niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 47

*Ross*

Dochodził wieczór.
Po moim nagłym ,,olśnieniu", postanowiłem zachowywać się w miarę normalnie.
Także, aż do wieczora pływaliśmy, słuchaliśmy muzyki, gadaliśmy i goniliśmy się po ogrodzie.
- Chyba powinniśmy wejść do środka. - powiedziała Laura, otulona ręcznikiem, po czym potarła zmarznięte ramiona.
Przerzuciłem nogi na bok leżaka.
- Zimno ci ?
- Strasznie. W końcu: jest grudzień ! - zaśmiała się.
Fakt, było tak ciepło, że łatwo było zapomnieć, że jest zima.
Wstałem, podszedłem do jej leżaka i podniosłem ją, jak pannę młodą.
Tylko, że ona bardziej przypominała trzęsący się, różowy embrion.
- Ross ? Ross, co robisz ? - spytała, krztusząc się śmiechem.
Wbiegłem do domu, ,,rzucając" dziewczynę na kanapę.
Lecz, niestety, potknąłem się o próg i oboje wylądowaliśmy na ziemi.
Laura, zaśmiała się, leżąc na mnie.
Jej mokre włosy dotykały moich policzków.
- Jesteś najbardziej niezdarnym chłopakiem jakiego znam. - powiedziała, wciąż mnie dotykając ciałem.
- Wiesz ? Chyba odbiorę to jako komplement. - odparłem, po czym ruchem ręki, odgarnąłem jej włosy za ucho, by móc zobaczyć jej piękne oczy.
Zaśmiała się, po czym zeszła ze mnie, i usiadła na dywanie.
Ziewnęła.
- Oj, to był męczący dzień. - powiedziała. - Jakie mój błazen ma plany na jutro ?
- Oh, coś się wymyśli. - powiedziałem, siadając obok niej. - Pamiętam za to, że kiedy mnie majsterkowali przy wątrobie, moja księżniczka obiecała mi randkę.
- Śniło ci się, lowelasie. - szepnęła.
- Oj, na pewno bym sobie tego nie wymyślił. - rzekłem.
Laura uśmiechnęła się delikatnie.
- To co ? - spytała. - Gdzie chciałbyś iść ?
- Myślałem może o Parku Wodnym, albo LunaParku, co ty na to ?
Kiwnęła parę razy głową.
- Byłoby wręcz świetnie.

*Laura*

Jeju, w życiu bym nie pomyślała, że będziemy z Rossem planować naszą pierwszą randkę.
I wygląda na to, że nie chodzi mu o randkę w stylu ,,Laury I Rossa, pary Hollywood".
Ale o naszą randkę. Prawdziwą.
O randkę byłych wrogów, a teraz..... przyjaciół ? Czy coś więcej ?
- Dobra, idę się przebrać, a potem może obejrzymy film, hm ? - powiedziałam.
- Tak, spoko. Wybiorę coś, nie śpiesz się. - odparł, po czym podszedł do naszej galerii filmów i zaczął czegoś szukać.
Pobiegłam na górę, i szybko przebrałam się w piżamę.
Znalazłam w pokoju DVD z jakąś fajną komedią i stwierdziłam, że chłopakowi może się spodobać, więc szybko zbiegłam na dół.
- Hej, Ross... Znalazłam fajny film, więc może ... ? - gdy weszłam do salonu, zobaczyłam że mamy gościa.
Zmieszałam się.
CO on tu robi ?

*Vanessa*

Było już późno, więc wszyscy kładli się spać.
Raini i Calum wrócili do swoich domów, zaraz po obiedzie.
Ellowi pozwolono przenocować na kanapie (chociaż pewnie wymknie się w nocy do Ryd), a mnie Rikuś ugości u siebie.
Gdy piękna i umyta weszłam do jego pokoju, leżał na łóżku, i czekał na mnie.
Zamknęłam drzwi, po czym podeszłam do łóżka.
Wtryniłam się pod kołdrę i wtuliłam się w ramiona mojego chłopaka.
- Ciepło ci ? - spytał.
- Kiedy jesteś obok ? Zawsze. - odparłam.
Wtedy chłopak złapał mnie za podbródek i obrócił moją twarz ku sobie.
- Kocham cię. - powiedział, patrząc prosto w moje oczy,. - Wiesz ?
Uśmiechnęłam się, po czym w odpowiedzi pocałowałam go delikatnie w usta.
- Wiem. - szepnęłam, po czym ponownie go pocałowałam, tym razem mocniej, namiętniej. - Ja ciebie też.
Wtedy chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
Delikatnie włożyła ręce w jego włosy.
Całowaliśmy się, rozmawiając przez całą noc.
Zasnęliśmy dopiero koło 3 nad ranem.

*Ross*

Chwilę po tym, jak Lau poszła na górę, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podbiegłem do przedpokoju i je otworzyłem.
- Ross. - powiedział, najwyraźniej zdziwiony moim widokiem.
Zwłaszcza, że wciąż byłem jedynie w bokserkach.
- David. - odparłem. - Cześć. Wejdź.
Przepuściłem go w drzwiach, a on wszedł i podążył do salonu.
- Co tu... em ... robisz ? - spytałem, biorąc bluzę, by się okryć.
Ubrałem ją, a chłopak spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem:
- Mógłbym cię chyba zapytać o to samo. - odparł. - Jest Laura ?
- Tak, na górze. Przebiera się. - mruknąłem. - A w gwoli wyjaśnienia: nocuję tu.
- A nie masz własnego domu, Lynch ? - spytał zgryźliwie.
- Co cię to ? - spytałem.
- Chodzą plotki, że rezygnujesz z programu, żeby jechać w trasę z zespolikiem. - powiedział, po czym znów się uśmiechnął. - Ruszacie za dwa tygodnie, dobrze mówię ? 14 dni ? Drugi stycznia i w trasę ?
Patrzyłem na niego na wpół wkurzony na wpół przerażony.
Wiem, po co to mówi.
- Ona nie wie, prawda ? - spytał.
Nie mówił imienia, ale było oczywiste, że mówił  Laurze.
- To naprawdę nie twoja sprawa. - odparłem.
Chłopak pokręcił głową.
- Mówiłem, że ją zranisz. I jesteś na dobrej drodze, by wypełnić moje słowa. - uśmiechnął się. - Oby tak dalej, Lynch.
- Hej, Ross... Znalazłam fajny film, więc może ... ? - Lau wbiegła do salonu w piżamie z jakimś DVD w ręce.
Wyglądała pięknie i pociągająco, więc najchętniej bym się na nią rzucił i ją pocałował.
Ale był jeden problem: David.
- David. - powiedziała po chwili. - Hej, co ty tutaj...?
- Też mi cię miło widzieć, słońce. - powiedział, po czym do niej podszedł i z zaskoczenia pocałował ją w policzek.
Nie powiem, zagotowało się we mnie.
- Wpadłem, bo wiem, że twoja siostra nocuje u Lynchów i myślałem, że może umilę ci wieczór. - pokazał na film i paczkę z popcornem, które przyniósł. - Ale widzę, że masz już miłe towarzystwo. - Tu spojrzał na mnie z udawanym uśmiechem.
- Um... Tak, tak jakoś wyszło, że Ross jest u mnie. Wybacz, może innym razem ? - zapytała.
- Jasne, piękna nie ma problemu. - znów się wyszczerzył. - Pewnie po nowym roku będziesz miała więcej czasu, prawda ?
Pytanie zadał Laurze, lecz to na mnie spojrzał porozumiewawczo.
- Tak, na pewno. - uśmiechnęła się, nie wiedząc na szczęście o co mu chodziło.
- Dobra, to ja będę leciał. - cmoknął ją w policzek. - Pa, kochana. Narka, Ross. Miło było.
I wyszedł.
- Działa mi na nerwy. - mruknąłem, zamykając za nim drzwi.
- Weź, to mój przyjaciel. - odparła, siadając na kanapie.
- Zapomniałaś już, jak się na mnie rzucił w klubie, na gali ?
- To ty się rzuciłeś na niego, KOCHANIE. - zaśmiała się, po czym pokazała na miejsce obok siebie, żebym koło niej usiadł.
Zrobiłem to.
Gdy usiadłem, dziewczyna cały czas patrzyła na moją bluzę.
- Wolałam cię bez niej. - szepnęła.
Zaśmiałem się, po czym szybko zdjąłem ją, zostając w samych bokserkach. Wtedy ona włączyła film i zgasiła światła, po czym usiadła obok mnie.
Nie minęła chwila, a siedziała, wtulona w moje nagie ciało.
Nie powiem, ale gdy przykryła nas kocem, było naprawdę. NAPRAWDĘ miło.



-----------------------------------------------------

I jak ? Raura jest słodka, a niedługo będzie jeszcze lepiej !
Tylko te złe planu Davida, no i Teamu Gemma + Maia...

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !

Kolejny rozdział za DUŻO komentarzy :*

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 46

Jak wam minął tydzień, kochani ? ^^
Mnie średnio, ale nieważne xd
Napisałam ten rozdział w 4 różnych wersjach, po czym stwierdziłam, że ta jest najlepsza i ma najlepsze zakończenie :*
Mam nadzieję, że Wam się spodoba !
Proszę, komentujcie !

~ Samotna.

--------------------------------------

*Laura*

Miałam setki myśli w głowie, stając tak na przeciw niego.
- Laura, ufasz mi ? - zapytał po krótkiej chwili.
Przygryzłam dolną wargę.
Po chwili namysłu, opuściłam ręce.
- Tak. - odparłam. - I mam nadzieję, że ty również mi ufasz.
Kiwnął głową.
- Ok, to skoro mamy zostać tu przez najbliższe dwa dni, może basen ?
Chłopak na to przystał, po czym, przeszukując torbę, ze zdziwieniem stwierdził, że Ryd spakowała mu bokserki.
Tak więc, boje poszliśmy do pokoi. Na czas jego pobytu, dałam mu pokój gościnny, więc, oboje poszliśmy do ,,siebie" i się przebraliśmy.

*Maia*

Ubrałam sukienkę i wyszłam zza parawanu.
Wzdrygnęłam się, gdy na fotelu w rogu, ujrzałam blond osóbkę.
- Nie... nie słyszałam jak weszłaś... - powiedziałam do niej.
Dziewczyna odgarnęła włosy do tyłu:
- Twój menadżer mnie wpuścił. - powiedziała, po czym, rzuciła na stół przed sobą kopertę, z której wysypało się parę zdjęć. - Proszę. Wszystko poszło zgodnie z planem.
Spojrzałam na zdjęcia, biorąc do ręki jedno z nich.
- Jak ty.... ?
- Urok osobisty. - powiedziała. - Poza tym, wiem, że Laura nic nie wie, o tym, co on zamierza. O niczym nie wie, on o niczym jej nie powiedział. Pomyśl jak bardzo go znienawidzi, gdy się dowie...
- Zajmę się wszystkim. - przerwałam jej, wpatrując się w zdjęcie.
- Lepiej się pośpiesz. - odparła, wstając. - Zostało dokładnie 13 dni.
- Zrobię to w 10. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Powodzenia na wywiadzie. I do zobaczenia niedługo. - powiedziała, po czym wyszła.
Plan był prosty: zniszczyć Raurę.
Oni niczego się nie spodziewali, a ja miałam broń z dwoma nabojami i 10 dni, na zrealizowanie tego planu.

*Rydel*

- Chłopcy ! - zawołałam. - Zamknąć japy ! Gadam przez telefon !

*rozmowa telefoniczna*

R: Wybacz, ale te małpy nie chcą się zamknąć.
L: (śmiech) nie ma sprawy. Mam tu taką jedną małpkę, zapomniałaś ? Sama mi ją do domu wepchnęłaś.
R: Tak, ale wyjdzie wam to na dobre, zobaczysz.
L: Może.... (w tle: : LAU, IDZIESZ ??)
R: Czy to był Ross ?
L: Tak, idziemy popływać, a ja siedzę w pokoju i się ubieram od jakichś 20 minut.
R: Oh, to nie będę przeszkadzać. Bawcie się dobrze.
L: Ta, może... Pa, zdzwonimy się później.

Odłożyłam telefon na blat, po czym odwróciłam się.
- Jezus Maria ! Chryste ! - zawołałam, gdy zaraz przed moją twarzą pojawiła się twarz Ella.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak uduchowiona, Dells. - powiedział, odgryzając kawałek, trzymanego przez siebie jabłka.
Spiorunowałam go za to wzrokiem, więc zmienił temat:
- To była Laura ?
- Tak.
- Jak jej idzie z Rossem ?
- Co masz na myśli pytając: jak jej idzie ? - spytałam zdziwiona.
- No... To widać, że on na nią leci, myślałem, że ona to wie...
- To bardziej skomplikowane niż nam się zdaje, Ell...
- Aha. - mruknął, myśląc najwyraźniej o czymś zupełnie innym. - Mam pytanie.
Spojrzałam na niego wzrokiem typu ,,Mów !".
- Więc... Rocky ma dziewczynę, Riker też, Ross również, nawet Ryland.... I.... tak sobie myślałem, czy może nie poszłabyś ze mną kiedyś na jakiś film, czy... czy coś. - powiedział, gapiąc się., po części na swoje ręce, po części na swoje buty.
- Ell ? - spytałam. - Czy ty proponujesz mi randkę ?
Kiwnął głową niepewnie.
- Riker cię zabije, jak się dowie. - powiedziałam.
- Wiem, ale jestem gotowy zaryzykować.
OOO, jak słodko !
- Tak, z chęcią pójdę z tobą na randkę. - powiedziałam.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym zawył ze szczęścia:
- Co ci, Ell ? - spytał Riker, wchodząc do kuchni.
- Em..,.. Nic. - powiedział chłopak, po czym posłał mi uśmiech pełen szczęścia i poszedł do salonu.

*Laura*

Wzięłam ręcznik i książkę, po czym zbiegłam na dół, gdzie zastałam Rossa w granatowych bokserkach i zielonym ręcznikiem, którym obwiązał sobie pas.
- Długo każesz na siebie czekać, księżniczko. - powiedział, po czym się skłonił.
- Nie rób z siebie nadwornego błazna, Ross. - powiedziałam, nakładając na nos fioletowe RayBany.
Idealnie pasowały do mojego stroju.
- Tak, jest. - zasalutował. - Czy mogę panią prosić na kąpiel ?
Prychnęłam, po czym minęłam go, kierując się na zewnątrz.
Na stoliku pod parasolem, leżał talerz pełen różnego rodzaju owoców i dwie szklanki z sokiem. Po obu jego stronach stały leżaki.
- Wszystko przygotowałem. - powiedział, biorąc ode mnie rzeczy i kładąc je na leżaku z prawej. - Proszę, basen czeka.
Spojrzałam na niego.
Był miły i uprzejmy.
Ok, kim ten ktoś jest i co zrobił z moim Rossem ?!
Wait, wat Laura ? Twoim Rossem ?

*Ross*

Dziewczyna stała i patrzyła się na mnie przez dużą chwilę.
Nie, żeby mi się to nie podobało, ale to chyba nie najlepiej, jak się tak zawiesza, prawda ?
Podszedłem do niej powoli.
- Lau ? - spytałem.
Spojrzała mi prosto w oczy, jakby starała się z nich coś wyczytać.
Ale nie mogłem rozgryźć, co...
Złapałem więc, jej dłoń i podniosłem w górę.
Następie delikatnie ucałowałem jej dłoń.
To ją ocuciło.
- Czy ty właśnie pocałowałeś moją dłoń ? - zapytała, po czym się uśmiechnęła i zaśmiała.
I nagle mnie to uderzyło. W jednej chwili. W jednej sekundzie.
Spojrzałem na nią: wciąż się uśmiechała, stojąc przede mną w kostiumie kąpielowym.
Jako moja udawana dziewczyna.
Znam ją przeszło od 3 lat.
A dopiero teraz to zrozumiałem: zależy mi na niej.
Zależy mi na niej bardziej, niż na kimkolwiek innym.
Gdy jest w pobliżu, czuję się lepszym człowiekiem.
Jej uśmiech rozświetla nawet najciemniejsze ciemności.
Chyba... Chyba ją kocham.

--------------------------------------------------

,,CHyba ją kocham". O mój Boże ! Tyle czekałam na ten dzień ! Nareszcie <3

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 45

Miałam kiepski dzień..... Więc po tygodniu szkoły, postanowiłam rozweselić siebie (i może i was) dodając rozdział numer 45 :)

Enjoy it !
~ Samotna :c:

*Laura*

Pod mój dom zajechaliśmy przed ósmą.
Wysiadłam z samochodu, a zaraz za mną Ross.
Przez całą drogę, teoretycznie nic nie mówił, co wzbudziło we mnie jeszcze większy strach.
Gdy wygrzebałam z torebki klucze i wprowadziłam go do środka, chłopak zaproponował, że zrobi nam śniadanie.
- Nie. - powiedziałam od razu, rzucając moje rzeczy na kanapę. - Nie ma mowy. Nie będziesz marnował także i moich jajek.
- No weź. Pozwól się zaskoczyć. - powiedział z nutką namiętności w głosie. Jak jakiś zboczeniec.
- Dobra. Pójdę się przebrać w coś domowego, a ty masz pół godziny na zrobienie czegoś jadalnego. - powiedziałam.
Chłopak kiwnął głową, po czym z uśmiechem pobiegł do kuchni.
Przewróciłam oczami (chyba po raz setny tego dnia), po czym poszłam na górę, do swojego pokoju.
Szybko ubrałam coś po domu.
Odczekałam dokładnie 30 minut, po czym zeszłam na dół.

*Ross*

Się wrobiłem. Przecież ja totalnie nie umiem gotować ! Zwłaszcza, że siostry Marano mają jakieś dziwne rzeczy w tej lodówce. CO to w ogóle jest ? Kotlety sojowe ? Jak kotlety mogą być bez mięsa ?
Ser słodki 0% cukru. Wat ?
Cóż, chyba trzeba skorzystać z planu b.
Wziąłem telefon i wykręciłem numer mojego starego znajomego.
*rozmowa telefoniczna*
Mężczyzna: Fast Breakfast, czym mogę służyć ?
Ja :  Matt, stary, potrzebuję twojej pomocy !
M:  Ross, hej ! Dawaj, co tym razem ?
J: Potrzebuję czegoś pysznego, ale co się robi w trymiga.
M: Chyba mamy coś takiego. Gdzie przywieść ?

Podałem mu adres, po czym dodałem, by się pośpieszył.
Zostało mi tylko 20 minut.
Po 15 Matt zadzwonił do drzwi, trzymając w ręku siatkę z moim zamówieniem.
- Czemu to takie pilne ? - spytał, gdy podałem mu gotówkę.
- Założyłem się z dziewczyną, że zrobię pyszne śniadanie, a sam wiesz, że nie umiem gotować.
Chłopak zaśmiał, podając mi jedzenie.
- Nigdy się nie zmienisz Ross, huh ? Dzwoń kiedy twoja dziewczyna znów cię wyzwie na gotowanie ! - powiedział, po czym skleił ze mną piątkę i zaczął odchodzić.
- Dzięki, Matt. Znów mnie ratujesz ! - krzyknąłem jeszcze za nim, po czym szybko zamknąłem drzwi i wróciłem do kuchni.
Wyjąłem z opakowania, jeszcze ciepłe tosty i położyłem je na dwóch talerzach.
Wyglądały zbyt idealnie, więc podźgałem je parę razy widelcem. Sam nawet nie wiem czemu.
Następnie utopiłem je w morzu keczupu, po czym położyłem na stole, razem z dwoma szklankami... FU.... soku ananasowo-bananowego, jedynego jakiego miały w lodówce.
Szybko wyrzuciłem jeszcze opakowania po tostach do kosza na śmieci, kiedy Laura zeszła na dół.
Zmarszczyła brwi, gdy dotarł do niej pyszny zapach jedzenia.
- Sam je zrobiłeś ? - spytała podejrzliwie, podchodząc do stołu i z brakiem wiary spoglądała na ,,moje" tosty.
- Sam. Za kogo ty mnie masz ? - mruknąłem, po czym podszedłem do niej, by odsunąć jej krzesło.
Usiadła. Wyciągnęła rękę po szklankę soku i pociągnęła łyk ze szklanki.
- Jak ty to możesz pić ? - spytałem, siadając naprzeciw niej. - Smakuje okropnie.
- Nessa kupuje ekologiczne żarcie. - mruknęła. - Więc, nie mam wyboru. Chyba że sama będę robić zakupy. A uwierz: nie chce mi się.
Uśmiechnąłem się.
- To... Smacznego. - powiedziałem.

*Laura*

Co za podły oszust.
Mogło by mu się udać, gdyby nie fakt, że od dobrego miesiąca Vanessa nie kupiła chleba tostowego. Sera, który był w tych ,,zrobionych przez Rossa"  również nie było nigdy w lodówce.
Mimo to, zjadłam pyszne śniadanie.
Zdemaskuję go, po nim, a co ?!
Gdy skończyliśmy jeść, chłopak zaoferował, że pozmywa.
- Oj, daj spokój ! - powiedziałam.
Wzięłam talerze i ruszyłam do kuchni.
Chłopak od razu wstał i poszedł za mną.
- To może ja śmieci wyrzucę, co ? - zaproponował.
- Czemu ? - spytałam, otwierając kosz. - Czyżbyś bał się tego, co tam znajdę ? - mruknęłam, wyciągając z niego opakowania po tostach z jakiejś knajpki.
Chłopak się zaczerwienił, po czym przetarł nerwowo włosy.
- Taki z ciebie kucharz, co ? - dodałam, wyrzucając do kosza z powrotem opakowanie.
- Sorka, Lau... przepraszam. Serio. - powiedział, podchodząc do mnie powoli. - Chciałem ci po protu zrobić pyszne śniadanie, ale przez te wasze nieciekawe składniki i moje... dość przeciętne umiejętności w gotowaniu...
- Jest ok. - powiedziałam, gdy był metr ode mnie. - Po prostu nie musisz mi imponować tym, jak gotujesz. Mogłeś jawnie coś zamówić i też było by dobrze, ok ?
Chłopak kiwnął głową, po czym stanął naprzeciw mnie. Po sekundzie zastanowienia, położył mi ręce na biodrach.
Chciałam się cofnąć, lecz już opierałam się o róg blatu, więc nie było mowy.
- Pogadajmy o czymś innym, co ? - zaproponował.
Zalała mnie fala gorąca.
- O czym na przykład ? - wydusiłam.
- O wczorajszej nocy. - powiedział.
Coraz cieplej....
- Nie wiem o czym mówisz... - odparłam, zaplatając mu ręce na szyi.
Teraz to jego policzki zróżowiały.
Byliśmy blisko. Bardzo blisko. Za blisko.

*Vanessa*

- Może to był błąd, żeby ich tam wepchnąć ? - powiedziała cicho Delly.
Upiłam łyk soku, po czym odparłam:
- No weź, Dells ! Co złego może się stać ? Najwyżej ustalą, że wolą się przyjaźnić.
- Albo się pozabijają. - mruknęła dziewczyna.
- Przestań, moja siostra go kocha... Wiem to. Będzie udawać, że go nienawidzi, ale ja ją znam.
- Też mi się zdaje, że Ross ma do niej słabość. I może dlatego powinniśmy ją stamtąd wydostać ?
- Co masz na myśli ? - spytałam,. sprawdzając, czy chłopcy wciąż się w salonie i grają w gry, i że nikt nie słyszy naszej rozmowy.
Poszli tam, zaraz po wyjściu Raury i siedzą tam od bitej godziny.
Raini też była z nimi.
Więc, same z Delly piłyśmy sok przy wysokim blacie w ich kuchni.
- Ross wie, jak działa na dziewczyny. Boję się, że źle to wykorzysta...
- No weź... - odparłam. - Mówię ci: nic im nie będzie.
Delly odpuściła.
Wypiła jeszcze łyk, po czym powiedziała, że pójdzie do toalety,.
I nagle naszły mnie wątpliwości: co jeśli Lau nie jest w nim zakochana, a ja się pomyliłam ?n
Najpierw wciągnęłyśmy ich w związek, teraz mieszkanie razem... Ale to tylko dwa dni... Nic im nie będzie...
No nie ?

*Ross*

Najchętniej w jednej chwili wbiłbym się w usta brunetki. Ale... Wolę, żeby to ona to zrobiła.
Skoro zaczęła, to niech skończy, prawda ?
Położyłem ręce na jej biodra i przyciągnąłem jeszcze bliżej, tak, że stykaliśmy się ciałami, i czułem bicie jej serca.
Biło szybko. Naprawdę szybko.
- Dobrze wiesz o czym mówię. - powiedziałem.
Pokręciła głową.
- Nie, niestety.
- Mam ci może przypomnieć ? - zapytałem. - Czy może sama chcesz to zrobić ?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
Ostatnio takie gierki były u nas na porządku dziennym.
A mnie się to podobało.
Jedną rękę przeniosła na moje ramię, drugą zaś odgarnęła kosmyk z mojej twarzy.
Zasady tej gry były proste: kto nie wytrzyma presji i pocałuje drugie.
Zbliżyłem twarz blisko jej, a gdy nasze usta dzieliły milimetry, szepnąłem:
- Wiem, że chcesz mnie pocałować.
W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi.
Laura puściła mnie, lecz ja nie chciałem puścić jej.
- Puść mnie. - powiedziała złowrogo, po czym wybuchnęła śmiechem.
Powlokła się do holu, a ja za nią, obejmując ją od tyłu.
Gdy chwyciła za klamkę, pocałowałem ją w szyję, a ona się słodko zaśmiała.
Wtedy stanąłem z nim twarzą w twarz, po raz pierwszy.

*Laura*

- Alex ? - spytałam chłopaka, zdejmując z siebie łapska Rossa.
Chłopak w drzwiach, uśmiechnął się niepewnie.
- Hej, Laura... Em... Reżyser mnie przysłał. Mogę... um... wejść ? - spytał.
Byłam lekko zdziwiona, lecz wpuściłam chłopaka do środka.
- Ross to jest Alex, Alex: Ross. - przedstawiłam ich sobie, gdy wszyscy znaleźliśmy się w salonie.
Usiadłam na kanapie, Ross obok mnie, Alex na przeciw.
Podali sobie dłonie, po czym Alex zaczął:
- Więc reżyser mnie przysłał, żebyś wybrała jedną z tych dat na sesję do magazynu modowego. - podał mi kartkę z pięcioma datami.
Najbliższa była jutro - odpada, jestem uziemiona z Rossem.
Kolejna za trzy dni - jak dla mnie bomba.
- Może być za trzy dni. - powiedziałam, oddając mu kartkę.
- 20 grudnia. Ok, zapiszę. A po drugie: Ross, twoja siostra dzwoniła do studia i mówiła, że masz zamiar zrezygnować z....
- Tak, tak ! - zawołał nagle, pobudzony Ross. - Wyjaśnię to szefowi po jutrze, kiedy mam umówione spotkanie, dobrze ?
- Z czego rezygnujesz Ross ? - spytałam.
- Oh, z premii, nieważne. - bąknął szybko.

*Ross*

Spojrzałem na Alexa wymownie. Ona nie może się dowiedzieć. Nie teraz. Nie od niego.
Chyba zrozumiał, po wstał.
- Ok, w takim razie będę się zbierał. - powiedział.
Laura uśmiechnęła się, po czym podeszła do niego i przytuliła go na pożegnanie.
Gdy odprowadzała go do drzwi, słyszałem jak jej mówi, że dostał rolę w naszym serialu, i, że już nie może się doczekać kolejnego spotkania z nią .
Ugh, niech już sobie idzie ! Po chwili Laura wróciła do salonu.
- Więc, teraz szczerze: z czego rezygnujesz ? - spytała, krzyżując ręce na piersi.
Nie mogę jej powiedzieć. Nie w tej chili, bo to by ją załamało.

------------------------

Bum ! A czo ten Ross kombinuje ?

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !