niedziela, 30 sierpnia 2015

Epilog

*Laura*

O 8 rano zajezdnia z której odjeżdżał autobus koncertowy R5 była prawie zupełnie pusta.
Fanów nie poinformowano, skąd wyjeżdżają, więc nie było nikogo.
Nikogo, prócz Rydel, Rikera, Ella, Rylanda, Rossa, Vanessy, mnie oraz państwa Lynch.
Autobus miał ich wszystkich zabrać, po drodze zabrać Gemmę i jej ojca i odwieźć państwa Lynch do ich domu w Pheonix i ruszyć w trasę po Stanach.
- Miło było cię poznać, Laura. Wpadaj czasem do nas. - powiedziała pani Lynch, mocno mnie ściskając.
- Państwa również miło było poznać. Przyjadę kiedyś. - uściskałam Marka, po czym oboje udali się do autobusu.
Podszedł do mnie Ellington.
Padł mi w ramiona i długo nie puszczał.
- Trzymaj się mała. - odsunął się delikatnie i cmoknął mnie w policzek. - Kocham cię.
- O, ja ciebie też Ell, - jeszcze raz go uściskałam, po czym Ell wycofał się, chlipiąc.
Następny podszedł do mnie najmłodszy z Lynchów.
- Pa, Laura. - mruknął.
Uściskałam go, mierzwiąc mu włosy.
- Do zobaczenia, młody. Nie daj się wciągnąć do zespołu, trzymaj się sportu. - uśmiechnęłam się.
- Tak będzie. - odwzajemnił gest i dołączył do Ella.
Kolejna w kolejce była Dells.
- Oh, Delly. - objęłam ją, a w moich oczach znów pojawiły się łzy. - Nawet nie wiesz, jak będzie mi ciebie brakowało.
- Wiem, Lau, wiem... - szeptała mi we włosy. - Pamiętaj, że zawsze możesz dzwonić, pisać... Odbiorę nawet w środku koncertu.
- Nie wątpię w to. - zaśmiałam się.
Jeszcze chwilę się przytulałyśmy, po czym otarła oczy i poszła do Ella, w którego się wtopiła.
Wiedziałam, że będzie z nich para.
Po chwili przerwy podeszła Van i Riker.
Oh, moja Vanessa...
Moja kochana, starsza siostra...
- Przepraszam... - zaczęła od razu, lecz przerwałam jej, wtulając się w ich dwójkę.
- Kocham was. - szepnęłam, gdy się odsunęłam.
- Będziemy w kontakcie. 24 godziny na dobę. Jasne ? - spytała. - Będę dzwonić dwa razy dziennie i sprawdząć, czy...
Pokiwałam głową.
Riker nachylił się i pocałował mnie w policzek, tak samo po chwili uczyniła Vanessa.
I nadszedł czas na Rossa.
To pożegnania z nim bałam się najbardziej...
- Nienawidzę pożegnań. - szepnął, wtulając się we mnie.
Oczywiście musiał się trochę schylić, ze względu na różnicę wzrostu.
- Wiem, kochanie... Ja też.
Odsunął się i otarł nos.
Jego oczy były pełne łez, zupełnie tak jak moje.
- Nie zapomnij o mnie zbyt szybko, dobrze ? I nie przywiązuj się do tego nowego debila z planu, dobrze ?
Zaśmiałam się.
- Nigdy. Dwa razy. - przycisnęłam wargi do jego ust, by po raz ostatni posmakować jego ust.
Chłopak odwzajemnił pocałunek i na chwilę wszystko zniknęło, przestało mieć znaczenie.
Trasa, rozstanie, nowy debil na planie...
Byliśmy tylko my.
Na ziemię ściągnął nas klakson kierowcy autobusu.
- Ross, musimy jechać... - doszedł mnie załamany głos Rydel.
Odsunęliśmy się od siebie niechętnie.
- Nienawidzę cię. - powiedział teatralnie, gdy łzy zaczęły płynąc mu po policzkach.
Pamiętam, jak sobie tak mówiliśmy i nagle zaczęło mnie boleć serce. Dosłownie. To wszystko było takie nierealne...
- Ja ciebie nienawidzę bardziej. - odparłam.
Jeszcze jeden uścisk i po chwili wszyscy zniknęli w środku autobusu.
Zobaczyłam twarz Rossa w oknie, gdy odjeżdżali.
Pomachał do mnie, a nasze spojrzenia spotkały się po raz ostatni.
Dopiero, gdy wróciłam do samochodu, pozwoliłam sobie na wybuchnięcie płaczem.

,,The moral of this story is, that no matter how much we try, no matter how much we want it, some stories just don't have the happy ending"
(Morał tej historii jest taki, że nie ważne jak bardzo się staramy, nie ważne jak bardzo tego chcemy, niektóre historie po prostu nie mają szczęśliwego zakończenia)

----------------------------------------------------------------------

A więc: koniec. 
Pewnie wielu z was koniec się nie podoba, ale chciałyśmy pokazać, że nie zawsze wszystko kończy się dobrze.
Dalszą część poddajemy waszej wyobraźni i waszym chęciom.
Czy Laura będzie czekała na Rossa ? Czy ich miłość przetrwa ? A może Ross pokocha Gemma, a Laura nowego kolegę z planu ? Co się stanie, po powrocie R5 ?
To już zależy tylko od was.
Dziękujemy za wszystko,
nie przestajemy pisać, zapraszamy na drugiego bloga : TU 

- autorki
 


KOMENTUJĄC, WYRAŻASZ SWOJĄ OPINIĘ !  

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 53

*Laura*

,,Miłość nie jest łatwa, skarbie. Miłość jest jak kwiat... Jeśli nie będziesz jej pielęgnować, umrze. Za to, jeśli będziesz ją sumiennie podlewać, dasz jej słońca i dobrą ziemię, będzie najpiękniejsza".
Mama zawsze była mądra. Zawsze dawała dobre rady i była dla wszystkich pomocna.
I miała racje.
Miłość do Rossa była cudowna. Bałam się jednak, że gdy wyjedzie, to co jest między nami nie przetrwa.
- Będzie dobrze, Lau, słońce. - przekonywał mnie chłopak. Ale ja nie byłam tego taka pewna.

Był 31 grudnia.
Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie.
Jasna cera, delikatny makijaż, ciemne włosy spływające mi falami na ramiona.
I sukienka.
Ta sama, którą miałam na swoich urodzinach. Ta sama, którą dał mi Ross.
- Laura, musimy jechać. - do pokoju weszła Vanessa.
Wyglądała olśniewająco w srebrnej sukience, stylizowanej na tutu baletnicy.
Włosy miała spięte w koka, a oczy promieniowały w zestawieniu z jasnoniebieskim tuszem.
Parę dni wcześniej oznajmiła, że rozważa wyjazd z Lynchami w trasę.
To był szok. Oczywiście oświadczyła, że nie pojedzie, jeśli się nie zgodzę.
A, że jestem miękka i uczuciowa, widząc ich razem z Rikerem, pozwoliłam jej jechać.
- Jesteś gotowa ?
- Tak, oczywiście. - wykrzesałam z siebie resztki pozytywnej energii na uśmiech.
Chwilę później byłyśmy już w drodze do ,,Klubu pod Gwiazdami".
W związku z trasą R5, postanowili złączyć 3 imprezy: imprezę pożegnalną, Nowy Rok i urodziny Rossa, które miały miejsce 2 dni wcześniej.
Gdy wjechałyśmy na parking, klub wręcz pękał w szwach.
- Spory tłum, co ? - zaśmiała się Van, gdy zmierzałyśmy do wejścia.
Kiwnęłam od niechcenia głową.
Miałam zawroty głowy.
Vanessa przystanęła.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść ? - spytała.
Nie.
Nie chciałam się żegnać z Rossem i resztą. Nie chciałam tego. Nie chciałam nawet o tym myśleć...
- Tak. - odparłam.
Przy wejściu stał wysoki, czarnoskóry mężczyzna, który sprawdził nasze imiona na liście i wpuścił do środka.
Tam było już luźniej.
Po lewej stronie stały stoliki i krzesła oraz długi stół z przekąskami.
Na środku było miejsce do tańca i nieduża scena, a po prawej było wyjście na wielki taras, na którym również tańczono.
Zaraz po wejściu, dopadła nas Rydel.
Uściskałam ją mocno. Pachniała różanymi perfumami i cynamonem.
Tak będę za tym tęskniła...
- Naprawdę się cieszę, że wpadłyście. To wiele dla nas znaczy. - powiedziała uśmiechnięta blondynka.

Wieczór leciał tak wolno, jak tylko mógł.
Cały czas spędziłam z Rossem. Tańczyliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy, starając się unikać tematu jutrzejszego wyjazdu.
- Stało się coś, Lau ? - spytał, gdy większość zaczęła wychodzić na taras. - Jesteś jakaś smutna.
- Nie no, po prostu jestem zmęczona.
Chłopak miał chyba zamiar mi odpowiedzieć, lecz przerwała mu jakaś blondynka, która dosiadła się do naszego stolika.
Skądś ją znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. I nagle mnie olśniło. Gemma.
- Hej, Ross. - nachyliła się i cmoknęła go w policzek, po czym wyciągnęła ku mnie dłoń. - Lara, miło cię znowu widzieć.
- Laura... - szepnęłam, lecz ona mnie już nie słuchała.
- Dziękuję, za zaproszenie.Nie wiesz, jak się cieszę, że jedziemy w tą trasę. - uśmiechała się promiennie do mojego chłopaka.
Zdzira.... Czekaj: czy ona powiedziała ,,my" ?
- Jedziesz z nimi ? - spytałam.
Gemma uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, mój tatuś jest producentem tej trasy i umieścił mnie jako support. - zamrugała sztucznymi rzęsami.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Rossa.
Czemu mi nie powiedział, że lalka barbie jedzie z nimi ?
- Gemma, mogę cię prosić ? - spytał tylko Ross, po czym wziął ją na parkiet.

*Ross*

- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej powiedzieć, o naszym pocałunku. - powiedziałem.
- Po co miałabym to robić ? Jedziemy razem w trasę. To skrzywdziło ją wystarczająco. - wyszczerzyła chytrze zęby. - Mam nadzieję, że w trasie się do mnie zbliżysz.
- Czemu tak uważasz ?
- Bo inaczej wyślę je zdjęcia, na których się całujemy i raczej nie będzie na ciebie czekać z utęsknieniem.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię. - oblizała górną wargę. - Ciesz się ostatnim wieczorem ze swoją dziewczyną. Bo w trasie będziesz MÓJ.

*Laura*

24 przyszła bardzo szybko.
Zanim się zorientowałam, staliśmy z Rossem w pierwszym rzędzie na tarasie, obejmując się wzajemnie, pijąc szampana i obserwując fajerwerki.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !
Ross nachylił się by mnie pocałować.
- Ross... - powstrzymałam go. - Obiecaj mi, że za rok będziemy świętować Nowy Rok razem. Tu, w LA.
Przez jego oczy przemknął błysk.
- Obiecuję.
I mnie pocałował. To była pieczęć, potwierdzająca naszą umowę.
Miałam gdzieś trasę i najbliższe 10 miesięcy. Chciałam mieć po prostu pewność, że gdy wróci, będziemy razem.
Później przyszła kolej na występ R5.
- Dziękuję. - Ross uciszył tłum. - To był dla mnie cudowny czas, dla nas... - pokazał na zespół, stojący za nim. - Dziękuję, że jesteście tu z nami. To dla was wszystkich, a w szczególności, dla mojej dziewczyny Laury ! - spojrzał na mnie, tak samo, jak większość gości. - Kocham cię Laura.
Po chwili Riker i Ell zaczęli grać.
- Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long
Since we've went wrong
But you're still on my mind
Never want to break your heart
Sometimes things just fall apart
So here's one night
To make it right
Before we say goodbye

W moich oczach pojawiły się łzy. Ta piosenka w stu procentach oddawała to, co się jutro stanie.
Będziemy musieli się pożegnać... Tak po prostu.
Ross chyba zauważył łzy w moich oczach, bo wziął mikrofon do ręki i zszedł ze sceny.
Ludzie paroma krokami się rozstąpili, torując mu drogę do mnie. 
Chłopak pod koniec drugiej zwrotki był już przy mnie.
Resztę śpiewał już, patrząc mi prosto w oczy. Śpiewał tylko dla mnie.
 - So wait up wait up
Give me one more chance
To make up make up
I just need one last dance
So wait up wait up
Give me one more chance
Just one song
Than I'll move on
Give me one last dance
I just need one last dance
With you...

Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich strach i smutek.
-  Oh who. - zakończył.
Riker dogrywał ostatni akord na gitarze, a Ross rzucił mikrofon na ziemię.
- Kocham cię. - wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam.
Za to, przyciągnęłam go do siebie i zaplątując mu ręce na szyi, mocno wbiłam się w jego usta.
Chłopak przybliżył mnie do siebie, obejmując mnie w pasie, po czym oddał pocałunek.
Zamknęłam oczy i zaczęłam go całować. Coraz mocniej, głębiej, namiętniej...
Po chwili chłopak odsunął się na parę centymetrów.
Znów spojrzałam mu w oczy.
Wszyscy zaczęli bić brawa.

-----------------------------------------------

Dziękujemy, że byliście z nami, przez te 53 rozdziały.
To była niezwykła sprawa dla nas pisać tego bloga.
Ta historia jest inna, lekko pokręcona i może nie do końca zrozumiała, ale jesteśmy z niej dumne i mamy nadzieję, że wam również się podobała.
To ostatni rozdział, niedługo już tylko zakończenie i kurtyna pójdzie w dół. Czekajcie na epilog !
Do zobaczenia !

- autorki

KOMENTUJĄC, POKAZUJESZ, ŻE DOBRZE SIĘ SPISAŁYŚMY !

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

rozdział 52

 UWAGA< UWAGA !
Jest to nasz przedostatni rozdział :(
Jeszcze tylko magiczne 53 oraz epilog i będzie czas by się pożegnać.
Dziękujemy, że byliście z nami !
Kochamy Was.

- autorki

 ----------------------------------

*Laura*

Utkwiłam w nim wzrok.
Patrzył w podłogę, a ręce miał w kieszeniach.
Wydawał się być twardy i nieruszony.
I to właśnie sprawiło, że mu wybaczyłam.
Tak po prostu.
Udawał. Kłamał. Przemilczał tyle spraw. I zrobił to dla mojego dobra.
Ale to jest właśnie chłopak, w którym się zakochałam.
Wiem, że wiele jego fanek, uważa, że go zna.
Nic bardziej mylnego.
One widzą w nim swojego bohatera, chłopaka, którego kochają za śpiew, urok i wszystko co dla nich robi.
Ja widzę nieudolnego, dziecinnego chłopaka, którego nienawidziłam, ale który stał mi się naprawdę bliski, i który, zdobył się na odwagę, by mnie okłamać, tylko po to, bym nie cierpiała.
Delly mówiła coś jeszcze, ale ja patrzyłam tylko na Rossa.
On chyba to wyczuł, bo podniósł wzrok i wreszcie przemówił:

*Ross*

- Laura,.. - zacząłem. Dawaj Ross, powiedz jej. - Kocham cię. Nigdy... Nigdy jeszcze do nikogo nie czułem czegoś tak niesamowitego, co do ciebie. - poczułem, że w oczach stają mi łzy. - Gdy mnie dotykasz, mam wrażenie, że świat się zatrzymał. Gdy pozwalasz mi się przytulić, mam ochotę już nigdy cię nie puścić. A gdy mnie całujesz, nic innego nie ma znaczenia. - nie chciałem tego mówić, przy rodzeństwie, Vanessie i Ellu, no ale mówi się trudno - Kocham cię, kocham cię ponad wszystko. Zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą już zawsze. Nie powiedziałem ci o trasie, bo się bałem... Bałem się, że nie dasz nam szansy... I wolałem sam to zrobić... I...
Ona już mnie nie słuchała.
Ruszyła z miejsca, a po chwili poczułem jak jej wargi musnęły delikatnie o moje.
Brakowało mi tego.
Poczułem jak ręce dziewczyny powoli idą w górę, gładząc moje ramiona, po czym oplotła je wokół mojej szyi.
Po moim ciele rozprzestrzeniło się nieznane mi dotąd uczucie.
To ona. Ona jest tą jedyną.
Pogłębiłem pocałunek, mocno, obejmując ją w biodrach.
Wszyscy zebrani w salonie zaczęli głośno wiwatować.
Po chwili, gdy się od siebie oderwaliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, Laura szepnęła:
- Proszę, nie kłóćmy się już nigdy więcej.
Uśmiechnąłem się, po czym mocno ją przytuliłem.
- Obiecuję. - odparłem, po czym się od siebie odsunęliśmy, bo wszyscy podeszli do nas, by nas wyściskać.

*Rydel*

Podleciałyśmy do Lau jak głupie i zaczęłyśmy ją ściskać.
Moja przyjaciółka i mój brat razem ! NARESZCIE !
- Tak się cieszę ! - uściskałam ją. - A co do tej sprawy ze zdjęciami,....
- Cicho, Ryd. - poprosiła. - Zapomniałam już o tym, ale nigdy więcej nie bawcie się w swatanie znajomych, dobrze ?
Zaśmiałyśmy się, ale obiecałyśmy, że tak będzie.
- Ale chyba dobrze nam poszło, co ? W końcu jesteście razem ! - zapiszczałyśmy z Nessą.
- To co ? - zaśmiałam się. - Przebierać się i zapraszamy do nas na kolację.
Wszyscy się zaśmiali, ale przystali na moją propozycję.
Ja, Rocky, Ell i Ryland pojechaliśmy pierwsi, żeby ostrzec rodziców, i przygotować dodatkowe talerze, a Rikessa i Raura zostały, żeby się przebrać.

*Vanessa*

Poszłam do siebie, biorąc ze sobą Rikera.
Nie gadaliśmy od prawie tygodnia, bo byłam na niego wściekła za tą trasę, ale skoro Laura była skora wybaczyć Rossowi, to ja chyba mogłam zrobić to samo względem Rika.
Gdy zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju, Riker od razu zaczął:
- Van, nie mogę tak żyć. Nie umiem żyć bez ciebie i...
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
Odwzajemnił gest, zamykając się.
- Mam gdzieś tą waszą trasę, Riker. Możemy się rozstać na jej czas, ale,... Jest wigilia i chcę być z osobami które kocham. A to Rydel, Rocky, Ell, nawet Ross, moja siostrzyczka.. i ty. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Świeciły jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Chłopak nachylił i cmoknął mnie w usta.
- Zawsze możesz pojechać z nami. - powiedział. - Chyba nic cię tu nie trzyma, prawda?
Odsunęłam się.
- A Laura...
- Laura to duża dziewczyna, dałaby sobie radę.
Zagryzłam wargi.
Moje serce krzyczało: Tak, idiotko! Tak, pojedź z nimi!
Ale mój mózg był innego zdania.
- Muszę porozmawiać z Lau. Wiesz, że bardzo cię kocham, najmocniej... ale jeśli Laura się nie zgodzi, nie zrobię jej tego. - szepnęłam.
- Jasne. - uśmiechnął się delikatnie. - Rozumiem Van. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się.
On był po prostu czarujący. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- A ja kocham ciebie.

*Laura*

Gdy tylko zamknęłam drzwi do pokoju, Ross zaczął mnie całować.
Przyparł mnie do ściany, obdarzając całusami moje policzki, czoło i usta.
Chwilę później, nie wiem w jaki sposób, znaleźliśmy się na łóżku.
Ross leżał nade mną, opierając się łokciami, obok mojej głowy.
Całował mnie namiętnie, ale delikatnie.
- Ross... - szepnęłam.
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
- Co z serialem ?
Chłopak uśmiechnął się smutno, po czym legł obok mnie na łóżku,
- Nic. - wzruszył ramionami. - Z tego co mówił producent, Austin wyjedzie w trasę i nie będzie się kontaktował. Ale serial wciąż będzie ,,Austin&Ally", bo po moim wyjeździe, twoja bohaterka spotka w sklepie kolejnego uzdolnionego muzyka o tym samym imieniu.
Prychnęłam. Producent i scenarzyści mają kiepską wyobraźnię.
- Ale to płytkie... i denne.
- Tak też powiedziałem, ale on uznał, że skoro odchodzę, nie mogą zrobić nic innego, bo dostali już kasę na kolejne dwa sezony.
- Bez ciebie to nie będzie to samo. - szepnęłam, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował.
- Chyba powinniśmy się zbierać. - szepnął.,
Kiwnęłam głową, lecz wstaliśmy dopiero po paru minutach, patrzenia na siebie wzajemnie.
Pozwoliłam chłopakowi, MOJEMU CHŁOPAKOWI (ale to zajebiście brzmi) wybrać mi strój, więc już po chwili byłam gotowa.
Miałam na sobie jasnoczerwoną sukienkę do kostek z dekoltem w serek na ramiączkach z ozdobnym, srebrnym paskiem, pod biustem. Dodałam do tego naszyjnik mamy, komplet złotych bransoletek i długie kolczyki, wysadzane sztucznymi czerwonymi kamieniami.
Włosy rozpuściłam.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Ross, stając zaraz za mną, gdy stanęłam gotowa przed lustrem.
- Tak sądzisz ? Nie za elegancko ?
- Perfekcyjnie. - szepnął, odwracając mnie ku sobie. - Jak księżniczka. MOJA księżniczka.
Uśmiechnęłam się. Tak długo czekałam na tę chwilę.
,,MOJA". Tak, byłam jego. Tylko jego.
Oplotłam rękami jego szyję.
- Gotowa ?
Mimowolnie spojrzałam na kalendarz nad biurkiem, tak by on tego nie zauważył.
Kiwnęłam głową, próbując się uśmiechnąć.
7 dni do ich wyjazdu. Mamy dla siebie tydzień..

--------------------------------------------------------------

To takie nie fair, nie uważacie ? Że w końcu się zeszli, a dane jest im tylko 7 dni.
A niech Cię Gabi, za pomysł z trasą...
No nic, zobaczymy, jak to się skończy.
Ostatni rozdział już wkrótce :*

- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 51

*Ross*

Tak jak myślałem, Laura była na placu zabaw niedaleko studia Disneya.
Zawsze w przerwach, przychodziły tu z Raini.
- Coś tak sądziłem, że tu będziesz. - powiedziałem.
Nic nie odpowiedziała, nawet się nie odwróciła.
Siedziała na huśtawce, tyłem do mnie, w ciszy.
- Chyba powinnaś wracać do domu. - powiedziałem znów. - Vanessa się o ciebie martwi, z resztą tak jak moja rodzinka.
- To przez Vanessę i Delly musieliśmy udawać parę. - powiedziała tylko.
- Jakoś mnie to zbytnio nie dziwi. - rzekłem, w sumie zgodnie z prawdą.
Te dwie zawsze chciały, żebyśmy byli parą, poza tym tylko one wiedziały, że będziemy wtedy, razem na tej kręgielni,
- A mnie tak. - odparła Laura. - Nie wiem, jak mogły nam to zrobić.
- Spytamy się ich. - powiedziałem, podchodząc do niej. - Ale musisz wrócić ze mną do domu.
Wyciągnąłem ku niej dłoń, a ona podała mi swoją i wstała..
Jej ręka była lodowata, więc szybko zdjąłem z siebie górę od garnituru i podałem jej.
Nie protestowała, lecz gdy ją ubrała, a ja objąłem ją ramieniem, by nie zamarzła, ostrzegła mnie:
- To wcale nie oznacza, że ci wybaczyłam.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem, wiem,...

*Vanessa*

Dochodziła dziewiąta, kiedy drzwi nagle się otworzyły.
Do domu weszła Laura.
Oczy miała czerwone od płaczu, ubranie przemoczone, oraz była ubrana marynarkę od garnituru... Rossa, który wszedł chwilę po niej, w samej bluzce.
Wszyscy rzuciliśmy się w ich kierunku.
- Laura, gdzie byłaś? - spytałam, mocno ją przytulając.
Odwzajemniła uścisk.
- Już dobrze, Van. Nic mi nie jest. - odparła dziewczyna.

*Rydel*

Fajnie, nawet nie zauważyłam, kiedy mój brat wyszedł z domu !
- Ross, kiedy wyszedłeś?? - spytałam, podchodząc do niego, podając mu koc, lecz on go odrzucił.
- Zaraz jak przyjechaliśmy. Wiedziałem gdzie będzie. - odparł.
- Miło widzieć, że wasza dwójka się pogodziła. - szepnęła Nessa.
Laura zdjęła z siebie marynarkę Rossa i oddając mu ją, powiedziała:
- Nie pogodziliśmy się. - odwróciła się i chciała iść na górę, lecz Ross złapał ją za nadgarstek i odwrócił ku sobie.
- Laura, muszę ci coś powiedzieć...

*Laura*

- Wiesz, że mi na tobie zależy. - powiedział.
Szczerze to już mi trochę przeszła ta cała złość.
Nie wiem, czy to przez to, że przyszedł po mnie na plac zabaw, czy po prostu przez to, jak bardzo go kocham, ale nie mogłam się na niego gniewać, nawet po tak wielkim świństwie.
- Ta, jasne ! - prychnęłam, choć w oczach stanęły mi łzy. - Jesteś kretynem, jeśli uważasz, ze...
- Dość ! - krzyknęła Nessa.
Był to taki głośny i zawzięty krzyk, że wszyscy automatycznie na nią spojrzeliśmy.
Vanessa wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować, albo co gorsza: pozabijać nas wszystkich.
Oddychała ciężko i najwyraźniej zbierała siły, by coś powiedzieć.
Cokolwiek to było, musiało być ciężkie do powiedzenia, bo trwało to chwile.
Ale nikt jej nie przerywał. Wszyscy byli ciekawi co powie.
I wtedy z jej ust padły słowa, których nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała:
- Oni jadą w trasę, Laura.
Delly spojrzała na nią zadziwiona, a reszta spojrzała na mnie z na wpół żalem, na wpół ciekawością, wymalowaną na twarzy.
Chwile to trwało, zanim wszystko zrozumiałam...
Oni. Oni, czyli R5. A więc i Ross.
Jadą. Czas teraźniejszy, czyli niedługo...
W trasę. Wyjeżdżają. Zostawiają nas.
Poza tym jej ton głosu - jakby za chwile miała się załamać, co oznacza, że na długo wyjeżdżają.
Spojrzałam na każdego, po kolei, zatrzymując się przy Rossie.
- Ross... - szepnęłam, licząc na wyjaśnienie.
On jednak był chyba niezdolny do wybycia z siebie jakiegokolwiek słowa.
Na szczęście, Rydel przyszła z mu z pomocą:
 - To prawda, Lau... - szepnęła, podchodząc do mnie. - Niedługo jedziemy w trasę koncertową, po Stanach, Europie, Azji i Australii. Lau, przepraszamy... Mieliśmy ci powiedzieć, ale nikt nie zdobył się na odwagę... I to dlatego Ross powiedział, że nie chce się z tobą wiązać, nie chciał, abyście tkwili w takiej beznadziejnej sytuacji....

*Ross*

Wszystko się wydało. Laura się dowiedziała.
W jej oczach widziałem czysty szok.
Równie dobrze mogła mnie teraz przytulić, co i zdzielić prosto w twarz.
Po niej spodziewałbym się wszystkiego i nic by mnie już nie zdziwiło.
Za oknem zaczął padać mocny śnieg. Rzadko tu padało, ale kiedy już tak się działo, śnieg tworzył z ulicami, oświetlonymi milionami lampek magiczny widok.
Miałem ochotę wziąć Laurę za rękę i iść z nią wzdłuż drogi.
Zapomnieć o kłótni, wigilii i trasie i po prostu iść, przed siebie...

------------------------
Przepraszamy, za długą przerwę, ale wakacje rządzą się swoimi prawami haha
Pozdrawiamy,
- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!



poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 50

*Laura*

Minęło parę dni, ale nic się nie zmieniło.
Mój kontakt z Rossem się zerwał, podobnie jak Vanessy z Rikerem.
Ona była o coś na niego wściekłą, ale nie chciała mi powiedzieć co się stało.
Za każdym razem jak dzwonił (na początku nawet 20 razy dziennie, ostatnio coraz rzadziej) to ja odbierałam, mówiąc, że Van nie ma, albo nie może podejść, nawet jeśli jadła śniadanie metr ode mnie.
Cóż, może tak było lepiej ? Chociaż brakowało mi Delly, Rockiego i Rolanda, jakoś się trzymałam...
Było jak dawniej, zanim wplątałyśmy się w relacje rodzinki Lynch.
Tego dnia była wigilia.
Był ranek i co dziwne - spadł śnieg.
W LA nie dzieje się to zbyt często, zazwyczaj w święta towarzyszą nam upał.
Teraz też było ciepło (koło 10 stopni), ale śnieg był.
Lekki, drobny i nawet nie zimny.
Tak, czy inaczej...
Zjadłyśmy z Vanessą placki z organicznym sosem klonowym na śniadanie, po czym zajęłyśmy się ozdabianiem drzewek.
Zawsze były dwa - jedno przed domem, drugie w salonie.
Vanessa zajmowała się tym na zewnątrz, ja tym w domu.
Po godzinie ubierania, moja wyglądała naprawdę porządnie.
Ta Vanessy również była piękna, muszę przyznać.
Przez całe przedpołudnie przygotowywałyśmy potrawy i chowałyśmy sobie wzajemnie prezenty pod choinkę.
- A co z tymi ? - Van wyciągnęła ze schowka wór, w którym schowałyśmy prezenty dla Lynchów, Raini i Caluma.
- Raini i Calum mają wpaść jutro, daj wyjmę te dla nich i położę pod choinką.
- A co z tymi dla Rikera, Rockiego, Rolanda, Rydel, Rossa, Ella i państwa Lynch ? - spytała.
- Daj mi je. Schowam, może kiedyś się przydadzą. - wzięłam od niej worek i pobiegłam na górę.
Gdy wyjmowałam prezenty i chowałam je do jednej z moim szuflad, mój wzrok skupił się na prezencie, który chciałam dać Rossowi.
Zdjęłam pokrywę pudełka i wyjęłam z niego wisiorek.
Był srebrny, w kształcie piórka do gitary, z wygrawerowanym: Lynch + Marano
Westchnęłam, chowając wisiorek do pudełka i wrzucając go do szafki, z resztą.
Wtedy natknęłam się na prezent Vanessy dla Rossa... i dla mnie.
Pewnie zakładała, że będziemy parą.
Szkoda gadać.
Otworzyłam z ciekawości.
W środku była masa zdjęć moich i Rossa, z ostatnich lat, nawet wtedy, gdy się nienawidziliśmy.
Na dnie była jakaś kartka i mniejsze pudełko,
W pudełku były dwie identyczne bransoletki, jedna większa, druga mniejsza.
Na większe pisało: Laura i mikrofon, a na mniejszej: Ross i gitara.
Zamknęłam pudełko i wzięłam do ręki kartkę.
Zamarłam.

*Vanessa*

Młodej coś długo nie było, co było dość dziwne, zważywszy, że miała tylko odłożyć prezenty.
Szkoda, że się zmarnują.
Mój dla Raury był przepiękny !
Masa ich zdjęć, pasujące bransoletki i oczywiście kartka, na której napisałam, że to moja i Ryd zasługa, że...
JASNA CHOLERA !
Kartka !!!
Zerwałam się i ruszyłam do pokoju Lau.
- Laura, nie otwieraj.... ! - wrzasnęłam, wbiegając do jej pokoju.
Było za późno.
Moja młodsza siostra siedziała na łóżku z listem i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- To wszystko twoja wina... Twoja i Rydel..... - szepnęła.
- Jezu, Laura, to nie miało być tak. - zaczęłam, podchodząc do niej.
- To przez ciebie Ross i ja musieliśmy udawać parę, to przez ciebie się w nim zakochałam. To przez ciebie mam złamana serce, Vanessa ! - krzyknęła.
I nie czekając na moją odpowiedź, rzuciła we mnie kartką, porwała bluzę i telefon, po czym wybiegła z domu.
Po chwili usłyszałam, jak trzaska wejściowymi drzwiami.
Trudno się dziwić.
Spojrzałam na list.
,,Drodzy zakochani !
Od początku wiedziałyśmy że jesteście sobie pisani, więc trochę wam pomogłyśmy. Pamiętacie zdjęcia z kręgielni, przez które musieliście udawać parę, a co was tak naprawdę do siebie zbliżyło ? To my je zrobiłyśmy i wysłałyśmy do prasy. Nie dziękujcie, też was kochamy ! - Rydel i Vanessa"
Po jaką cholerę my to napisałyśmy ?
Szybko wydzwoniłam do Delly.

*Rozmowa telefoniczna*
Vanessa: Dells, jest problem.
Rydel: Van ? Hej, co się stało ?
V: Laura wie, że to my zrobiłyśmy im te pie*rzone zdjęcia w kręgielni. (sorry za przekleństwo, ale musiałyśmy xD)
R: CO ?
V: Tak, i do tego wyszła z domu. Idę jej poszukać, robi się późno i ciemno, a nie chcę, żeby jej się co stało. Przyjeżdżaj do nas jak najszybciej się da, jak wrócę, to jej to wyjaśnimy.
R: Okej, Van, Jadę.

W tym czasie narzuciłam na siebie sweter i biorąc z blatu klucze do samochodu, pojechałam szukać Lau.
Nawet chyba nie zamknęłam domu, ale nie miałam na to czasu.


*Rydel*

Cudownie. Za pół godziny mieliśmy zaczynać wigilię, a tak to, musimy jechać do sióstr Marano.
No, ale taka jest cena przyjaźni.
Spojrzałam w lustro, nie zdążę się przebrać. Cholera.
Zbiegłam na dół, gdzie wszyscy chłopcy i mój tata byli w garniturach, a moja mama w pięknej sukience
- Mamy problem. - powiedziałam, stając wśród nich.
Ell spojrzał na mnie i zaniemówił.
- Wow, Delly.... Wyglądasz.... - wydusił. - Wow.
Zaczerwieniłam się.
- Stary, przestań się ślinić, to nasza siostra ! - warknął Riker, po czym zwrócił się do mnie. - Co się stało ?
- Laura dowiedziała się, że to przez nas musiała z Rossem udawać parę i uciekła z domu. Musimy tam jechać.
- Powiedziałaś: że to przez was ? - krzyknął Ross.
Shit.
- Potem ci wytłumaczę, ale naprawdę musimy tam jechać. - spojrzałam na rodziców.
Mam westchnęła:
- Jedźcie, poczekamy.
- Dzięki mamo. - cmoknęłam ją i tatę w policzek, po czym popędziłam chłopaków i już dwie minuty później byłyśmy w drodze do sióstr Marano.
Gdy po pół godzinie podjechaliśmy pod dom, okazało się, że drzwi były otwarte, więc weszliśmy.
Było cicho i nikogo nie było, więc postanowiliśmy poczekać.
Rocky, Roland, i Riker usiedli przy stole w kuchni i sprawdzali, czy nikt nie wjeżdża na podjazd.
Ross gdzieś zniknął, a ja z Ellem usadowiliśmy się na kanapie.
On otulił mnie ramieniem.
- Sądzę, że to dobry czas, by powiedzieć wszystkim, o nas. - szepnął mi do ucha.
- Nie wiem, Ell. - szepnęłam. - Lau uciekła, Van jest cała w nerwach, tak samo, jak wszyscy...
- Ej, gołąbeczki... - zawołał Riker, po czym usiadł naprzeciw nas w fotelu.
- O czym ty mówisz ? - spytałam, udając głupią.
- Błagam, nawet ślepy by zauważył. Prawda chłopaki ? - spytał głośniej, a reszta moich braci krzyknęła ochoczo: Tak ! i Ozzywiście !
- I tobie to pasuje ? - spytał niepewnie Ell.
Bał się mojego brata, co było pewne. W końce jestem jego siostrą, a on jego przyjacielem.
Riker westchnął.
- Kocham Vanessę najmocniej na świecie, i jeśli ty kochasz tak samo mocno moją siostrę, to mi to pasuje. I to bardzo.
- Wow, od kiedy tyle w tobie mądrości ? - spytałam.
- Zamknij się, Dell, bo zmienię zdanie. - po tym się uśmiechnął, tak samo jak ja i Ell.
Niecałą godzinę później, do domu wróciła Vanessa,
Riker do niej podszedł,lecz ona spojrzała na niego i bez słowa, minęła, siadając obok nas na kanapie.
- Nigdzie jej nie ma. - szepnęła Vanessa. - Jest już prawie 20, jest naprawdę ciemno, a ja jej nie znalazłam.
Tu wybuchnęła płaczem.
Zaczyna się robić naprawdę nieciekawie.

---------------------------------------

Rozdział taki sobie, ale następny powinien być lepszy, może pojawi się Raura, nie wiemy xD
Zapraszamy oczywiście na drugiego bloga: love-raura-another-story.blogSpot.com
I do kolejnego posta !

- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
 

niedziela, 5 lipca 2015

Newsy !

Witajcie, to nie jest co prawda rozdział, ale mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Otóż: zaczynamy kolejnego bloga !
Nie bójcie się ! Będziemy pisać tutaj regularnie, aż skończymy tą historię :)
Zainteresowanych zapraszamy TUTAJ
Mamy nadzieję, że zajrzycie ;) bo pierwsze rozdziały już wkrótce.

Po drugie, mamy dla was mały SneakPeak dotyczący najbliższego rozdziału:

*
Masa ich zdjęć, pasujące bransoletki i oczywiście kartka, na której napisałam, że to moja i Ryd zasługa, że...
JASNA CHOLERA !
Kartka !!!
Zerwałam się i ruszyłam do pokoju Lau.
- Laura, nie otwieraj.... ! - wrzasnęłam, wbiegając do jej pokoju.
Było za późno.
Moja młodsza siostra siedziała na łóżku z listem i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- To wszystko twoja wina... Twoja i Rydel..... - szepnęła.
*

*
Riker do niej podszedł,lecz ona spojrzała na niego i bez słowa, minęła, siadając obok nas na kanapie.
- Nigdzie jej nie ma. - szepnęła Vanessa. - Jest już prawie 20, jest naprawdę ciemno, a ja jej nie znalazłam.
Tu wybuchnęła płaczem.
Zaczyna się robić naprawdę nieciekawi
*

Już niedługo rozdział !
Oczekujcie ! :*

- Zakochana

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 49 ,,Ale..."

*Ross*

- Chodzi o to, że naprawdę cię lubię, i zależy mi na tobie...
- Mnie na tobie również. - wtrąciła.
Uśmiechnąłem się, złapałem ją za ręce i kontynuowałem.
To nie będzie tak łatwe jak sądziłem.
- Ale...
- Ale ? - spytała, cofając ręce. W jej oczach od razu pojawiło się zdziwienie, a z twarzy zszedł uśmiech.
- Laura, ja nie jestem gotowy na poważny związek, a wiem, że tego właśnie oczekujesz... Poza tym, nie sądzę, żebyś umiała ze mną być, przez ostatnie 3 lata się nienawidziliśmy i...
- Ale to się zmieniło, nie zauważyłeś ? - mówiła z wyrzutem. 
- Zauważyłem, ale nie sądzę, abyś potrafiła... abyśmy oboje potrafili o tym po prostu zapomnieć. - zacząłem się tłumaczyć.
- Nie wierzę ! - powiedziała, po czym wstała. - To po co było to wszystko, Ross ? Dlaczego mnie wczoraj pocałowałeś ?
- Bo cię lubię... I to bardzo.
- Nie wolno dawać komuś fałszywej nadziei, a później mówić, że nie chcesz, żeby to było coś poważniejszego ! Tak nie można, Ross ! - zawołała. 
- Nie dawałem ci fałszywej nadziei ! - krzyknąłem, również wstając. 
- Wcale ! Te czułe słówka, miłe zachowanie, planowanie pierwszej randki ! 
- Mówiłem to, bo to właśnie chciałaś usłyszeć ! - krzyknąłem. - Znasz mnie ! Nie jestem typem chłopaka, na całe życie !
- Dobrze o tym wiem. - mimo złości w jej oczach, widziałem, również łzy. - Zmieniasz dziewczyny jak skarpetki, ale myślałam, że przynajmniej w stosunku do mnie będziesz inny ! Cóż, myliłam się !

*Vanessa*

Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę domu.
Miałam gdzieś, że Raura miała tam siedzieć jeszcze dobę !
Musiałam jej się wyżalić !
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zastając Laurę i Rossa w salonie.
Oboje stali i wyglądali, jakby mieli za sobą niezłą kłótnię. 
- Hej, ludzie. - powiedziałam.
- Hej, Van. - szepnęła moja siostra, wycierając oko.
Czy ona płakała ? CO ten Lynch jej zrobił ?
- Nie chciałam przeszkadzać, ale...
- Nic się nie stało. - przerwała mi Lau. - Ross chyba i tak miał już wychodzić. - spojrzała na niego znacząco. 
Chłopak spojrzała na nią, po czym pokiwał głową i nic nie mówiąc, minął mnie i, trzaskając drzwiami, opuścił nasz dom.
Wtedy dopiero Lau pozwoliła sobie na płacz. 
Rzuciłam się do niej i siedziałyśmy na kanapie, ona wtulona we mnie, płakała przez najbliższe dwie godziny.
- Powiesz mi co się stało ? - spytałam.
- Ross się stał. - bąknęła, ocierając oczy chusteczką. - Dupek myśli, że może tak po prostu mnie wykorzystywać, ale nie jest gotowy na poważny związek.
I znów się rozkleiła. 
No i dupa.
Jak ten chłopak może w ogóle tak myśleć ? On i Lau są dla siebie stworzeni. Mają być jedną z tych par, które przejdą razem przez całe życie ! 
- Daj mu czas, Laura.... Zobaczy ile dla niego znaczysz... - szepnęłam. 
Ale to nie było chyba to co chciała usłyszeć, po podniosła się z moich kolan i warknęła:
- Nie mam zamiaru marnować na niego czasu. Niech sobie ma każdą dziewczynę na tej ziemi, ale ja się przed nim płaszczyć nie będę !
- To jak ty sobie wyobrażasz spotykanie się z jego rodziną ?
- Nie wiem. Ale coś wymyślę. - głośno pociągnęła nosem. - No, ale, teraz ty... Miałaś być u Lynchów do jutra, czemu jesteś już dziś ? Stało się coś ?
Nie mogłam. Nie mogłam jej teraz powiedzieć. 
Ona była w rozsypce, a gdyby się dowiedziała, że oni wyjeżdżają już za dwa tygodnie....
- Posprzeczałam się z Rikerem, ale to nic. Zaraz nam przejdzie. - skłamałam.
Brawo, Vanessa ! 

*Rydel*

Gdy podjechaliśmy pod dom, na parkingu nie było samochodu Vanessy, ale był za to samochód Rossa.
Coś czuję, że będzie burza.
Gdy weszliśmy do domu, Riker od razu zaczął krzyczeć. 
Rodzice jakoś go uspokoili, i przekonali, by powiedział nam wszystko na spokojnie, więc pięć minut później, siedzieliśmy ja, Riker, Rochy, Roland, Ell i oczywiście rodzice w salonie.
- Powiedziałem Vanessie o trasie. - powiedział, już spokojniejszy Riker.
- Zrobiłeś co ?? - wydarłam się. 
- Powiedziałem jej. Musiałem. 
- Dlaczego ? - spytał Rocky.
- Kocham ją. Naprawdę. I... nie mogłem tego przed nią ukrywać. Za parę dni, prasa i tak się dowie. A ja chciałem, żeby dowiedziała się tego ode mnie. - odparł.
- CO zrobiła, jak się dowiedziała ? - zadał pytanie Roland. 
- A jak myślisz ? - warknął Riker. - Wściekła się i pojechała do domu. 
- Jeśli cię kocha, to ci wybaczy. - zapewniła mama. - Źle zrobiliście, ukrywając to przed waszymi przyjaciółmi, ale oni powinni to zaakceptować...
Riker pokiwał tylko głową.
I siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę, póki rodzice nie stwierdzili, że będą się zbierać. 
Mieli pojechać do Pheonix na weekend i wrócić w poniedziałek, na kolację wigilijną, 
Pożegnaliśmy się z nimi, po czym znów siedliśmy w salonie, w ciszy.
- A gdzie Ross ? - spytał po chwili Ell.
- Przyjechał jakieś 20 minut po tym, jak Van wyszła. Był wściekły, ledwo rzucił mi ,,cześć" i pobiegł na górę. Zamknął się w pokoju i siedzi tam od dobrych dwóch godzin. 
- Pokłócił się z Lau ? - zasugerował Roland.
- Nie wiem. Może ? - rzucił Rik.
- Pogadam z nim, a wy przyszykujcie obiad. - powiedziałam, po czym skierowałam się do pokoju mojego brata i bez pukania, wpakowałam mu się do pokoju, zamykając za sobą drzwi. 
- Ej ! - warknął mój brat.
Leżał na łóżku, bez koszulki i słuchał głośno muzyki. 
- Puka się !
Wyłączyłam radio, co go jeszcze bardziej rozwścieczyło.
Zerwał się z łóżka, by znów je włączyć, lecz stanęłam mu na drodze.
- Ross, co się stało ?
- Nic się nie stało ! Co się miało stać ?! - warknął i spróbował mnie wyminąć, lecz znów za-torowałam mu drogę. - Po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju ! 
- Ross, czy chodzi o Laurę ?
- Dlaczego miało by chodzić o Laurę ? Z nią wszystko dobrze, nienawidzi mnie, tak jak to było zawsze !!
Po tych słowach jednak się odwrócił i z całej siły uderzył w ścianę, powodując spadek dwóch zdjęć.
- Ross... - zaczęłam.
- Zrobiłem to co powinienem był zrobić ! Zmniejszyłem jej cierpienie, ok ? Powiedziałem, że nie jestem gotowy na poważny związek ! - powiedział, podnosząc ton głosu.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - spytałam, nic nie rozumiejąc. - Ross, ty ją kochasz...
- I dlatego to zrobiłem ! - wrzasnął, a w jego oczach dojrzałam łzy, które szybko odgonił. - Tak będzie prościej ! 
- O czym ty mówisz ?
Usiadł na łóżku, a ja obok niego.
- O trasie, o Mai, o tym całym Davidzie... O wszystkim, Ryd....
Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Laura nie zniosłaby rozłąki, gdybyśmy byli parą. Nie chcę, żeby cierpiała, bo związki na odległość są gówno warte. - powiedział. - A tak, myśli, że jestem dupkiem i wszyscy będą zadowoleni...
- Nie. Ross, takim zachowaniem nie dałeś jej wyboru. Od razu zdecydowałeś za nią. 
- No i ? Nawet gdybym tego nie zrobił jest jeszcze Maia i David.
- CO oni mają z tym wspólnego ?
Mój brat westchnął.
- Maia ma zdjęcia jak całowałem się z Gemmą i zagroziła, że pokaże je Lau, a David powiedział, że pogrąży i nas i Laurę, jeśli się z nią umówię. 
- Po pierwsze: całowałeś Gemmę ? Córkę naszego nowego szefa ? A po drugie: jak David miałby to zrobić ?
- Wtedy, po tej kolacji, kiedy wyszedłem, ze szpitala, odwiozłem ją do domu, a ona mnie pocałowała. Od razu to przerwałem i powiedziałem, że nie jestem zainteresowany, ale Maia ma skądś zdjęcia.... A David ma dojścia...
- Ross. Błagam cię. David na pewno blefuje, a nawet gdyby Maia pokazała Lau te zdjęcia, wytłumaczyłbyś jej wszystko.....
- To teraz bez znaczenia, Rydel.... - powiedział mój brat. - Po sprawie. Laura mnie nienawidzi i nie ma możliwości, by to zmienić. 
- Założymy się ? - spytałam, po czym podeszłam do drzwi i szybko je otworzyłam, a do pokoju wlecieli nasi bracia i Ell, którzy oczywiście podsłuchiwali całą rozmowę. 
- Odzyskasz Lau.

*Narrator*

*Rozmowa telefoniczna*

Chłopak: Halo ?
Dziewczyna: Czy dodzwoniłam się do Davida ?
Chłopak: Tak, znamy się ? O co chodzi ?
Dziewczyna: O Laurę Marano.
Chłopak: Czy coś jej się stało ?
Dziewczyna: Nie. Ale podobno na nią lecisz, więc słuchaj uważnie: Laura jest wolna i zraniona, przez Rossa. 
Chłopak: Skąd o tym wiesz ? I po co mi ta informacja?
Dziewczyna: Mam swoje sposoby. To twoja szansa. Radzę działaś szybko.

Maia odłożyła telefon.
- Załatwione. - powiedziała do Gemmy. 
Blondynka uśmiechnęła się, pokazując rząd białych ząbków. 
- Bosko. Laura umówi się z Davidem, a ja dopilnuję, żeby Ross ich zobaczył. 
Dziewczyny przybiły sobie piątkę.
Wszystko szło po ich myśli.

----------------------------------------------------------
Tak, nie pisałyśmy od naprawdę długiego czasu. 
Ale wiecie jak to jest..... Ja miałam egzaminy, a Kicia długo chorowała....
Przepraszamy, jeśli was zawiodłyśmy.
Myślałyśmy o zawieszeniu bloga, ale nagle naszła nas wena i, jeśli będzie przynajmniej 1 osoba chętna czytać tego bloga, nie zawiesimy go. 
Pozdrawiam
- Zakochana

Mamy nadzieję, że rozdział wam się podobał. 
W kolejnym rozdziale, wiele się zmieni....
Jesteśmy już bliscy rozwiązania, więc czytajcie....
- Kicia


KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 48

Tak, tak... Opuściłam się. Nie pisałam od dłuższego czasu, ale mam nadzieję że mi wybaczycie.
Po pierwsze: powitajmy Kicię, która będzie mi pomagała. Wiecie, poprawiała ortografię (bo to taki kujon xd) i w ogóle...
Tak, czy owak... Będzie korzystać z mojego konta i podpisywać się swoją ksywką.
To tyle. Miłego czytanka (już z pomocą Kici) :)

- Zakochana.

-----------------------

Dzięki za przywitanie Zakochana :*
Jestem Kicia i będę pomagać. Mam nadzieję, że wam się spodoba, to co robię :)
Pozdrawiam

- Kicia

-------------------------

*Laura*

Film był dobry, a oglądnie go z Rossem było czystą przyjemnością.
Przez ponad dwie godziny leżałam na jego nagiej klatce piersiowej, otulona kocem i jego ramieniem.
Chłopak pachniał wiśniowymi perfumami i szamponem o zapachu jabłek z cynamonem.
Było naprawdę cudnie, więc nawet nie zauważyłam, kiedy film się skończył.
- Chyba nie śpisz, huh ?- spytał.
Pokręciłam głową, po czym ziewnęłam.
Chciałam się znaleźć we własnym łóżku, ale naprawdę nie chciało mi się wyjść na piętro.
Na szczęście chłopak mi to ułatwił.
Nachylił się, a ja narzuciłam mu ręce na szyję, po czym wyniósł mnie na górę, kierując się do mojego pokoju.
Położył mnie w łóżku, po czym przykrył kołdrą.
Gdy się podnosił, zatrzymałam go, delikatnie dotykając jego dłoni.
- Możesz zostać. - szepnęłam, gdy w oddali usłyszałam grzmot.
Zbierało się na niezłą ulewę.
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie:
- Chcesz tego ?
Kiwnęłam głową, po czym przesunęłam się trochę, by zrobić mu miejsca.
Ross delikatnie i powoli ułożył się naprzeciw mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Po chwili się odezwał:
- Bardzo się pogniewasz, jak cię teraz pocałuję ?
Uśmiechnęłam się, na co on odpowiedział tym samym, po czym się przybliżył.
Delikatnie ujął mój podbródek i musnął moje wargi.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym objęłam jego szyję, wplątując jedną rękę w jego włosy.
Aktualnie nie wiedziałam co się dzieje.
Oddałam się chwili.
Usta chłopaka naprawdę cudownie smakowały.
Po chwili jedna jego ręka bawiła się moimi włosami, drugą zaś umieścił na moim biodrze.
Po chwili się odrobinę odsunął.
- CO my robimy ? - spytał.
- Co masz na myśli ?
- Chyba nie powinniśmy się całować, przed pierwszą randką, nie sądzisz ?
Zaśmiałam się, po czym jeszcze raz musnęłam jego usta.
Chłopak uśmiechnął się przez pocałunek.
- Racja, nie powinniśmy. - odparłam ze śmiechem, po czym odwróciłam się do niego plecami, ale on mnie odwrócił i ułożył sobie w ramionach. Po czym delikatnie pocałował mnie w czoło.
O Mój Boże. Chyba go kocham.




*Riker*

Obudziłem się wczesnym rankiem. Czyli o 10.
Gdy spojrzałem obok siebie, ujrzałem tylko odrzuconą kołdrę.
Gdzie moja Nessia ?
Szybko wstałem i w pośpiechu ubrałem bieliznę i spodnie, po czym z nagim torsem zszedłem na dół, lecz ani w salonie, ani w kuchni nikogo nie było.
Nagle z tarasu usłyszałem ciche podśpiewywania.
Bingo.
Poszedłem tam, zastając moją dziewczynę, pałaszującą kanapki nad basenem.
- Hej, piękna. - przywitałem ją, całusem w policzek.
- Hej śpiochu. Myślałam, ze już nie wstaniesz. - odparła, robiąc mi miejsca obok siebie.
- Daj spokój, jest jeszcze wcześnie. -powiedziałem , całując ją delikatnie w szyję.
- Twoje rodzeństwo pojechało z rodzicami na zakupy. - uśmiechnęła się. - W końcu za tydzień święta.
- Zapomniałbym. - walnąłem się ręką w czoło. - Macie z siostrą jakieś plany  ?
- A co ?
- Może byśmy spędzili te święta razem ? - zaproponowałem.
- Byłoby super. - odparła, po czym pocałowała mnie w usta.
- Van... - odsunąłem się po chwili. - Jest jeszcze taka jedna kwestia...
Musiałem jej powiedzieć o trasie.
- Posłuchaj...
I powiedziałem jej o wszystkim.
Spojrzała na mnie po wszystkim, swoimi pięknymi oczami.
I siedziała tak przez dłuższą chwilę.

*Rydel*

- Mamo, tato, moglibyście pójść po mięso ? - wskazałam na najmłodszego. - A ty i Rocky pójdźcie po chleb, dobrze ?
Musiałam wszystkim dyrygować
Zbliżały się święta, więc trzeba się było brać do roboty.
- El. - zawołałam. - Chodź ze mną po napoje.
Gdy minęliśmy parę działów, i oswobodziliśmy się z niewygodnego wzroku mojej rodziny, chłopak bez uprzedzenia wbił się w moje usta.
Podobało mi się.
I to strasznie, ale po chwili go lekko odepchnęłam.
- Ej, wiesz, że jeśli chłopaki się dowiedzą, to mnie zabiją. Tysiące razy im przysięgałam, że mi się nie podobasz. - powiedziałam, patrząc wprost w jego cudowne oczy.
- Dells, jestem w tobie po stokroć zakochany. Chcę się tym podzielić z moimi kolegami.
- Tak, ale twoi koledzy to moi bracia, El. - przypomniałam mu. - A to nie ułatwia sprawy.
Wtedy zauważyłam Rockiego, biegnącego w moją stronę z pięcioma bagietkami.
- Pogadamy potem. - szepnęłam do chłopaka i pobiegłam pomóc bratu.
Podoba mi się El, ale...
Po tym jak przyszedł do mnie zeszłej nocy, czuję, że chłopaki go zamordują, jeśli się o nas dowiedzą.

*Ross*

Obudziłem się, gdy słońce wbiło się do pokoju brunetki.
Na swoim torsie czułem przyjemne ciepło, emanujące od Laury.
Większość dziewczyn wygląda strasznie, jak rano wstanie.
Ale nie ona.
Włosy miała rozrzucone i patrzyłam na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
- Dzień dobry. - szepnęła, uśmiechając się szeroko.
- Dzień dobry. - pocałowałem ją w czoło. - Jak się spało ?
- Zaskakująco dobrze, muszę przyznać. - podniosła się, do pozycji siedzącej.
Przeciągnęła się, po czym spojrzała na telefon, a wyraz twarzy jej się zmienił.
- Chyba będziemy musieli porozmawiać. - powiedziała poważnie.
- Dobra ? To ty się ubierz, a ja zrobię śniadanie, huh ?
- Samodzielnie ? - spytała.
Uśmiechnąłem się.
- Czekam na dole. - cmoknąłem ją w policzek i zbiegłem na dół, zrobić coś zjadliwego z tego ich dziwnego żarcia.
Zastanawiała mnie tylko jedna rzecz: o czym to dziewczyna chciała pogadać ?

*Laura*

Mało myśleć ubrałam się i zbiegłam na dół, gdzie Ross kończył robić... mleko z chrupkami.
- Nieźle, szefie kuchni. -zaśmiałam się, widząc to ,,wykwintne dania".
- Siadaj i nie marudź. - podał mi miskę.
Zaczęłam jeść, gdy zapytał:
- O czym chcesz pogadać ?
- O tym co się wczoraj wydarzyło. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. - O tym co jest między nami.
- Co masz na myśli ? - spytał powoli.
- Nie jesteśmy już wrogami, ani przyjaciółmi, udającymi parę dla mediów. Wiesz o tym. I ja również. - odparłam.
Zależało mi na tym, by w końcu powiedział, co do mnie czuje.
Bo byłam lekko zmieszana.
- Masz rację, nie jesteśmy wrogami. - stwierdził po chwili milczenia. - Właściwie, to od dłuższego czasu, chciałem o tym z tobą porozmawiać.
Tu obszedł stół, wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie, naprzeciw siebie.
- Posłuchaj mnie teraz, bo to co teraz powiem, jest dla mnie cholernie ważne, dobrze ?
Był poważny i naprawdę zaangażowany.
Damn it !
Po co ja zaczynałam ten temat ??

*Vanessa*

- Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej ? - wydarłam się.
Jak on mógł to przemilczeć ?!
- Chciałem, ale bałem się twojej reakcji.... Kocham cię i naprawdę mi na tobie zależy.
Nic nie odpowiedziałam.
Bo szczerze mówiąc: nie wiedziałam co, w takiej sytuacji.
- Za dwa tygodnie ruszanie w światową trasę, a ty dopiero teraz mi to mówisz ? - spytałam.
- Prosiłem Delly i chłopaków, żeby ci nie mówili, bo chciałem to zrobić osobiście. W odpowiednim momencie. - na chwilę urwał. - Van, proszę,..
Wstałam i skierowałam się do domu, gdzie biorąc wszystkie swoje rzeczy, ruszyłam do drzwi.
- Muszę to przemyśleć. Zadzwonię do ciebie później.
Powiedziawszy to, opuściłam posiadłość Lynchów.

--------------------------------------
I ? Czekam.... Czekamy na opinie !

- Zakochana
- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!




poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Newsy :)

Tak. Długo mnie nie było i dlatego przepraszam :(
Rozdział pojawi się już niedługo, obiecuję :(
Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście, bo nwm co bym bez was zrobiła :)
Oto trochę tego, co będzie w rozdziale 48 :*
Komentujcie !

- Zakochana

*
Chłopak pachniał wiśniowymi perfumami i szamponem o zapachu jabłek z cynamonem.
Nachylił się, a ja narzuciłam mu ręce na szyję, po czym wyniósł mnie na górę, kierując się do mojego pokoju.
Położył mnie w łóżku, po czym przykrył kołdrą.
Gdy się podnosił, zatrzymałam go, delikatnie dotykając jego dłoni.
- Możesz zostać. - szepnęłam
*

*
Delikatnie ujął mój podbródek i musnął moje wargi.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, po czym objęłam jego szyję, wplątując jedną rękę w jego włosy.
*

*
Musiałem jej powiedzieć o trasie.
- Posłuchaj...
*

*
- Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej ? - wydarłam się.
Jak on mógł to przemilczeć ?!
- Chciałem, ale bałem się twojej reakcji.... Kocham cię i naprawdę mi na tobie zależy.
Nic nie odpowiedziałam.
Bo szczerze mówiąc: nie wiedziałam co, w takiej sytuacji>
*

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 47

*Ross*

Dochodził wieczór.
Po moim nagłym ,,olśnieniu", postanowiłem zachowywać się w miarę normalnie.
Także, aż do wieczora pływaliśmy, słuchaliśmy muzyki, gadaliśmy i goniliśmy się po ogrodzie.
- Chyba powinniśmy wejść do środka. - powiedziała Laura, otulona ręcznikiem, po czym potarła zmarznięte ramiona.
Przerzuciłem nogi na bok leżaka.
- Zimno ci ?
- Strasznie. W końcu: jest grudzień ! - zaśmiała się.
Fakt, było tak ciepło, że łatwo było zapomnieć, że jest zima.
Wstałem, podszedłem do jej leżaka i podniosłem ją, jak pannę młodą.
Tylko, że ona bardziej przypominała trzęsący się, różowy embrion.
- Ross ? Ross, co robisz ? - spytała, krztusząc się śmiechem.
Wbiegłem do domu, ,,rzucając" dziewczynę na kanapę.
Lecz, niestety, potknąłem się o próg i oboje wylądowaliśmy na ziemi.
Laura, zaśmiała się, leżąc na mnie.
Jej mokre włosy dotykały moich policzków.
- Jesteś najbardziej niezdarnym chłopakiem jakiego znam. - powiedziała, wciąż mnie dotykając ciałem.
- Wiesz ? Chyba odbiorę to jako komplement. - odparłem, po czym ruchem ręki, odgarnąłem jej włosy za ucho, by móc zobaczyć jej piękne oczy.
Zaśmiała się, po czym zeszła ze mnie, i usiadła na dywanie.
Ziewnęła.
- Oj, to był męczący dzień. - powiedziała. - Jakie mój błazen ma plany na jutro ?
- Oh, coś się wymyśli. - powiedziałem, siadając obok niej. - Pamiętam za to, że kiedy mnie majsterkowali przy wątrobie, moja księżniczka obiecała mi randkę.
- Śniło ci się, lowelasie. - szepnęła.
- Oj, na pewno bym sobie tego nie wymyślił. - rzekłem.
Laura uśmiechnęła się delikatnie.
- To co ? - spytała. - Gdzie chciałbyś iść ?
- Myślałem może o Parku Wodnym, albo LunaParku, co ty na to ?
Kiwnęła parę razy głową.
- Byłoby wręcz świetnie.

*Laura*

Jeju, w życiu bym nie pomyślała, że będziemy z Rossem planować naszą pierwszą randkę.
I wygląda na to, że nie chodzi mu o randkę w stylu ,,Laury I Rossa, pary Hollywood".
Ale o naszą randkę. Prawdziwą.
O randkę byłych wrogów, a teraz..... przyjaciół ? Czy coś więcej ?
- Dobra, idę się przebrać, a potem może obejrzymy film, hm ? - powiedziałam.
- Tak, spoko. Wybiorę coś, nie śpiesz się. - odparł, po czym podszedł do naszej galerii filmów i zaczął czegoś szukać.
Pobiegłam na górę, i szybko przebrałam się w piżamę.
Znalazłam w pokoju DVD z jakąś fajną komedią i stwierdziłam, że chłopakowi może się spodobać, więc szybko zbiegłam na dół.
- Hej, Ross... Znalazłam fajny film, więc może ... ? - gdy weszłam do salonu, zobaczyłam że mamy gościa.
Zmieszałam się.
CO on tu robi ?

*Vanessa*

Było już późno, więc wszyscy kładli się spać.
Raini i Calum wrócili do swoich domów, zaraz po obiedzie.
Ellowi pozwolono przenocować na kanapie (chociaż pewnie wymknie się w nocy do Ryd), a mnie Rikuś ugości u siebie.
Gdy piękna i umyta weszłam do jego pokoju, leżał na łóżku, i czekał na mnie.
Zamknęłam drzwi, po czym podeszłam do łóżka.
Wtryniłam się pod kołdrę i wtuliłam się w ramiona mojego chłopaka.
- Ciepło ci ? - spytał.
- Kiedy jesteś obok ? Zawsze. - odparłam.
Wtedy chłopak złapał mnie za podbródek i obrócił moją twarz ku sobie.
- Kocham cię. - powiedział, patrząc prosto w moje oczy,. - Wiesz ?
Uśmiechnęłam się, po czym w odpowiedzi pocałowałam go delikatnie w usta.
- Wiem. - szepnęłam, po czym ponownie go pocałowałam, tym razem mocniej, namiętniej. - Ja ciebie też.
Wtedy chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
Delikatnie włożyła ręce w jego włosy.
Całowaliśmy się, rozmawiając przez całą noc.
Zasnęliśmy dopiero koło 3 nad ranem.

*Ross*

Chwilę po tym, jak Lau poszła na górę, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podbiegłem do przedpokoju i je otworzyłem.
- Ross. - powiedział, najwyraźniej zdziwiony moim widokiem.
Zwłaszcza, że wciąż byłem jedynie w bokserkach.
- David. - odparłem. - Cześć. Wejdź.
Przepuściłem go w drzwiach, a on wszedł i podążył do salonu.
- Co tu... em ... robisz ? - spytałem, biorąc bluzę, by się okryć.
Ubrałem ją, a chłopak spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem:
- Mógłbym cię chyba zapytać o to samo. - odparł. - Jest Laura ?
- Tak, na górze. Przebiera się. - mruknąłem. - A w gwoli wyjaśnienia: nocuję tu.
- A nie masz własnego domu, Lynch ? - spytał zgryźliwie.
- Co cię to ? - spytałem.
- Chodzą plotki, że rezygnujesz z programu, żeby jechać w trasę z zespolikiem. - powiedział, po czym znów się uśmiechnął. - Ruszacie za dwa tygodnie, dobrze mówię ? 14 dni ? Drugi stycznia i w trasę ?
Patrzyłem na niego na wpół wkurzony na wpół przerażony.
Wiem, po co to mówi.
- Ona nie wie, prawda ? - spytał.
Nie mówił imienia, ale było oczywiste, że mówił  Laurze.
- To naprawdę nie twoja sprawa. - odparłem.
Chłopak pokręcił głową.
- Mówiłem, że ją zranisz. I jesteś na dobrej drodze, by wypełnić moje słowa. - uśmiechnął się. - Oby tak dalej, Lynch.
- Hej, Ross... Znalazłam fajny film, więc może ... ? - Lau wbiegła do salonu w piżamie z jakimś DVD w ręce.
Wyglądała pięknie i pociągająco, więc najchętniej bym się na nią rzucił i ją pocałował.
Ale był jeden problem: David.
- David. - powiedziała po chwili. - Hej, co ty tutaj...?
- Też mi cię miło widzieć, słońce. - powiedział, po czym do niej podszedł i z zaskoczenia pocałował ją w policzek.
Nie powiem, zagotowało się we mnie.
- Wpadłem, bo wiem, że twoja siostra nocuje u Lynchów i myślałem, że może umilę ci wieczór. - pokazał na film i paczkę z popcornem, które przyniósł. - Ale widzę, że masz już miłe towarzystwo. - Tu spojrzał na mnie z udawanym uśmiechem.
- Um... Tak, tak jakoś wyszło, że Ross jest u mnie. Wybacz, może innym razem ? - zapytała.
- Jasne, piękna nie ma problemu. - znów się wyszczerzył. - Pewnie po nowym roku będziesz miała więcej czasu, prawda ?
Pytanie zadał Laurze, lecz to na mnie spojrzał porozumiewawczo.
- Tak, na pewno. - uśmiechnęła się, nie wiedząc na szczęście o co mu chodziło.
- Dobra, to ja będę leciał. - cmoknął ją w policzek. - Pa, kochana. Narka, Ross. Miło było.
I wyszedł.
- Działa mi na nerwy. - mruknąłem, zamykając za nim drzwi.
- Weź, to mój przyjaciel. - odparła, siadając na kanapie.
- Zapomniałaś już, jak się na mnie rzucił w klubie, na gali ?
- To ty się rzuciłeś na niego, KOCHANIE. - zaśmiała się, po czym pokazała na miejsce obok siebie, żebym koło niej usiadł.
Zrobiłem to.
Gdy usiadłem, dziewczyna cały czas patrzyła na moją bluzę.
- Wolałam cię bez niej. - szepnęła.
Zaśmiałem się, po czym szybko zdjąłem ją, zostając w samych bokserkach. Wtedy ona włączyła film i zgasiła światła, po czym usiadła obok mnie.
Nie minęła chwila, a siedziała, wtulona w moje nagie ciało.
Nie powiem, ale gdy przykryła nas kocem, było naprawdę. NAPRAWDĘ miło.



-----------------------------------------------------

I jak ? Raura jest słodka, a niedługo będzie jeszcze lepiej !
Tylko te złe planu Davida, no i Teamu Gemma + Maia...

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !

Kolejny rozdział za DUŻO komentarzy :*

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 46

Jak wam minął tydzień, kochani ? ^^
Mnie średnio, ale nieważne xd
Napisałam ten rozdział w 4 różnych wersjach, po czym stwierdziłam, że ta jest najlepsza i ma najlepsze zakończenie :*
Mam nadzieję, że Wam się spodoba !
Proszę, komentujcie !

~ Samotna.

--------------------------------------

*Laura*

Miałam setki myśli w głowie, stając tak na przeciw niego.
- Laura, ufasz mi ? - zapytał po krótkiej chwili.
Przygryzłam dolną wargę.
Po chwili namysłu, opuściłam ręce.
- Tak. - odparłam. - I mam nadzieję, że ty również mi ufasz.
Kiwnął głową.
- Ok, to skoro mamy zostać tu przez najbliższe dwa dni, może basen ?
Chłopak na to przystał, po czym, przeszukując torbę, ze zdziwieniem stwierdził, że Ryd spakowała mu bokserki.
Tak więc, boje poszliśmy do pokoi. Na czas jego pobytu, dałam mu pokój gościnny, więc, oboje poszliśmy do ,,siebie" i się przebraliśmy.

*Maia*

Ubrałam sukienkę i wyszłam zza parawanu.
Wzdrygnęłam się, gdy na fotelu w rogu, ujrzałam blond osóbkę.
- Nie... nie słyszałam jak weszłaś... - powiedziałam do niej.
Dziewczyna odgarnęła włosy do tyłu:
- Twój menadżer mnie wpuścił. - powiedziała, po czym, rzuciła na stół przed sobą kopertę, z której wysypało się parę zdjęć. - Proszę. Wszystko poszło zgodnie z planem.
Spojrzałam na zdjęcia, biorąc do ręki jedno z nich.
- Jak ty.... ?
- Urok osobisty. - powiedziała. - Poza tym, wiem, że Laura nic nie wie, o tym, co on zamierza. O niczym nie wie, on o niczym jej nie powiedział. Pomyśl jak bardzo go znienawidzi, gdy się dowie...
- Zajmę się wszystkim. - przerwałam jej, wpatrując się w zdjęcie.
- Lepiej się pośpiesz. - odparła, wstając. - Zostało dokładnie 13 dni.
- Zrobię to w 10. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Powodzenia na wywiadzie. I do zobaczenia niedługo. - powiedziała, po czym wyszła.
Plan był prosty: zniszczyć Raurę.
Oni niczego się nie spodziewali, a ja miałam broń z dwoma nabojami i 10 dni, na zrealizowanie tego planu.

*Rydel*

- Chłopcy ! - zawołałam. - Zamknąć japy ! Gadam przez telefon !

*rozmowa telefoniczna*

R: Wybacz, ale te małpy nie chcą się zamknąć.
L: (śmiech) nie ma sprawy. Mam tu taką jedną małpkę, zapomniałaś ? Sama mi ją do domu wepchnęłaś.
R: Tak, ale wyjdzie wam to na dobre, zobaczysz.
L: Może.... (w tle: : LAU, IDZIESZ ??)
R: Czy to był Ross ?
L: Tak, idziemy popływać, a ja siedzę w pokoju i się ubieram od jakichś 20 minut.
R: Oh, to nie będę przeszkadzać. Bawcie się dobrze.
L: Ta, może... Pa, zdzwonimy się później.

Odłożyłam telefon na blat, po czym odwróciłam się.
- Jezus Maria ! Chryste ! - zawołałam, gdy zaraz przed moją twarzą pojawiła się twarz Ella.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak uduchowiona, Dells. - powiedział, odgryzając kawałek, trzymanego przez siebie jabłka.
Spiorunowałam go za to wzrokiem, więc zmienił temat:
- To była Laura ?
- Tak.
- Jak jej idzie z Rossem ?
- Co masz na myśli pytając: jak jej idzie ? - spytałam zdziwiona.
- No... To widać, że on na nią leci, myślałem, że ona to wie...
- To bardziej skomplikowane niż nam się zdaje, Ell...
- Aha. - mruknął, myśląc najwyraźniej o czymś zupełnie innym. - Mam pytanie.
Spojrzałam na niego wzrokiem typu ,,Mów !".
- Więc... Rocky ma dziewczynę, Riker też, Ross również, nawet Ryland.... I.... tak sobie myślałem, czy może nie poszłabyś ze mną kiedyś na jakiś film, czy... czy coś. - powiedział, gapiąc się., po części na swoje ręce, po części na swoje buty.
- Ell ? - spytałam. - Czy ty proponujesz mi randkę ?
Kiwnął głową niepewnie.
- Riker cię zabije, jak się dowie. - powiedziałam.
- Wiem, ale jestem gotowy zaryzykować.
OOO, jak słodko !
- Tak, z chęcią pójdę z tobą na randkę. - powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym zawył ze szczęścia:
- Co ci, Ell ? - spytał Riker, wchodząc do kuchni.
- Em..,.. Nic. - powiedział chłopak, po czym posłał mi uśmiech pełen szczęścia i poszedł do salonu.

*Laura*

Wzięłam ręcznik i książkę, po czym zbiegłam na dół, gdzie zastałam Rossa w granatowych bokserkach i zielonym ręcznikiem, którym obwiązał sobie pas.
- Długo każesz na siebie czekać, księżniczko. - powiedział, po czym się skłonił.
- Nie rób z siebie nadwornego błazna, Ross. - powiedziałam, nakładając na nos fioletowe RayBany.
Idealnie pasowały do mojego stroju.
- Tak, jest. - zasalutował. - Czy mogę panią prosić na kąpiel ?
Prychnęłam, po czym minęłam go, kierując się na zewnątrz.
Na stoliku pod parasolem, leżał talerz pełen różnego rodzaju owoców i dwie szklanki z sokiem. Po obu jego stronach stały leżaki.
- Wszystko przygotowałem. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i kładąc je na leżaku z prawej. - Proszę, basen czeka.
Spojrzałam na niego.
Był miły i uprzejmy.
Ok, kim ten ktoś jest i co zrobił z moim Rossem ?!
Wait, wat Laura ? Twoim Rossem ?

*Ross*

Dziewczyna stała i patrzyła się na mnie przez dużą chwilę.
Nie, żeby mi się to nie podobało, ale to chyba nie najlepiej, jak się tak zawiesza, prawda ?
Podszedłem do niej powoli.
- Lau ? - spytałem.
Spojrzała mi prosto w oczy, jakby starała się z nich coś wyczytać.
Ale nie mogłem rozgryźć, co...
Złapałem więc, jej dłoń i podniosłem w górę.
Następie delikatnie ucałowałem jej dłoń.
To ją ocuciło.
- Czy ty właśnie pocałowałeś moją dłoń ? - zapytała, po czym się uśmiechnęła i zaśmiała.
I nagle mnie to uderzyło. W jednej chwili. W jednej sekundzie.
Spojrzałem na nią: wciąż się uśmiechała, stojąc przede mną w kostiumie kąpielowym.
Jako moja udawana dziewczyna.
Znam ją przeszło od 3 lat.
A dopiero teraz to zrozumiałem: zależy mi na niej.
Zależy mi na niej bardziej, niż na kimkolwiek innym.
Gdy jest w pobliżu, czuję się lepszym człowiekiem.
Jej uśmiech rozświetla nawet najciemniejsze ciemności.
Chyba... Chyba ją kocham.

--------------------------------------------------

,,CHyba ją kocham". O mój Boże ! Tyle czekałam na ten dzień ! Nareszcie <3

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 45

Miałam kiepski dzień..... Więc po tygodniu szkoły, postanowiłam rozweselić siebie (i może i was) dodając rozdział numer 45 :)

Enjoy it !
~ Samotna :c:

*Laura*

Pod mój dom zajechaliśmy przed ósmą.
Wysiadłam z samochodu, a zaraz za mną Ross.
Przez całą drogę, teoretycznie nic nie mówił, co wzbudziło we mnie jeszcze większy strach.
Gdy wygrzebałam z torebki klucze i wprowadziłam go do środka, chłopak zaproponował, że zrobi nam śniadanie.
- Nie. - powiedziałam od razu, rzucając moje rzeczy na kanapę. - Nie ma mowy. Nie będziesz marnował także i moich jajek.
- No weź. Pozwól się zaskoczyć. - powiedział z nutką namiętności w głosie. Jak jakiś zboczeniec.
- Dobra. Pójdę się przebrać w coś domowego, a ty masz pół godziny na zrobienie czegoś jadalnego. - powiedziałam.
Chłopak kiwnął głową, po czym z uśmiechem pobiegł do kuchni.
Przewróciłam oczami (chyba po raz setny tego dnia), po czym poszłam na górę, do swojego pokoju.
Szybko ubrałam coś po domu.
Odczekałam dokładnie 30 minut, po czym zeszłam na dół.

*Ross*

Się wrobiłem. Przecież ja totalnie nie umiem gotować ! Zwłaszcza, że siostry Marano mają jakieś dziwne rzeczy w tej lodówce. CO to w ogóle jest ? Kotlety sojowe ? Jak kotlety mogą być bez mięsa ?
Ser słodki 0% cukru. Wat ?
Cóż, chyba trzeba skorzystać z planu b.
Wziąłem telefon i wykręciłem numer mojego starego znajomego.
*rozmowa telefoniczna*
Mężczyzna: Fast Breakfast, czym mogę służyć ?
Ja :  Matt, stary, potrzebuję twojej pomocy !
M:  Ross, hej ! Dawaj, co tym razem ?
J: Potrzebuję czegoś pysznego, ale co się robi w trymiga.
M: Chyba mamy coś takiego. Gdzie przywieść ?

Podałem mu adres, po czym dodałem, by się pośpieszył.
Zostało mi tylko 20 minut.
Po 15 Matt zadzwonił do drzwi, trzymając w ręku siatkę z moim zamówieniem.
- Czemu to takie pilne ? - spytał, gdy podałem mu gotówkę.
- Założyłem się z dziewczyną, że zrobię pyszne śniadanie, a sam wiesz, że nie umiem gotować.
Chłopak zaśmiał, podając mi jedzenie.
- Nigdy się nie zmienisz Ross, huh ? Dzwoń kiedy twoja dziewczyna znów cię wyzwie na gotowanie ! - powiedział, po czym skleił ze mną piątkę i zaczął odchodzić.
- Dzięki, Matt. Znów mnie ratujesz ! - krzyknąłem jeszcze za nim, po czym szybko zamknąłem drzwi i wróciłem do kuchni.
Wyjąłem z opakowania, jeszcze ciepłe tosty i położyłem je na dwóch talerzach.
Wyglądały zbyt idealnie, więc podźgałem je parę razy widelcem. Sam nawet nie wiem czemu.
Następnie utopiłem je w morzu keczupu, po czym położyłem na stole, razem z dwoma szklankami... FU.... soku ananasowo-bananowego, jedynego jakiego miały w lodówce.
Szybko wyrzuciłem jeszcze opakowania po tostach do kosza na śmieci, kiedy Laura zeszła na dół.
Zmarszczyła brwi, gdy dotarł do niej pyszny zapach jedzenia.
- Sam je zrobiłeś ? - spytała podejrzliwie, podchodząc do stołu i z brakiem wiary spoglądała na ,,moje" tosty.
- Sam. Za kogo ty mnie masz ? - mruknąłem, po czym podszedłem do niej, by odsunąć jej krzesło.
Usiadła. Wyciągnęła rękę po szklankę soku i pociągnęła łyk ze szklanki.
- Jak ty to możesz pić ? - spytałem, siadając naprzeciw niej. - Smakuje okropnie.
- Nessa kupuje ekologiczne żarcie. - mruknęła. - Więc, nie mam wyboru. Chyba że sama będę robić zakupy. A uwierz: nie chce mi się.
Uśmiechnąłem się.
- To... Smacznego. - powiedziałem.

*Laura*

Co za podły oszust.
Mogło by mu się udać, gdyby nie fakt, że od dobrego miesiąca Vanessa nie kupiła chleba tostowego. Sera, który był w tych ,,zrobionych przez Rossa"  również nie było nigdy w lodówce.
Mimo to, zjadłam pyszne śniadanie.
Zdemaskuję go, po nim, a co ?!
Gdy skończyliśmy jeść, chłopak zaoferował, że pozmywa.
- Oj, daj spokój ! - powiedziałam.
Wzięłam talerze i ruszyłam do kuchni.
Chłopak od razu wstał i poszedł za mną.
- To może ja śmieci wyrzucę, co ? - zaproponował.
- Czemu ? - spytałam, otwierając kosz. - Czyżbyś bał się tego, co tam znajdę ? - mruknęłam, wyciągając z niego opakowania po tostach z jakiejś knajpki.
Chłopak się zaczerwienił, po czym przetarł nerwowo włosy.
- Taki z ciebie kucharz, co ? - dodałam, wyrzucając do kosza z powrotem opakowanie.
- Sorka, Lau... przepraszam. Serio. - powiedział, podchodząc do mnie powoli. - Chciałem ci po protu zrobić pyszne śniadanie, ale przez te wasze nieciekawe składniki i moje... dość przeciętne umiejętności w gotowaniu...
- Jest ok. - powiedziałam, gdy był metr ode mnie. - Po prostu nie musisz mi imponować tym, jak gotujesz. Mogłeś jawnie coś zamówić i też było by dobrze, ok ?
Chłopak kiwnął głową, po czym stanął naprzeciw mnie. Po sekundzie zastanowienia, położył mi ręce na biodrach.
Chciałam się cofnąć, lecz już opierałam się o róg blatu, więc nie było mowy.
- Pogadajmy o czymś innym, co ? - zaproponował.
Zalała mnie fala gorąca.
- O czym na przykład ? - wydusiłam.
- O wczorajszej nocy. - powiedział.
Coraz cieplej....
- Nie wiem o czym mówisz... - odparłam, zaplatając mu ręce na szyi.
Teraz to jego policzki zróżowiały.
Byliśmy blisko. Bardzo blisko. Za blisko.

*Vanessa*

- Może to był błąd, żeby ich tam wepchnąć ? - powiedziała cicho Delly.
Upiłam łyk soku, po czym odparłam:
- No weź, Dells ! Co złego może się stać ? Najwyżej ustalą, że wolą się przyjaźnić.
- Albo się pozabijają. - mruknęła dziewczyna.
- Przestań, moja siostra go kocha... Wiem to. Będzie udawać, że go nienawidzi, ale ja ją znam.
- Też mi się zdaje, że Ross ma do niej słabość. I może dlatego powinniśmy ją stamtąd wydostać ?
- Co masz na myśli ? - spytałam,. sprawdzając, czy chłopcy wciąż się w salonie i grają w gry, i że nikt nie słyszy naszej rozmowy.
Poszli tam, zaraz po wyjściu Raury i siedzą tam od bitej godziny.
Raini też była z nimi.
Więc, same z Delly piłyśmy sok przy wysokim blacie w ich kuchni.
- Ross wie, jak działa na dziewczyny. Boję się, że źle to wykorzysta...
- No weź... - odparłam. - Mówię ci: nic im nie będzie.
Delly odpuściła.
Wypiła jeszcze łyk, po czym powiedziała, że pójdzie do toalety,.
I nagle naszły mnie wątpliwości: co jeśli Lau nie jest w nim zakochana, a ja się pomyliłam ?n
Najpierw wciągnęłyśmy ich w związek, teraz mieszkanie razem... Ale to tylko dwa dni... Nic im nie będzie...
No nie ?

*Ross*

Najchętniej w jednej chwili wbiłbym się w usta brunetki. Ale... Wolę, żeby to ona to zrobiła.
Skoro zaczęła, to niech skończy, prawda ?
Położyłem ręce na jej biodra i przyciągnąłem jeszcze bliżej, tak, że stykaliśmy się ciałami, i czułem bicie jej serca.
Biło szybko. Naprawdę szybko.
- Dobrze wiesz o czym mówię. - powiedziałem.
Pokręciła głową.
- Nie, niestety.
- Mam ci może przypomnieć ? - zapytałem. - Czy może sama chcesz to zrobić ?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Ostatnio takie gierki były u nas na porządku dziennym.
A mnie się to podobało.
Jedną rękę przeniosła na moje ramię, drugą zaś odgarnęła kosmyk z mojej twarzy.
Zasady tej gry były proste: kto nie wytrzyma presji i pocałuje drugie.
Zbliżyłem twarz blisko jej, a gdy nasze usta dzieliły milimetry, szepnąłem:
- Wiem, że chcesz mnie pocałować.
W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Laura puściła mnie, lecz ja nie chciałem puścić jej.
- Puść mnie. - powiedziała złowrogo, po czym wybuchnęła śmiechem.
Powlokła się do holu, a ja za nią, obejmując ją od tyłu.
Gdy chwyciła za klamkę, pocałowałem ją w szyję, a ona się słodko zaśmiała.
Wtedy stanąłem z nim twarzą w twarz, po raz pierwszy.

*Laura*

- Alex ? - spytałam chłopaka, zdejmując z siebie łapska Rossa.
Chłopak w drzwiach, uśmiechnął się niepewnie.
- Hej, Laura... Em... Reżyser mnie przysłał. Mogę... um... wejść ? - spytał.
Byłam lekko zdziwiona, lecz wpuściłam chłopaka do środka.
- Ross to jest Alex, Alex: Ross. - przedstawiłam ich sobie, gdy wszyscy znaleźliśmy się w salonie.
Usiadłam na kanapie, Ross obok mnie, Alex na przeciw.
Podali sobie dłonie, po czym Alex zaczął:
- Więc reżyser mnie przysłał, żebyś wybrała jedną z tych dat na sesję do magazynu modowego. - podał mi kartkę z pięcioma datami.
Najbliższa była jutro - odpada, jestem uziemiona z Rossem.
Kolejna za trzy dni - jak dla mnie bomba.
- Może być za trzy dni. - powiedziałam, oddając mu kartkę.
- 20 grudnia. Ok, zapiszę. A po drugie: Ross, twoja siostra dzwoniła do studia i mówiła, że masz zamiar zrezygnować z....
- Tak, tak ! - zawołał nagle, pobudzony Ross. - Wyjaśnię to szefowi po jutrze, kiedy mam umówione spotkanie, dobrze ?
- Z czego rezygnujesz Ross ? - spytałam.
- Oh, z premii, nieważne. - bąknął szybko.

*Ross*

Spojrzałem na Alexa wymownie. Ona nie może się dowiedzieć. Nie teraz. Nie od niego.
Chyba zrozumiał, po wstał.
- Ok, w takim razie będę się zbierał. - powiedział.
Laura uśmiechnęła się, po czym podeszła do niego i przytuliła go na pożegnanie.
Gdy odprowadzała go do drzwi, słyszałem jak jej mówi, że dostał rolę w naszym serialu, i, że już nie może się doczekać kolejnego spotkania z nią .
Ugh, niech już sobie idzie ! Po chwili Laura wróciła do salonu.
- Więc, teraz szczerze: z czego rezygnujesz ? - spytała, krzyżując ręce na piersi.
Nie mogę jej powiedzieć. Nie w tej chili, bo to by ją załamało.

------------------------

Bum ! A czo ten Ross kombinuje ?

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA ! 

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 44


*Narrator*

- Nie ma mowy ! - krzyknęła oburzona Laura, z tych emocji, przechodząc do pozycji siedzącej.
- Właśnie ! Porąbało cię chyba ! - dodał równie wkurzony Ross.
Delly spojrzała z uśmiechem na Vanessę.
- Patrzcie państwo, jacy nagle zgodni ! - zaśmiał się Calum, biorąc do buzi garść żelków.
- Sorry, brat. - mruknął Riker, klepiąc młodego po plecach.
- To chore i tyle ! - krzyknęła Laura.
- Ej... Nie mówię, że od razu macie się ze sobą przespać ! - wrzasnęła Rydel, wciąż rozbawiona. - Macie spędzić ze sobą 2 dni.
- Tak. Bez wychodzenia z naszego domu. - dodała Vanessa.
- Jesteście walnięci... - podsumowała Laura.
- Nawet jeśli... Nie macie wyboru. - odparła Raini.

*Laura*

Mam z nim mieszkać przez 2 dni ! 2 dni !
Nie wierzę..... CO za hieny !
Odwdzięczę się.
Ross zakręcił. Wypadło na mnie. Suuuuper....
- Wyzwanie, czy pytanie ?
- Wyzwanie. - odparłam szybko, bojąc się pytania, które zapewne chciał mi zadać.
- A więc: wyzywam cię, byś powiedziała mi, co do mnie czujesz. - powiedział pewnie, patrząc prosto w moje oczy.
Dostrzegłam w nich niebezpieczną pewność siebie.
Oj, nie fajnie....
- Jesteś naprawdę miłym chłopakiem. - odparłam od razu.
- Nie proszę, żebyś mnie określiła, tylko powiedziała, co czujesz.... - dodał szybko, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
Chytry uśmieszek wkradł się na jego twarz.
Drwił sobie ze mnie, w naprawdę podły sposób !
Powiedziałabym co myślę, gdyby nie Gemma, która nie była mi zbyt bliska i pewnie nie wiedziała, że udajemy.
Ale na szczęście ona mi to ułatwiła.
- To ja skoczę do toalety i będę się zbierać. - obwieściła, po czym poszła do domu.
Gdy zamknęły się za nią drzwi, Ross ponaglił:
- Laura ?
- Już. Czuję, że już cię aż tak mocno nie nienawidzę.
Chłopak spojrzał na mnie typu ,,Serio ?".
- Nie kłam, Lau... - szepnęła Van.
Spojrzałam na nią groźnie....
Niech się przymknie, z łaski swojej.

*Ross*

Czyżby Laura bała się przyznać ?
Nie wierzę !
Ona serio może być we mnie zakochana !
Zanim jednak zdążyłem o to spytać, na patio wróciła Gemma.
- Miło się z wami siedziało, ale chyba powinnam wracać. Dochodzi pierwsza w nocy, a obiecałam tacie, że wrócę wcześniej. - uśmiechnęła się, po kolei żegnając się z każdym. - Jeszcze raz: dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma sprawy. - odparła jej Dell. - Wpadaj częściej.
Później wszyscy przenieśliśmy się do holu, by ją pożegnać.
- Gdzie masz samochód ? - spytałem jej.
- Oh, przyszłam na nogach....
- Żartujesz ? - spytała Delly. - O tej porze niebezpiecznie chodzić samemu. Ross, może ją odwieziesz ?
- Tak, jasne. - odparłem normalnie.
- Och, nie trzeba.... - szepnęła Gemma.
- Oj, daj spokój. - powiedziałem,. po czym ubrałem skórzaną kurtkę.
Następnie wszyscy obwieścili mi, że pójdą się położyć, więc żebym wziął swoje klucze.
Gdy się pożegnaliśmy, Delly powiedziała mi na ucho, bym pocałował Laurę na pożegnanie, żeby Gemma wiedziała na sto procent, że jesteśmy parą.
Tak więc zrobiłem.
Zanim wyszliśmy, podszedłem do Laury i z zaskoczenia wbiłem się w jej usta.
Jej pierwszy odruch (odepchnięcie mnie) się nie udał. Chwyciłem jej ręce, tak, że nie mogła mnie uderzyć, więc szybko odwzajemniła pocałunek.
- Widzimy się potem. - mruknęła, kierując się na schody.
- Widzimy się... - odparłem, po czym skierowałem się z Gemmą do samochodu.
Po chwili jazdy znaleźliśmy się pod jej domem.

*Gemma*

- Jeszcze raz dzięki, Ross. - powiedziałam, uśmiechając się.
- Nie ma sprawy. Pozdrów ojca. Powiedz mu, że w poniedziałek zrobimy kolejną próbę, dobrze ?
- Oczywiście. - odparłam.
Dobra, czas wtoczyć nasz plan w życie.
Nachyliłam się i patrząc w oczy blondyna, przyłożyłam wargi do jego ust.
Zaczęłam go całować, wkładając mu dłonie we włosy.
Przez chwilę nie reagował, lecz zaraz chwycił podczas pocałunku moje ręce, odsunął je i się cofnął.
- Wybacz, Gemma. - powiedział. - Nie jestem zainteresowany.
Nic nie powiedziałam, więc dodał:
- Mam dziewczynę.
- Ale ty jej nie kochasz. - odparłam.
- Mylisz się. Kocham ją. I to bardzo.
Buzowała we mnie złość.
- Dobranoc. - mruknęłam, po czym szybko wysiadłam i pobiegłam do domu.
Co za debil ! Jeszcze zobaczy na co mnie.... to jest: nas stać !

*Ross*

Po tej... Dość niezręcznej sytuacji z Gemmą szybko, najszybciej jak się dało wróciłem do domu.
Wszedłem do domu, rzucając klucze na blat.
Następnie wypiłem szklankę soku, żeby się ogarnąć.
Dopiero teraz zobaczyłem, że było już prawie wpół do drugiej, i nagle zachciało mi się strasznie spać.
Poszedłem na górę.
Zaglądnąłem po kolei do pokoi.
Rydel spała u siebie, wtulona w... Ella, który był... o mój Boże.... bez koszulki.
Zrobiło mi się niedobrze, więc szybko zamknąłem drzwi.
U Rika musiały się dziać dziwne rzeczy, bo on spał na obrzeżku, obejmując ramieniem Vanessę, rozwaloną na prawie całym łóżku; kołdra za to była po drugiej stronie pokoju.
Nie wnikam.
W kolejnym pokoju, jednym z gościnnych - rodzice spali cicho i spokojnie.
W drugim gościnnym - Raini leżała na łóżku i smacznie chrapała, a Worthy - mój biedny kumpel - leżał z twarzą w bufiastym dywanie.
Zamknąłem i te drzwi, po czym podążyłem do siebie.
Okazało się, że ani Rocky ani Ryland jeszcze nie wrócili.
Oczywiście.... Laura spała sobie spokojnie na moim łóżku. A raczej na jego połowie - drugą chyba zostawiła mnie. Miło.
Ściągnąłem koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach, po czym szybko umyłem zęby i przeczesałem włosy.
Po czym po cichu ułożyłem się na łóżku, tyłem do pleców Laury.
Chyba przez przypadek uderzyłem ją łokciem, bo momentalnie się obudziła.
Przygotowałem się na krzyk, typu ,,Co mnie budzisz, baraaanie ???"
- O, Ross ? To ty ?
- Tak. - odparłem zdziwiony. Gdzie krzyk ? - Przepraszam jeśli cię obudziłem.
Przetarła oczy.
- Nie... Nie ma sprawy....
Wtedy zauważyłem, że ma na sobie koronkową piżamkę Rydel.
Ledwo mogłem oderwać od niej wzrok.
- Odwiozłeś Gemmę ?
- Tak... I Laura, chyba muszę ci coś powiedzieć...
,,Ona mnie pocałowała".
Popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
- Ja..... - spojrzałem w jej oczy. Były zmęczone. Nie ma mowy, bym ją jeszcze tym dołował. Nie teraz.
- Ja też aż tak cię nie nienawidzę. - powiedziałem.
Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo.
Dźwignęła się do pozycji siedzącej, podczas, gdy ja leżałem na plecach.
Następnie spojrzała przez chwilę w moje oczy. Później przeniosła wzrok na moje usta i znów na oczy.
Było dość ciemno. Jedyne światło pochodziło od księżyca i wdzierało się do pokoju, poprzez niezasunięte w niektórych miejscach rolety.
W tym świetle wyglądała naprawdę pięknie.
Koronkowa sukienkowata piżama, odsłaniała jej szczupłe ramiona, a rozpuszczone włosy, spływały falami, na plecy.
Dziewczyna posłała mi nieśmiały uśmiech, po czym przytrzymując włosy po jednej stronie, nachyliła się i przyłożyła wargi do moich ust.
Powoli, delikatnie...
Ledwo musnęła moich warg, ledwo nasze usta się spotkały, ona już je oderwała i będąc jakieś 10 centymetrów nade mną, szepnęła:
- To dobranoc.
Miałem ochotę znów ją pocałować. Musiałem się jednak powstrzymać.
- Dobranoc. - szepnąłem, patrząc na nią bez przerwy.
Uśmiechnęła się, po czym położyła się plecami do mnie.
Patrzyłem na nią przez dłuższą chwilę.
Lecz dopiero, gdy upewniłem się, że śpi dobrze, postanowiłem przełączyć się na stan spania.

*Laura*

Obudziłam się wcześnie rano.
Gdy spojrzałam na zegarek, nie było nawet 7 rano.
Przetarłam oczy.
Jasne, poranne światło słońca poraziło mnie.
Obróciłam twarz i zobaczyłam śpiącego Rossa.
Wyglądał tak słodko, tak niewinnie....
Wczoraj w nocy po raz pierwszy go pocałowałam. No, po raz pierwszy z własnej woli.
Ale było to dość miłe. I ekscytujące.
Ogólnie, samo przebywanie z nim w ostatnim czasie wywoływało u mnie gęsią skórkę.
Z jednej strony.. Nie chciałam spędzić z nim pełnych 48 godzin pod jednym, dachem sam na sam.
Ale z drugiej.... To może być... ciekawe doświadczenie.
Zdjęłam z siebie po cichu kołdrę, którą dzieliłam z chłopakiem.
Bez najmniejszego szmeru, siadłam na łóżku i zaczęłam przeczesywać włosy palcami.
Nagle poczułam jak coś łapie mnie za łokieć.
Odwróciłam się, omal nie uderzając w twarz chłopaka, który był dosłownie parę milimetrów ode mnie.
- Wystraszyłeś mnie !
- Przepraszam ! - zawołał..
Westchnęłam, po czym obdarzyłam go uśmiechem i wstałam.
Na pufie w rogu dostrzegłam ubrania na wieszakach. Pewnie Ryd mi je wcześniej przyniosła. Jak ja ją kocham !
- Jeśli nie masz nic przeciwko.... Pójdę się przebrać, dobrze ? - powiedziałam, biorąc ubrania do ręki.
- Jasne, nie krępuj się. Wiesz, gdzie jest łazienka.... - mruknął, ponownie wkładając nos w poduszkę.
Poszłam więc do łazienki i szybko ubrałam się w ciuchy Dells.
Dziwne... Były mojego rozmiaru... I totalnie nie w stylu mojej przyjaciółki.
Odłożyłam piżamę D na półkę Rossa, po czym wyszłam z łazienki.
- Wow. - wyrwało się chłopakowi. Przez chwilę patrzył na mnie tak jakoś dziwnie, po czym dodał:
- Ślicznie wyglądasz... Naprawdę... Naprawdę ślicznie.
Zczerwieniały mi policzki. Damn it !
- Dziękuję.- odparłam.
Chwilę tak staliśmy, po czym on odchrząknął, przeczesał ręką włosy i rzekł:
- Może zjemy śniadanie ?
Ten pomysł mi się spodobał, zwłaszcza, że mój żołądek po prostu domagał się jedzenia.
- Co proponujesz ? - uśmiechnęłam się.
- Jajka sadzone ? - zaproponował.
- Brzmi świetnie.
Chłopak posłał mi uśmiech, po czym zeszliśmy na dół.
Nikogo jeszcze nie było, więc chłopak wyciągnął jajka, patelnię i włączył kuchenkę.
Ja, usadowiłam się na wysokim krześle i przypatrywałam mu się.
Nawet dobrze mu szło. Tylko dwa jajka wylądowały na ziemi, podczas jego (dziwnych, muszę powiedzieć) akrobacji z jedzeniem i patelnią.
- Kuźwa. - mruknął pod nosem. (sorry, za przekleństwo xd - od aut.)

*Ross*

Schyliłem się, by pozbierać resztki jajek, kiedy Laura już była przy mnie, w kuckach, z ręcznikiem w ręce, starając się, jakoś oczyścić naszą podłogę.
- Dam sobie radę. - powiedziałam ostro, biorąc od niej ręcznik.
- Ta, jasne. - zaśmiała się, wzięła z blatu papier kuchenny i zbierała żółtka.
- Co się tu dzieje ? - usłyszeliśmy głos z salonu.
Odwróciliśmy się w tamtym kierunku, w tym samym czasie, przez co OCZYWIŚCIE uderzyliśmy się głowami.
Laura jęknęła z bólu.
- Debil. - rzuciła, po czym wstała.
Również wstałem, zostawiając na ziemi papkę z jajek i papieru kuchennego.
W salonie stali.... wszyscy.
DellyVanessa, Riker, Rochy, Ryland, Raini i Calum.
- Ross próbował zrobić jajka. - powiedziała Laura, rozmasowując głowę. - Jak widać, z mizernym skutkiem.
Spojrzałem na nią z poirytowaniem.
- Rozumiemy... - mruknął Riker.
- A nie powinniście być już u nas ? - zapytała Vanessa.
Fakt, głupie wyzwanie.
Laura przewróciła oczami.
- Już idziemy. - powiedziała. - Tylko wezmę swoje rzeczy...
Chciała się przebić przez mur naszych przyjaciół, lecz Rydel ją zatrzymała, podając jej wszystkie jej rzeczy.
Też chciałem ich minąć, lecz mnie zatrzymał Riker. Cholera.
Podał mi czarną torbę, mówiąc:
- Spakowałem ci wszystkie potrzebne rzeczy.
Spiorunowaliśmy ich z Laurą wzrokiem.
- 48 godzin. Bez wychodzenia. No chyba, że w ekstremalnych przypadkach. - powiedziała Delly, a wielki uśmiech zagościł jej na twarzy.
Laura znów przewróciła oczami, po czym patrząc z nienawiścią na każdego z naszych przyjaciół, opuściła nasz dom, kierując się do samochodu.
- Chodź, Ross. - zawołała wściekła.
- Nie każ jej czekać, kochasiu. - upomniał mnie Rocky.
Spojrzałem na niego z miną typu ,,Stul twarz", po czym bez słowa wyszedłem przed dom i wsiadłem na miejsce pasażera, do samochodu sióstr Marano.
- Zapowiadają się ciekawe 2 dni. - mruknąłem, zapinając pas.
- Ugh, weź nawet nie przypominaj. - bąknęła, po czym ruszyła, z piskiem opon.

---------------------------------------
Przepraszam, że długo nie pisałam. Poprawię się, obiecuję ! c:
A teraz liczę na szczere opinie i dużo komentarzy ! :)

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 43 ,,Szach mat, Ross"

*Rydel*

Zaczęłam razem z mamą nosić desery - porcję lodów w różnych smakach, z owocami i bitą śmietaną.
Lecz gdy weszłam do dużego pokoju, dwa krzesła były puste.
Laura i Ross.
- A gdzie.. ? - zapytałam.
- Laura poszła do toalety, a Ross pobiegł za nią. - wytłumaczył szybko Rocky, czekając ze zniecierpliwieniem, jak podam mu lody.
- Co oni tam mogą robić ? - spytałam cicho, kładąc deser przed Gemmą.
- Mam parę pomysłów. - odparł tajemniczo Ryland.
Dostał za to po głowie od mamy.
- Nie twój to interes. - poskromiła go.

*Ross*

Staliśmy tak przez dłuższą chwilę.
Po chwili się ode mnie odsunęła, szybko cofając ręce.
- Przepraszam. Przepraszam. - zaczęła się nerwowo tłumaczyć. - Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłam !
- A ja chyba wiem. - odparłem.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czyżby ?
- Laura.... - podszedłem bliżej niej.
Ująłem jej dłoń.
Speszyła się, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu słuszności mojego zdania.
- Czy istnieje możliwość, że ty...
Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Dell.
- Przeszkodziłam w czymś ? - spytała, ledwo powstrzymując śmiech.
Puściłem dłoń Laury.
Przeczesałem włosy ręką.
- Daruj sobie, Delly. Po prostu gadaliśmy.
- Aha. - mruknęła z sarkazmem. - Możecie to robić także przy stole. - dodała. - No już, na dół. Bo się lody roztopią.
Laura spojrzała na nią z zmieszaną miną, po czym, minęła nas i wyszła na korytarz.
Moja siostra spojrzała na mnie z wyczekiwaniem i bananem na twarzy.
- Oj, daj spokój, Rydel ! Chyba nie myślisz, że się zakochałem, huh ? - syknąłem cicho, po czym wyszedłem i zszedłem na dół.


*Vanessa*

Młodzi wrócili po paru minutach, razem z Delly.
Ross nie wykazywał zbyt wielu emocji (no, może poza irytacją), twarz Laury za to aż kipiała czerwienią.
Usiedli przy stole, jak gdyby nigdy nic, po czym wzięli się za deser, włączając się do rozmowy co jakiś czas.
Kolacja skończyła się przed 21.
Delly powsadzała naczynia do zmywarki.
- Ja będę leciał. Alexis wraca dziś z Nowego Jorku, i obiecałem, że odbiorę ją z lotniska. - powiedział Rocky, ubierając kurtkę.
- Pozdrów ją od nas ! - zawołał jego ojciec, po czym Rocky poszedł.
Następnie i Ryland wyszedł, obwieszczając, że umówił się z kumplami, co wszyscy przyjęli jako ,,Mam randkę, o której wam nie powiem".
Poszłam do kuchni, pomóc Delly.
- Zostaniecie na noc ? - spytała.
- Nie wiem. Pomieścimy się ?
- Są nasze pokoje, kanapa i jeden z pokoi gościnnych. Damy radę. - uśmiechnęła się blondi.
- W takim razie dobrze. Mogłaś powiedzieć wcześniej, wzięłybyśmy piżamy i rzeczy na zmianę.
- Przecież wam pożyczę, nie myśl sobie. - dodała, znów pokazując rząd białych ząbków.
- Ok. - uśmiechnęłam się. - Musimy się dowiedzieć co jest między moją siostrą i Rossem.
- A co miałoby być ?
- Sądzę, że Lau... - nachyliłam się. - Zakochała się w Rossie.
Ryd ledwo co utrzymała talerze w rękach.
- Nie ! - krzyknęła z niedowierzaniem.
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Się porobiło.... - zaśmiała się.
Święte słowa, Rydel. Święte słowa...

*Ross*

Skierowałem się do kuchni, by odnieść ostatnie talerze, kiedy usłyszałem rozmowę Vanessy i Rydel.
- Musimy się dowiedzieć co jest między moją siostrą i Rossem. - powiedziała Van.
Czekaj: co ???
Stanąłem za ścianą i postanowiłem posłuchać.
- A co miałoby być ? - doszło do mnie pytanie ze strony mojej siostry.
Następnie starsza Marano wkroczyła do akcji:
- Sądzę, że Lau zakochała się w Rossie.
Prawie upuściłem pucharki po lodach.
Że co ?!
Spojrzałem na patio, gdzie rodzice gadali z naszymi gośćmi.
Była wśród nich Laura - piękna i promienna jak zawsze. I.... zakochana ? We mnie ?
Śmiechu warte.
Ona w życiu by mnie nie pokochała !
Wolałaby pewnie odciąć sobie wszystkie palce ! Widelcem ! (co ? Omg, ale to brutalnie brzmi ! - od aut.).
Nie ma mowy, żeby była we mnie zakochana !
Chociaż.... Ostatnio dużo się działo... Mój wypadek, operacja...
Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do kuchni, jak gdyby nigdy nic.
- Ross ! - zawołała Vanessa z uśmiechem.
- Coś się stało ? - spytałem ze zdziwieniem.
- Nie, nie.... - mruknęła szybko D. - Daj mi to. - wzięła ode mnie naczynia. - Idź do reszty, my za sekundę dołączymy, ok ?
- Jasne. - mruknąłem i skierowałem się na patio.
Tam usiadłem na jednej z długich, ogrodowych kanap.
Co dziwne - Laura zrobiła mi tam miejsce, a jak usiadłem - wyłożyła się na kanapie z głową na moich kolanach..
Gadaliśmy przez jakiś czas, o wszystkim i o niczym, po czym rodzice stwierdzili, że pójdą się położyć.
- Nie siedźcie zbyt długo. - poprosiła jeszcze mama, po czym wrócili do domu.
Ktoś zaproponował grę w butelkę, lecz jakoś nie było chętnych.
Ale Calum nalegał.
- Błagam ludzie ! - zawołał.
Wciąż niechętnie, lecz powiedzieliśmy, że w sumie możemy zagrać.
Laura podniosła się do pozycji siedzącej, usadawiając się blisko mnie.
Położyłem ramię na oparciu kanapy, a ona się we mnie wtuliła.
Reszta usiadła w kółku, zostawiając tylko trochę wolnej przestrzeni na ziemi, na butelkę.
A więc graliśmy: ja, Laura, Riker, Vanessa, Delly, Ell, Raini, Calum. I Gemma.
Nienawidzę gry w butelkę ! Po prostu nie cierpię !
Uważam, że to głupi i upokarzający element każdej imprezy !
Ale czego się nie robi dla kumpla !
Poza tym... Może dowiem się czegoś apropo uczuć Laury...

*Vanessa*

Moi kochani znajomi stwierdzili, że powinnam zacząć, więc zakręciłam.
Dells.
Wiedziałam co jej dam.
- Pytanie, czy wyzwanie ?
-Wyzwanie. - wybrała blondynka, uśmiechając się ciepło.
- Ty. Ell. Razem. Dziś w nocy. - powiedziałam.
Na twarzy Ella zagościł uśmiech zboczeńca.
Wszyscy się zaśmiali.
Wszyscy poza Delly, której uśmiech zszedł z twarzy, ustępując miejsca niepewnej, przerażonej mince.
I Rikerem, który (mogłoby się wydawać) w każdej chwili mógł wybuchnąć ze złości.
- Nie ! - krzyknął po chwili mój chłopak. - Nie ! Nie zgadzam się !
- Oj weź, Riker ! - zaskomliłam. - Nie psuj zabawy.
Chłopak już wyciągał z rękawa swój argument, lecz zastopowałam go, wbijając się w jego usta.
Nasi znajomi zaczęli drzeć się i klaskać.
Pocałowałam chłopaka mocno, namiętnie, lecz, urywając w połowie...
- Ej.. - szepnął.
- Resztę dam ci potem..... - szepnęłam namiętnie,.
Wiedziałam, że się ugnie.,
A więc: była kolej Delly.
Wciąż blada, zakręciła.
I wypadło na jej młodszego, blond brata.
- Ross. - uśmiechnęła się.
- Nie,  błagam, nie bądź wredna ! - poprosił.
- Pytanie, czy wyzwanie ? - ucięła Rydel.
- Boję się, ale... Wyzwanie.
Wywnioskowałam po minie Delly, że ma plan.
Szach mat, Ross.

*Laura*

Dlaczego ten idiota wybiera wyzwanie ?
To logiczne, że będzie musiał zrobić coś związanego ze mną !
Co za debil...
- A więc: Ross.... Kazałabym ci spać z Lau, ale i tak to pewnie zrobisz, więc... - mówiła powoli Delly.
Zmroziliśmy ją wzrokiem.
- Więc.... - kontynuowała blondynka. - Powiem tylko tyle, że musisz.....
To co powiedziała rozbroiło mnie całkowicie.
Skąd ona bierze tak durne pomysły ??

*Narrator*

Podczas gdy w ogrodzie Lynchów, Laura i Ross głośno i niemalże od razu zaczęli sprzeciwiać się wyzwaniu, zadanemu im przez Delly, Maia siedziała w swoim pokoju, w willi w innej części LA i planowała zemstę na swoim byłym i jego nowej, słodziuutkiej dziewczynie.
,,Jak tam zabawa ? Czy nasza Raura się obściskuje ?" - napisała do przyjaciółki, która naprawdę dobrze wkręciła się w towarzystwo Lynchów i ich znajomych.
,,Są dość powściągliwi. Ale nie martw się. Za niedługo postaram się odbić tej *** Rossa"
Maia uśmiechnęła się, czytając powyższą wiadomość.
Z triumfującą miną odpisała, lekko wystukując przyciski w telefonie:
,,Na to właśnie liczę".

----------------------------------------------

Co jest między Rossem i Laurą ? I co z planem teamu Mai i Gemmy ?
Jakieś pomysły ?...

Ps. Potrzebuję pomocy. Jakieś pomysły na wyzwanie dla Raury ? HELP.

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !