Nara.
- Marano. - chwycił mnie za nadgarstek, uniemożliwiając wyjście.
Poczułam dreszcz. Był inny od dreszczów obrzydzenia, których doznawałam, gdy dotykał mnie na planie jeszcze przed dwoma tygodniami. Był miły.
Mimo wszystko wyrwałam dłoń.
- Do wtorku. - uśmiechnął się (????).
Byłam zbyt zszokowana, że się do mnie uśmiechnął, by zareagować.
Kiwnęłam tylko głową i wysiadłam z auta.
Następnie nie oglądając się na Lyncha, poszłam do domu.

*Ross*

Marano wysiadła.
Poczułem ulgę. I spokój.
Dwa dni bez Marano...
A później ta głupia gala. Dlaczego, do cholery musieli zmienić datę ? Zazwyczaj była w kwietniu, czy tam w maju, a tu proszę: w listopadzie.
I znowu będę usiał udawać, że ubóstwiam spędzać czas z Marano.
Dobra, uspokój się Ross.
Jechałem ulicą do domu, gdy nagle coś zwróciło moją uwagę.
Na fotelu pasażera leżało coś złotego.
Puściłem jedną ręką kierownicę i podniosłem to.
Okazało się, że to złoty kolczyk Marano, w kształcie steru.
Westchnąłem, po czym jednym ruchem zawróciłem samochód. Musiałem jej go zwrócić.

*Rydel*

Byłam mega podekscytowana tym, że nasz plan wypalił. Umówiłyśmy się z Nessą, że nikomu o nim nie powiemy. Nawet mojemu rodzeństwu, ani Ellowi. Zaraz po telefonie Van zaczęłam świrować. Aż Riker i Rocky ruszyli swoje dupy z kanapy i przyszli sprawdzić co się stało.
- Wszystko ok, siostra ? - zdziwił się Rock.
- Tak, no jasne, że tak.
- Kto dzwonił ? - zainteresował się Riker.
- Vanessa.
- To czemu tak świrujesz ? - dopytywał Rocky.
- Babskie sprawy. - zaśmiałam się, po czym łyżką do zupy, wypędziłam ich z kuchni.
- Wynocha ! - śmiałam się przy tym. - Obiad będzie za pół godziny.
- A co będzie ? - zapytali.
- Pizza.

*Laura*

Pięć minut po tym, jak Lynch odjechał, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Na początku myślałam, że to Van, ale ona miałaby klucze, więc to nie mogła być ona.
Oderwałam się od gotowania (robiłam właśnie spaghetti) i poszłam do przedpokoju. Wytarłam brudne ręce o fartuch, który miałam przewieszony w pasie i otworzyłam drzwi.
Zamarłam w miejscu. W drzwiach stanął...


-------------------------

Wybaczcie, że tak dawno nie pisałam. Po prostu wiecie: koniec roku i walka o te głupie oceny. Obiecuję dodawać rozdziały raz w tygodniu, a jako wynagrodzenie, dzisiaj dodam dwa. Ten jest pierwszy, a drugiego spodziewajcie się tak około 19. Buziaczki !

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO DALSZEGO PISANIA !