niedziela, 30 sierpnia 2015

Epilog

*Laura*

O 8 rano zajezdnia z której odjeżdżał autobus koncertowy R5 była prawie zupełnie pusta.
Fanów nie poinformowano, skąd wyjeżdżają, więc nie było nikogo.
Nikogo, prócz Rydel, Rikera, Ella, Rylanda, Rossa, Vanessy, mnie oraz państwa Lynch.
Autobus miał ich wszystkich zabrać, po drodze zabrać Gemmę i jej ojca i odwieźć państwa Lynch do ich domu w Pheonix i ruszyć w trasę po Stanach.
- Miło było cię poznać, Laura. Wpadaj czasem do nas. - powiedziała pani Lynch, mocno mnie ściskając.
- Państwa również miło było poznać. Przyjadę kiedyś. - uściskałam Marka, po czym oboje udali się do autobusu.
Podszedł do mnie Ellington.
Padł mi w ramiona i długo nie puszczał.
- Trzymaj się mała. - odsunął się delikatnie i cmoknął mnie w policzek. - Kocham cię.
- O, ja ciebie też Ell, - jeszcze raz go uściskałam, po czym Ell wycofał się, chlipiąc.
Następny podszedł do mnie najmłodszy z Lynchów.
- Pa, Laura. - mruknął.
Uściskałam go, mierzwiąc mu włosy.
- Do zobaczenia, młody. Nie daj się wciągnąć do zespołu, trzymaj się sportu. - uśmiechnęłam się.
- Tak będzie. - odwzajemnił gest i dołączył do Ella.
Kolejna w kolejce była Dells.
- Oh, Delly. - objęłam ją, a w moich oczach znów pojawiły się łzy. - Nawet nie wiesz, jak będzie mi ciebie brakowało.
- Wiem, Lau, wiem... - szeptała mi we włosy. - Pamiętaj, że zawsze możesz dzwonić, pisać... Odbiorę nawet w środku koncertu.
- Nie wątpię w to. - zaśmiałam się.
Jeszcze chwilę się przytulałyśmy, po czym otarła oczy i poszła do Ella, w którego się wtopiła.
Wiedziałam, że będzie z nich para.
Po chwili przerwy podeszła Van i Riker.
Oh, moja Vanessa...
Moja kochana, starsza siostra...
- Przepraszam... - zaczęła od razu, lecz przerwałam jej, wtulając się w ich dwójkę.
- Kocham was. - szepnęłam, gdy się odsunęłam.
- Będziemy w kontakcie. 24 godziny na dobę. Jasne ? - spytała. - Będę dzwonić dwa razy dziennie i sprawdząć, czy...
Pokiwałam głową.
Riker nachylił się i pocałował mnie w policzek, tak samo po chwili uczyniła Vanessa.
I nadszedł czas na Rossa.
To pożegnania z nim bałam się najbardziej...
- Nienawidzę pożegnań. - szepnął, wtulając się we mnie.
Oczywiście musiał się trochę schylić, ze względu na różnicę wzrostu.
- Wiem, kochanie... Ja też.
Odsunął się i otarł nos.
Jego oczy były pełne łez, zupełnie tak jak moje.
- Nie zapomnij o mnie zbyt szybko, dobrze ? I nie przywiązuj się do tego nowego debila z planu, dobrze ?
Zaśmiałam się.
- Nigdy. Dwa razy. - przycisnęłam wargi do jego ust, by po raz ostatni posmakować jego ust.
Chłopak odwzajemnił pocałunek i na chwilę wszystko zniknęło, przestało mieć znaczenie.
Trasa, rozstanie, nowy debil na planie...
Byliśmy tylko my.
Na ziemię ściągnął nas klakson kierowcy autobusu.
- Ross, musimy jechać... - doszedł mnie załamany głos Rydel.
Odsunęliśmy się od siebie niechętnie.
- Nienawidzę cię. - powiedział teatralnie, gdy łzy zaczęły płynąc mu po policzkach.
Pamiętam, jak sobie tak mówiliśmy i nagle zaczęło mnie boleć serce. Dosłownie. To wszystko było takie nierealne...
- Ja ciebie nienawidzę bardziej. - odparłam.
Jeszcze jeden uścisk i po chwili wszyscy zniknęli w środku autobusu.
Zobaczyłam twarz Rossa w oknie, gdy odjeżdżali.
Pomachał do mnie, a nasze spojrzenia spotkały się po raz ostatni.
Dopiero, gdy wróciłam do samochodu, pozwoliłam sobie na wybuchnięcie płaczem.

,,The moral of this story is, that no matter how much we try, no matter how much we want it, some stories just don't have the happy ending"
(Morał tej historii jest taki, że nie ważne jak bardzo się staramy, nie ważne jak bardzo tego chcemy, niektóre historie po prostu nie mają szczęśliwego zakończenia)

----------------------------------------------------------------------

A więc: koniec. 
Pewnie wielu z was koniec się nie podoba, ale chciałyśmy pokazać, że nie zawsze wszystko kończy się dobrze.
Dalszą część poddajemy waszej wyobraźni i waszym chęciom.
Czy Laura będzie czekała na Rossa ? Czy ich miłość przetrwa ? A może Ross pokocha Gemma, a Laura nowego kolegę z planu ? Co się stanie, po powrocie R5 ?
To już zależy tylko od was.
Dziękujemy za wszystko,
nie przestajemy pisać, zapraszamy na drugiego bloga : TU 

- autorki
 


KOMENTUJĄC, WYRAŻASZ SWOJĄ OPINIĘ !  

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 53

*Laura*

,,Miłość nie jest łatwa, skarbie. Miłość jest jak kwiat... Jeśli nie będziesz jej pielęgnować, umrze. Za to, jeśli będziesz ją sumiennie podlewać, dasz jej słońca i dobrą ziemię, będzie najpiękniejsza".
Mama zawsze była mądra. Zawsze dawała dobre rady i była dla wszystkich pomocna.
I miała racje.
Miłość do Rossa była cudowna. Bałam się jednak, że gdy wyjedzie, to co jest między nami nie przetrwa.
- Będzie dobrze, Lau, słońce. - przekonywał mnie chłopak. Ale ja nie byłam tego taka pewna.

Był 31 grudnia.
Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie.
Jasna cera, delikatny makijaż, ciemne włosy spływające mi falami na ramiona.
I sukienka.
Ta sama, którą miałam na swoich urodzinach. Ta sama, którą dał mi Ross.
- Laura, musimy jechać. - do pokoju weszła Vanessa.
Wyglądała olśniewająco w srebrnej sukience, stylizowanej na tutu baletnicy.
Włosy miała spięte w koka, a oczy promieniowały w zestawieniu z jasnoniebieskim tuszem.
Parę dni wcześniej oznajmiła, że rozważa wyjazd z Lynchami w trasę.
To był szok. Oczywiście oświadczyła, że nie pojedzie, jeśli się nie zgodzę.
A, że jestem miękka i uczuciowa, widząc ich razem z Rikerem, pozwoliłam jej jechać.
- Jesteś gotowa ?
- Tak, oczywiście. - wykrzesałam z siebie resztki pozytywnej energii na uśmiech.
Chwilę później byłyśmy już w drodze do ,,Klubu pod Gwiazdami".
W związku z trasą R5, postanowili złączyć 3 imprezy: imprezę pożegnalną, Nowy Rok i urodziny Rossa, które miały miejsce 2 dni wcześniej.
Gdy wjechałyśmy na parking, klub wręcz pękał w szwach.
- Spory tłum, co ? - zaśmiała się Van, gdy zmierzałyśmy do wejścia.
Kiwnęłam od niechcenia głową.
Miałam zawroty głowy.
Vanessa przystanęła.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść ? - spytała.
Nie.
Nie chciałam się żegnać z Rossem i resztą. Nie chciałam tego. Nie chciałam nawet o tym myśleć...
- Tak. - odparłam.
Przy wejściu stał wysoki, czarnoskóry mężczyzna, który sprawdził nasze imiona na liście i wpuścił do środka.
Tam było już luźniej.
Po lewej stronie stały stoliki i krzesła oraz długi stół z przekąskami.
Na środku było miejsce do tańca i nieduża scena, a po prawej było wyjście na wielki taras, na którym również tańczono.
Zaraz po wejściu, dopadła nas Rydel.
Uściskałam ją mocno. Pachniała różanymi perfumami i cynamonem.
Tak będę za tym tęskniła...
- Naprawdę się cieszę, że wpadłyście. To wiele dla nas znaczy. - powiedziała uśmiechnięta blondynka.

Wieczór leciał tak wolno, jak tylko mógł.
Cały czas spędziłam z Rossem. Tańczyliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy, starając się unikać tematu jutrzejszego wyjazdu.
- Stało się coś, Lau ? - spytał, gdy większość zaczęła wychodzić na taras. - Jesteś jakaś smutna.
- Nie no, po prostu jestem zmęczona.
Chłopak miał chyba zamiar mi odpowiedzieć, lecz przerwała mu jakaś blondynka, która dosiadła się do naszego stolika.
Skądś ją znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. I nagle mnie olśniło. Gemma.
- Hej, Ross. - nachyliła się i cmoknęła go w policzek, po czym wyciągnęła ku mnie dłoń. - Lara, miło cię znowu widzieć.
- Laura... - szepnęłam, lecz ona mnie już nie słuchała.
- Dziękuję, za zaproszenie.Nie wiesz, jak się cieszę, że jedziemy w tą trasę. - uśmiechała się promiennie do mojego chłopaka.
Zdzira.... Czekaj: czy ona powiedziała ,,my" ?
- Jedziesz z nimi ? - spytałam.
Gemma uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, mój tatuś jest producentem tej trasy i umieścił mnie jako support. - zamrugała sztucznymi rzęsami.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Rossa.
Czemu mi nie powiedział, że lalka barbie jedzie z nimi ?
- Gemma, mogę cię prosić ? - spytał tylko Ross, po czym wziął ją na parkiet.

*Ross*

- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej powiedzieć, o naszym pocałunku. - powiedziałem.
- Po co miałabym to robić ? Jedziemy razem w trasę. To skrzywdziło ją wystarczająco. - wyszczerzyła chytrze zęby. - Mam nadzieję, że w trasie się do mnie zbliżysz.
- Czemu tak uważasz ?
- Bo inaczej wyślę je zdjęcia, na których się całujemy i raczej nie będzie na ciebie czekać z utęsknieniem.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię. - oblizała górną wargę. - Ciesz się ostatnim wieczorem ze swoją dziewczyną. Bo w trasie będziesz MÓJ.

*Laura*

24 przyszła bardzo szybko.
Zanim się zorientowałam, staliśmy z Rossem w pierwszym rzędzie na tarasie, obejmując się wzajemnie, pijąc szampana i obserwując fajerwerki.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !
Ross nachylił się by mnie pocałować.
- Ross... - powstrzymałam go. - Obiecaj mi, że za rok będziemy świętować Nowy Rok razem. Tu, w LA.
Przez jego oczy przemknął błysk.
- Obiecuję.
I mnie pocałował. To była pieczęć, potwierdzająca naszą umowę.
Miałam gdzieś trasę i najbliższe 10 miesięcy. Chciałam mieć po prostu pewność, że gdy wróci, będziemy razem.
Później przyszła kolej na występ R5.
- Dziękuję. - Ross uciszył tłum. - To był dla mnie cudowny czas, dla nas... - pokazał na zespół, stojący za nim. - Dziękuję, że jesteście tu z nami. To dla was wszystkich, a w szczególności, dla mojej dziewczyny Laury ! - spojrzał na mnie, tak samo, jak większość gości. - Kocham cię Laura.
Po chwili Riker i Ell zaczęli grać.
- Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long
Since we've went wrong
But you're still on my mind
Never want to break your heart
Sometimes things just fall apart
So here's one night
To make it right
Before we say goodbye

W moich oczach pojawiły się łzy. Ta piosenka w stu procentach oddawała to, co się jutro stanie.
Będziemy musieli się pożegnać... Tak po prostu.
Ross chyba zauważył łzy w moich oczach, bo wziął mikrofon do ręki i zszedł ze sceny.
Ludzie paroma krokami się rozstąpili, torując mu drogę do mnie. 
Chłopak pod koniec drugiej zwrotki był już przy mnie.
Resztę śpiewał już, patrząc mi prosto w oczy. Śpiewał tylko dla mnie.
 - So wait up wait up
Give me one more chance
To make up make up
I just need one last dance
So wait up wait up
Give me one more chance
Just one song
Than I'll move on
Give me one last dance
I just need one last dance
With you...

Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich strach i smutek.
-  Oh who. - zakończył.
Riker dogrywał ostatni akord na gitarze, a Ross rzucił mikrofon na ziemię.
- Kocham cię. - wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam.
Za to, przyciągnęłam go do siebie i zaplątując mu ręce na szyi, mocno wbiłam się w jego usta.
Chłopak przybliżył mnie do siebie, obejmując mnie w pasie, po czym oddał pocałunek.
Zamknęłam oczy i zaczęłam go całować. Coraz mocniej, głębiej, namiętniej...
Po chwili chłopak odsunął się na parę centymetrów.
Znów spojrzałam mu w oczy.
Wszyscy zaczęli bić brawa.

-----------------------------------------------

Dziękujemy, że byliście z nami, przez te 53 rozdziały.
To była niezwykła sprawa dla nas pisać tego bloga.
Ta historia jest inna, lekko pokręcona i może nie do końca zrozumiała, ale jesteśmy z niej dumne i mamy nadzieję, że wam również się podobała.
To ostatni rozdział, niedługo już tylko zakończenie i kurtyna pójdzie w dół. Czekajcie na epilog !
Do zobaczenia !

- autorki

KOMENTUJĄC, POKAZUJESZ, ŻE DOBRZE SIĘ SPISAŁYŚMY !

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

rozdział 52

 UWAGA< UWAGA !
Jest to nasz przedostatni rozdział :(
Jeszcze tylko magiczne 53 oraz epilog i będzie czas by się pożegnać.
Dziękujemy, że byliście z nami !
Kochamy Was.

- autorki

 ----------------------------------

*Laura*

Utkwiłam w nim wzrok.
Patrzył w podłogę, a ręce miał w kieszeniach.
Wydawał się być twardy i nieruszony.
I to właśnie sprawiło, że mu wybaczyłam.
Tak po prostu.
Udawał. Kłamał. Przemilczał tyle spraw. I zrobił to dla mojego dobra.
Ale to jest właśnie chłopak, w którym się zakochałam.
Wiem, że wiele jego fanek, uważa, że go zna.
Nic bardziej mylnego.
One widzą w nim swojego bohatera, chłopaka, którego kochają za śpiew, urok i wszystko co dla nich robi.
Ja widzę nieudolnego, dziecinnego chłopaka, którego nienawidziłam, ale który stał mi się naprawdę bliski, i który, zdobył się na odwagę, by mnie okłamać, tylko po to, bym nie cierpiała.
Delly mówiła coś jeszcze, ale ja patrzyłam tylko na Rossa.
On chyba to wyczuł, bo podniósł wzrok i wreszcie przemówił:

*Ross*

- Laura,.. - zacząłem. Dawaj Ross, powiedz jej. - Kocham cię. Nigdy... Nigdy jeszcze do nikogo nie czułem czegoś tak niesamowitego, co do ciebie. - poczułem, że w oczach stają mi łzy. - Gdy mnie dotykasz, mam wrażenie, że świat się zatrzymał. Gdy pozwalasz mi się przytulić, mam ochotę już nigdy cię nie puścić. A gdy mnie całujesz, nic innego nie ma znaczenia. - nie chciałem tego mówić, przy rodzeństwie, Vanessie i Ellu, no ale mówi się trudno - Kocham cię, kocham cię ponad wszystko. Zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą już zawsze. Nie powiedziałem ci o trasie, bo się bałem... Bałem się, że nie dasz nam szansy... I wolałem sam to zrobić... I...
Ona już mnie nie słuchała.
Ruszyła z miejsca, a po chwili poczułem jak jej wargi musnęły delikatnie o moje.
Brakowało mi tego.
Poczułem jak ręce dziewczyny powoli idą w górę, gładząc moje ramiona, po czym oplotła je wokół mojej szyi.
Po moim ciele rozprzestrzeniło się nieznane mi dotąd uczucie.
To ona. Ona jest tą jedyną.
Pogłębiłem pocałunek, mocno, obejmując ją w biodrach.
Wszyscy zebrani w salonie zaczęli głośno wiwatować.
Po chwili, gdy się od siebie oderwaliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, Laura szepnęła:
- Proszę, nie kłóćmy się już nigdy więcej.
Uśmiechnąłem się, po czym mocno ją przytuliłem.
- Obiecuję. - odparłem, po czym się od siebie odsunęliśmy, bo wszyscy podeszli do nas, by nas wyściskać.

*Rydel*

Podleciałyśmy do Lau jak głupie i zaczęłyśmy ją ściskać.
Moja przyjaciółka i mój brat razem ! NARESZCIE !
- Tak się cieszę ! - uściskałam ją. - A co do tej sprawy ze zdjęciami,....
- Cicho, Ryd. - poprosiła. - Zapomniałam już o tym, ale nigdy więcej nie bawcie się w swatanie znajomych, dobrze ?
Zaśmiałyśmy się, ale obiecałyśmy, że tak będzie.
- Ale chyba dobrze nam poszło, co ? W końcu jesteście razem ! - zapiszczałyśmy z Nessą.
- To co ? - zaśmiałam się. - Przebierać się i zapraszamy do nas na kolację.
Wszyscy się zaśmiali, ale przystali na moją propozycję.
Ja, Rocky, Ell i Ryland pojechaliśmy pierwsi, żeby ostrzec rodziców, i przygotować dodatkowe talerze, a Rikessa i Raura zostały, żeby się przebrać.

*Vanessa*

Poszłam do siebie, biorąc ze sobą Rikera.
Nie gadaliśmy od prawie tygodnia, bo byłam na niego wściekła za tą trasę, ale skoro Laura była skora wybaczyć Rossowi, to ja chyba mogłam zrobić to samo względem Rika.
Gdy zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju, Riker od razu zaczął:
- Van, nie mogę tak żyć. Nie umiem żyć bez ciebie i...
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
Odwzajemnił gest, zamykając się.
- Mam gdzieś tą waszą trasę, Riker. Możemy się rozstać na jej czas, ale,... Jest wigilia i chcę być z osobami które kocham. A to Rydel, Rocky, Ell, nawet Ross, moja siostrzyczka.. i ty. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Świeciły jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Chłopak nachylił i cmoknął mnie w usta.
- Zawsze możesz pojechać z nami. - powiedział. - Chyba nic cię tu nie trzyma, prawda?
Odsunęłam się.
- A Laura...
- Laura to duża dziewczyna, dałaby sobie radę.
Zagryzłam wargi.
Moje serce krzyczało: Tak, idiotko! Tak, pojedź z nimi!
Ale mój mózg był innego zdania.
- Muszę porozmawiać z Lau. Wiesz, że bardzo cię kocham, najmocniej... ale jeśli Laura się nie zgodzi, nie zrobię jej tego. - szepnęłam.
- Jasne. - uśmiechnął się delikatnie. - Rozumiem Van. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się.
On był po prostu czarujący. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- A ja kocham ciebie.

*Laura*

Gdy tylko zamknęłam drzwi do pokoju, Ross zaczął mnie całować.
Przyparł mnie do ściany, obdarzając całusami moje policzki, czoło i usta.
Chwilę później, nie wiem w jaki sposób, znaleźliśmy się na łóżku.
Ross leżał nade mną, opierając się łokciami, obok mojej głowy.
Całował mnie namiętnie, ale delikatnie.
- Ross... - szepnęłam.
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
- Co z serialem ?
Chłopak uśmiechnął się smutno, po czym legł obok mnie na łóżku,
- Nic. - wzruszył ramionami. - Z tego co mówił producent, Austin wyjedzie w trasę i nie będzie się kontaktował. Ale serial wciąż będzie ,,Austin&Ally", bo po moim wyjeździe, twoja bohaterka spotka w sklepie kolejnego uzdolnionego muzyka o tym samym imieniu.
Prychnęłam. Producent i scenarzyści mają kiepską wyobraźnię.
- Ale to płytkie... i denne.
- Tak też powiedziałem, ale on uznał, że skoro odchodzę, nie mogą zrobić nic innego, bo dostali już kasę na kolejne dwa sezony.
- Bez ciebie to nie będzie to samo. - szepnęłam, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował.
- Chyba powinniśmy się zbierać. - szepnął.,
Kiwnęłam głową, lecz wstaliśmy dopiero po paru minutach, patrzenia na siebie wzajemnie.
Pozwoliłam chłopakowi, MOJEMU CHŁOPAKOWI (ale to zajebiście brzmi) wybrać mi strój, więc już po chwili byłam gotowa.
Miałam na sobie jasnoczerwoną sukienkę do kostek z dekoltem w serek na ramiączkach z ozdobnym, srebrnym paskiem, pod biustem. Dodałam do tego naszyjnik mamy, komplet złotych bransoletek i długie kolczyki, wysadzane sztucznymi czerwonymi kamieniami.
Włosy rozpuściłam.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Ross, stając zaraz za mną, gdy stanęłam gotowa przed lustrem.
- Tak sądzisz ? Nie za elegancko ?
- Perfekcyjnie. - szepnął, odwracając mnie ku sobie. - Jak księżniczka. MOJA księżniczka.
Uśmiechnęłam się. Tak długo czekałam na tę chwilę.
,,MOJA". Tak, byłam jego. Tylko jego.
Oplotłam rękami jego szyję.
- Gotowa ?
Mimowolnie spojrzałam na kalendarz nad biurkiem, tak by on tego nie zauważył.
Kiwnęłam głową, próbując się uśmiechnąć.
7 dni do ich wyjazdu. Mamy dla siebie tydzień..

--------------------------------------------------------------

To takie nie fair, nie uważacie ? Że w końcu się zeszli, a dane jest im tylko 7 dni.
A niech Cię Gabi, za pomysł z trasą...
No nic, zobaczymy, jak to się skończy.
Ostatni rozdział już wkrótce :*

- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 51

*Ross*

Tak jak myślałem, Laura była na placu zabaw niedaleko studia Disneya.
Zawsze w przerwach, przychodziły tu z Raini.
- Coś tak sądziłem, że tu będziesz. - powiedziałem.
Nic nie odpowiedziała, nawet się nie odwróciła.
Siedziała na huśtawce, tyłem do mnie, w ciszy.
- Chyba powinnaś wracać do domu. - powiedziałem znów. - Vanessa się o ciebie martwi, z resztą tak jak moja rodzinka.
- To przez Vanessę i Delly musieliśmy udawać parę. - powiedziała tylko.
- Jakoś mnie to zbytnio nie dziwi. - rzekłem, w sumie zgodnie z prawdą.
Te dwie zawsze chciały, żebyśmy byli parą, poza tym tylko one wiedziały, że będziemy wtedy, razem na tej kręgielni,
- A mnie tak. - odparła Laura. - Nie wiem, jak mogły nam to zrobić.
- Spytamy się ich. - powiedziałem, podchodząc do niej. - Ale musisz wrócić ze mną do domu.
Wyciągnąłem ku niej dłoń, a ona podała mi swoją i wstała..
Jej ręka była lodowata, więc szybko zdjąłem z siebie górę od garnituru i podałem jej.
Nie protestowała, lecz gdy ją ubrała, a ja objąłem ją ramieniem, by nie zamarzła, ostrzegła mnie:
- To wcale nie oznacza, że ci wybaczyłam.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem, wiem,...

*Vanessa*

Dochodziła dziewiąta, kiedy drzwi nagle się otworzyły.
Do domu weszła Laura.
Oczy miała czerwone od płaczu, ubranie przemoczone, oraz była ubrana marynarkę od garnituru... Rossa, który wszedł chwilę po niej, w samej bluzce.
Wszyscy rzuciliśmy się w ich kierunku.
- Laura, gdzie byłaś? - spytałam, mocno ją przytulając.
Odwzajemniła uścisk.
- Już dobrze, Van. Nic mi nie jest. - odparła dziewczyna.

*Rydel*

Fajnie, nawet nie zauważyłam, kiedy mój brat wyszedł z domu !
- Ross, kiedy wyszedłeś?? - spytałam, podchodząc do niego, podając mu koc, lecz on go odrzucił.
- Zaraz jak przyjechaliśmy. Wiedziałem gdzie będzie. - odparł.
- Miło widzieć, że wasza dwójka się pogodziła. - szepnęła Nessa.
Laura zdjęła z siebie marynarkę Rossa i oddając mu ją, powiedziała:
- Nie pogodziliśmy się. - odwróciła się i chciała iść na górę, lecz Ross złapał ją za nadgarstek i odwrócił ku sobie.
- Laura, muszę ci coś powiedzieć...

*Laura*

- Wiesz, że mi na tobie zależy. - powiedział.
Szczerze to już mi trochę przeszła ta cała złość.
Nie wiem, czy to przez to, że przyszedł po mnie na plac zabaw, czy po prostu przez to, jak bardzo go kocham, ale nie mogłam się na niego gniewać, nawet po tak wielkim świństwie.
- Ta, jasne ! - prychnęłam, choć w oczach stanęły mi łzy. - Jesteś kretynem, jeśli uważasz, ze...
- Dość ! - krzyknęła Nessa.
Był to taki głośny i zawzięty krzyk, że wszyscy automatycznie na nią spojrzeliśmy.
Vanessa wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować, albo co gorsza: pozabijać nas wszystkich.
Oddychała ciężko i najwyraźniej zbierała siły, by coś powiedzieć.
Cokolwiek to było, musiało być ciężkie do powiedzenia, bo trwało to chwile.
Ale nikt jej nie przerywał. Wszyscy byli ciekawi co powie.
I wtedy z jej ust padły słowa, których nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała:
- Oni jadą w trasę, Laura.
Delly spojrzała na nią zadziwiona, a reszta spojrzała na mnie z na wpół żalem, na wpół ciekawością, wymalowaną na twarzy.
Chwile to trwało, zanim wszystko zrozumiałam...
Oni. Oni, czyli R5. A więc i Ross.
Jadą. Czas teraźniejszy, czyli niedługo...
W trasę. Wyjeżdżają. Zostawiają nas.
Poza tym jej ton głosu - jakby za chwile miała się załamać, co oznacza, że na długo wyjeżdżają.
Spojrzałam na każdego, po kolei, zatrzymując się przy Rossie.
- Ross... - szepnęłam, licząc na wyjaśnienie.
On jednak był chyba niezdolny do wybycia z siebie jakiegokolwiek słowa.
Na szczęście, Rydel przyszła z mu z pomocą:
 - To prawda, Lau... - szepnęła, podchodząc do mnie. - Niedługo jedziemy w trasę koncertową, po Stanach, Europie, Azji i Australii. Lau, przepraszamy... Mieliśmy ci powiedzieć, ale nikt nie zdobył się na odwagę... I to dlatego Ross powiedział, że nie chce się z tobą wiązać, nie chciał, abyście tkwili w takiej beznadziejnej sytuacji....

*Ross*

Wszystko się wydało. Laura się dowiedziała.
W jej oczach widziałem czysty szok.
Równie dobrze mogła mnie teraz przytulić, co i zdzielić prosto w twarz.
Po niej spodziewałbym się wszystkiego i nic by mnie już nie zdziwiło.
Za oknem zaczął padać mocny śnieg. Rzadko tu padało, ale kiedy już tak się działo, śnieg tworzył z ulicami, oświetlonymi milionami lampek magiczny widok.
Miałem ochotę wziąć Laurę za rękę i iść z nią wzdłuż drogi.
Zapomnieć o kłótni, wigilii i trasie i po prostu iść, przed siebie...

------------------------
Przepraszamy, za długą przerwę, ale wakacje rządzą się swoimi prawami haha
Pozdrawiamy,
- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!



poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 50

*Laura*

Minęło parę dni, ale nic się nie zmieniło.
Mój kontakt z Rossem się zerwał, podobnie jak Vanessy z Rikerem.
Ona była o coś na niego wściekłą, ale nie chciała mi powiedzieć co się stało.
Za każdym razem jak dzwonił (na początku nawet 20 razy dziennie, ostatnio coraz rzadziej) to ja odbierałam, mówiąc, że Van nie ma, albo nie może podejść, nawet jeśli jadła śniadanie metr ode mnie.
Cóż, może tak było lepiej ? Chociaż brakowało mi Delly, Rockiego i Rolanda, jakoś się trzymałam...
Było jak dawniej, zanim wplątałyśmy się w relacje rodzinki Lynch.
Tego dnia była wigilia.
Był ranek i co dziwne - spadł śnieg.
W LA nie dzieje się to zbyt często, zazwyczaj w święta towarzyszą nam upał.
Teraz też było ciepło (koło 10 stopni), ale śnieg był.
Lekki, drobny i nawet nie zimny.
Tak, czy inaczej...
Zjadłyśmy z Vanessą placki z organicznym sosem klonowym na śniadanie, po czym zajęłyśmy się ozdabianiem drzewek.
Zawsze były dwa - jedno przed domem, drugie w salonie.
Vanessa zajmowała się tym na zewnątrz, ja tym w domu.
Po godzinie ubierania, moja wyglądała naprawdę porządnie.
Ta Vanessy również była piękna, muszę przyznać.
Przez całe przedpołudnie przygotowywałyśmy potrawy i chowałyśmy sobie wzajemnie prezenty pod choinkę.
- A co z tymi ? - Van wyciągnęła ze schowka wór, w którym schowałyśmy prezenty dla Lynchów, Raini i Caluma.
- Raini i Calum mają wpaść jutro, daj wyjmę te dla nich i położę pod choinką.
- A co z tymi dla Rikera, Rockiego, Rolanda, Rydel, Rossa, Ella i państwa Lynch ? - spytała.
- Daj mi je. Schowam, może kiedyś się przydadzą. - wzięłam od niej worek i pobiegłam na górę.
Gdy wyjmowałam prezenty i chowałam je do jednej z moim szuflad, mój wzrok skupił się na prezencie, który chciałam dać Rossowi.
Zdjęłam pokrywę pudełka i wyjęłam z niego wisiorek.
Był srebrny, w kształcie piórka do gitary, z wygrawerowanym: Lynch + Marano
Westchnęłam, chowając wisiorek do pudełka i wrzucając go do szafki, z resztą.
Wtedy natknęłam się na prezent Vanessy dla Rossa... i dla mnie.
Pewnie zakładała, że będziemy parą.
Szkoda gadać.
Otworzyłam z ciekawości.
W środku była masa zdjęć moich i Rossa, z ostatnich lat, nawet wtedy, gdy się nienawidziliśmy.
Na dnie była jakaś kartka i mniejsze pudełko,
W pudełku były dwie identyczne bransoletki, jedna większa, druga mniejsza.
Na większe pisało: Laura i mikrofon, a na mniejszej: Ross i gitara.
Zamknęłam pudełko i wzięłam do ręki kartkę.
Zamarłam.

*Vanessa*

Młodej coś długo nie było, co było dość dziwne, zważywszy, że miała tylko odłożyć prezenty.
Szkoda, że się zmarnują.
Mój dla Raury był przepiękny !
Masa ich zdjęć, pasujące bransoletki i oczywiście kartka, na której napisałam, że to moja i Ryd zasługa, że...
JASNA CHOLERA !
Kartka !!!
Zerwałam się i ruszyłam do pokoju Lau.
- Laura, nie otwieraj.... ! - wrzasnęłam, wbiegając do jej pokoju.
Było za późno.
Moja młodsza siostra siedziała na łóżku z listem i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- To wszystko twoja wina... Twoja i Rydel..... - szepnęła.
- Jezu, Laura, to nie miało być tak. - zaczęłam, podchodząc do niej.
- To przez ciebie Ross i ja musieliśmy udawać parę, to przez ciebie się w nim zakochałam. To przez ciebie mam złamana serce, Vanessa ! - krzyknęła.
I nie czekając na moją odpowiedź, rzuciła we mnie kartką, porwała bluzę i telefon, po czym wybiegła z domu.
Po chwili usłyszałam, jak trzaska wejściowymi drzwiami.
Trudno się dziwić.
Spojrzałam na list.
,,Drodzy zakochani !
Od początku wiedziałyśmy że jesteście sobie pisani, więc trochę wam pomogłyśmy. Pamiętacie zdjęcia z kręgielni, przez które musieliście udawać parę, a co was tak naprawdę do siebie zbliżyło ? To my je zrobiłyśmy i wysłałyśmy do prasy. Nie dziękujcie, też was kochamy ! - Rydel i Vanessa"
Po jaką cholerę my to napisałyśmy ?
Szybko wydzwoniłam do Delly.

*Rozmowa telefoniczna*
Vanessa: Dells, jest problem.
Rydel: Van ? Hej, co się stało ?
V: Laura wie, że to my zrobiłyśmy im te pie*rzone zdjęcia w kręgielni. (sorry za przekleństwo, ale musiałyśmy xD)
R: CO ?
V: Tak, i do tego wyszła z domu. Idę jej poszukać, robi się późno i ciemno, a nie chcę, żeby jej się co stało. Przyjeżdżaj do nas jak najszybciej się da, jak wrócę, to jej to wyjaśnimy.
R: Okej, Van, Jadę.

W tym czasie narzuciłam na siebie sweter i biorąc z blatu klucze do samochodu, pojechałam szukać Lau.
Nawet chyba nie zamknęłam domu, ale nie miałam na to czasu.


*Rydel*

Cudownie. Za pół godziny mieliśmy zaczynać wigilię, a tak to, musimy jechać do sióstr Marano.
No, ale taka jest cena przyjaźni.
Spojrzałam w lustro, nie zdążę się przebrać. Cholera.
Zbiegłam na dół, gdzie wszyscy chłopcy i mój tata byli w garniturach, a moja mama w pięknej sukience
- Mamy problem. - powiedziałam, stając wśród nich.
Ell spojrzał na mnie i zaniemówił.
- Wow, Delly.... Wyglądasz.... - wydusił. - Wow.
Zaczerwieniłam się.
- Stary, przestań się ślinić, to nasza siostra ! - warknął Riker, po czym zwrócił się do mnie. - Co się stało ?
- Laura dowiedziała się, że to przez nas musiała z Rossem udawać parę i uciekła z domu. Musimy tam jechać.
- Powiedziałaś: że to przez was ? - krzyknął Ross.
Shit.
- Potem ci wytłumaczę, ale naprawdę musimy tam jechać. - spojrzałam na rodziców.
Mam westchnęła:
- Jedźcie, poczekamy.
- Dzięki mamo. - cmoknęłam ją i tatę w policzek, po czym popędziłam chłopaków i już dwie minuty później byłyśmy w drodze do sióstr Marano.
Gdy po pół godzinie podjechaliśmy pod dom, okazało się, że drzwi były otwarte, więc weszliśmy.
Było cicho i nikogo nie było, więc postanowiliśmy poczekać.
Rocky, Roland, i Riker usiedli przy stole w kuchni i sprawdzali, czy nikt nie wjeżdża na podjazd.
Ross gdzieś zniknął, a ja z Ellem usadowiliśmy się na kanapie.
On otulił mnie ramieniem.
- Sądzę, że to dobry czas, by powiedzieć wszystkim, o nas. - szepnął mi do ucha.
- Nie wiem, Ell. - szepnęłam. - Lau uciekła, Van jest cała w nerwach, tak samo, jak wszyscy...
- Ej, gołąbeczki... - zawołał Riker, po czym usiadł naprzeciw nas w fotelu.
- O czym ty mówisz ? - spytałam, udając głupią.
- Błagam, nawet ślepy by zauważył. Prawda chłopaki ? - spytał głośniej, a reszta moich braci krzyknęła ochoczo: Tak ! i Ozzywiście !
- I tobie to pasuje ? - spytał niepewnie Ell.
Bał się mojego brata, co było pewne. W końce jestem jego siostrą, a on jego przyjacielem.
Riker westchnął.
- Kocham Vanessę najmocniej na świecie, i jeśli ty kochasz tak samo mocno moją siostrę, to mi to pasuje. I to bardzo.
- Wow, od kiedy tyle w tobie mądrości ? - spytałam.
- Zamknij się, Dell, bo zmienię zdanie. - po tym się uśmiechnął, tak samo jak ja i Ell.
Niecałą godzinę później, do domu wróciła Vanessa,
Riker do niej podszedł,lecz ona spojrzała na niego i bez słowa, minęła, siadając obok nas na kanapie.
- Nigdzie jej nie ma. - szepnęła Vanessa. - Jest już prawie 20, jest naprawdę ciemno, a ja jej nie znalazłam.
Tu wybuchnęła płaczem.
Zaczyna się robić naprawdę nieciekawie.

---------------------------------------

Rozdział taki sobie, ale następny powinien być lepszy, może pojawi się Raura, nie wiemy xD
Zapraszamy oczywiście na drugiego bloga: love-raura-another-story.blogSpot.com
I do kolejnego posta !

- Kicia

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
 

niedziela, 5 lipca 2015

Newsy !

Witajcie, to nie jest co prawda rozdział, ale mamy nadzieję, że wam się spodoba.
Otóż: zaczynamy kolejnego bloga !
Nie bójcie się ! Będziemy pisać tutaj regularnie, aż skończymy tą historię :)
Zainteresowanych zapraszamy TUTAJ
Mamy nadzieję, że zajrzycie ;) bo pierwsze rozdziały już wkrótce.

Po drugie, mamy dla was mały SneakPeak dotyczący najbliższego rozdziału:

*
Masa ich zdjęć, pasujące bransoletki i oczywiście kartka, na której napisałam, że to moja i Ryd zasługa, że...
JASNA CHOLERA !
Kartka !!!
Zerwałam się i ruszyłam do pokoju Lau.
- Laura, nie otwieraj.... ! - wrzasnęłam, wbiegając do jej pokoju.
Było za późno.
Moja młodsza siostra siedziała na łóżku z listem i patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- To wszystko twoja wina... Twoja i Rydel..... - szepnęła.
*

*
Riker do niej podszedł,lecz ona spojrzała na niego i bez słowa, minęła, siadając obok nas na kanapie.
- Nigdzie jej nie ma. - szepnęła Vanessa. - Jest już prawie 20, jest naprawdę ciemno, a ja jej nie znalazłam.
Tu wybuchnęła płaczem.
Zaczyna się robić naprawdę nieciekawi
*

Już niedługo rozdział !
Oczekujcie ! :*

- Zakochana

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 49 ,,Ale..."

*Ross*

- Chodzi o to, że naprawdę cię lubię, i zależy mi na tobie...
- Mnie na tobie również. - wtrąciła.
Uśmiechnąłem się, złapałem ją za ręce i kontynuowałem.
To nie będzie tak łatwe jak sądziłem.
- Ale...
- Ale ? - spytała, cofając ręce. W jej oczach od razu pojawiło się zdziwienie, a z twarzy zszedł uśmiech.
- Laura, ja nie jestem gotowy na poważny związek, a wiem, że tego właśnie oczekujesz... Poza tym, nie sądzę, żebyś umiała ze mną być, przez ostatnie 3 lata się nienawidziliśmy i...
- Ale to się zmieniło, nie zauważyłeś ? - mówiła z wyrzutem. 
- Zauważyłem, ale nie sądzę, abyś potrafiła... abyśmy oboje potrafili o tym po prostu zapomnieć. - zacząłem się tłumaczyć.
- Nie wierzę ! - powiedziała, po czym wstała. - To po co było to wszystko, Ross ? Dlaczego mnie wczoraj pocałowałeś ?
- Bo cię lubię... I to bardzo.
- Nie wolno dawać komuś fałszywej nadziei, a później mówić, że nie chcesz, żeby to było coś poważniejszego ! Tak nie można, Ross ! - zawołała. 
- Nie dawałem ci fałszywej nadziei ! - krzyknąłem, również wstając. 
- Wcale ! Te czułe słówka, miłe zachowanie, planowanie pierwszej randki ! 
- Mówiłem to, bo to właśnie chciałaś usłyszeć ! - krzyknąłem. - Znasz mnie ! Nie jestem typem chłopaka, na całe życie !
- Dobrze o tym wiem. - mimo złości w jej oczach, widziałem, również łzy. - Zmieniasz dziewczyny jak skarpetki, ale myślałam, że przynajmniej w stosunku do mnie będziesz inny ! Cóż, myliłam się !

*Vanessa*

Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę domu.
Miałam gdzieś, że Raura miała tam siedzieć jeszcze dobę !
Musiałam jej się wyżalić !
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, zastając Laurę i Rossa w salonie.
Oboje stali i wyglądali, jakby mieli za sobą niezłą kłótnię. 
- Hej, ludzie. - powiedziałam.
- Hej, Van. - szepnęła moja siostra, wycierając oko.
Czy ona płakała ? CO ten Lynch jej zrobił ?
- Nie chciałam przeszkadzać, ale...
- Nic się nie stało. - przerwała mi Lau. - Ross chyba i tak miał już wychodzić. - spojrzała na niego znacząco. 
Chłopak spojrzała na nią, po czym pokiwał głową i nic nie mówiąc, minął mnie i, trzaskając drzwiami, opuścił nasz dom.
Wtedy dopiero Lau pozwoliła sobie na płacz. 
Rzuciłam się do niej i siedziałyśmy na kanapie, ona wtulona we mnie, płakała przez najbliższe dwie godziny.
- Powiesz mi co się stało ? - spytałam.
- Ross się stał. - bąknęła, ocierając oczy chusteczką. - Dupek myśli, że może tak po prostu mnie wykorzystywać, ale nie jest gotowy na poważny związek.
I znów się rozkleiła. 
No i dupa.
Jak ten chłopak może w ogóle tak myśleć ? On i Lau są dla siebie stworzeni. Mają być jedną z tych par, które przejdą razem przez całe życie ! 
- Daj mu czas, Laura.... Zobaczy ile dla niego znaczysz... - szepnęłam. 
Ale to nie było chyba to co chciała usłyszeć, po podniosła się z moich kolan i warknęła:
- Nie mam zamiaru marnować na niego czasu. Niech sobie ma każdą dziewczynę na tej ziemi, ale ja się przed nim płaszczyć nie będę !
- To jak ty sobie wyobrażasz spotykanie się z jego rodziną ?
- Nie wiem. Ale coś wymyślę. - głośno pociągnęła nosem. - No, ale, teraz ty... Miałaś być u Lynchów do jutra, czemu jesteś już dziś ? Stało się coś ?
Nie mogłam. Nie mogłam jej teraz powiedzieć. 
Ona była w rozsypce, a gdyby się dowiedziała, że oni wyjeżdżają już za dwa tygodnie....
- Posprzeczałam się z Rikerem, ale to nic. Zaraz nam przejdzie. - skłamałam.
Brawo, Vanessa ! 

*Rydel*

Gdy podjechaliśmy pod dom, na parkingu nie było samochodu Vanessy, ale był za to samochód Rossa.
Coś czuję, że będzie burza.
Gdy weszliśmy do domu, Riker od razu zaczął krzyczeć. 
Rodzice jakoś go uspokoili, i przekonali, by powiedział nam wszystko na spokojnie, więc pięć minut później, siedzieliśmy ja, Riker, Rochy, Roland, Ell i oczywiście rodzice w salonie.
- Powiedziałem Vanessie o trasie. - powiedział, już spokojniejszy Riker.
- Zrobiłeś co ?? - wydarłam się. 
- Powiedziałem jej. Musiałem. 
- Dlaczego ? - spytał Rocky.
- Kocham ją. Naprawdę. I... nie mogłem tego przed nią ukrywać. Za parę dni, prasa i tak się dowie. A ja chciałem, żeby dowiedziała się tego ode mnie. - odparł.
- CO zrobiła, jak się dowiedziała ? - zadał pytanie Roland. 
- A jak myślisz ? - warknął Riker. - Wściekła się i pojechała do domu. 
- Jeśli cię kocha, to ci wybaczy. - zapewniła mama. - Źle zrobiliście, ukrywając to przed waszymi przyjaciółmi, ale oni powinni to zaakceptować...
Riker pokiwał tylko głową.
I siedzieliśmy tak w ciszy przez dłuższą chwilę, póki rodzice nie stwierdzili, że będą się zbierać. 
Mieli pojechać do Pheonix na weekend i wrócić w poniedziałek, na kolację wigilijną, 
Pożegnaliśmy się z nimi, po czym znów siedliśmy w salonie, w ciszy.
- A gdzie Ross ? - spytał po chwili Ell.
- Przyjechał jakieś 20 minut po tym, jak Van wyszła. Był wściekły, ledwo rzucił mi ,,cześć" i pobiegł na górę. Zamknął się w pokoju i siedzi tam od dobrych dwóch godzin. 
- Pokłócił się z Lau ? - zasugerował Roland.
- Nie wiem. Może ? - rzucił Rik.
- Pogadam z nim, a wy przyszykujcie obiad. - powiedziałam, po czym skierowałam się do pokoju mojego brata i bez pukania, wpakowałam mu się do pokoju, zamykając za sobą drzwi. 
- Ej ! - warknął mój brat.
Leżał na łóżku, bez koszulki i słuchał głośno muzyki. 
- Puka się !
Wyłączyłam radio, co go jeszcze bardziej rozwścieczyło.
Zerwał się z łóżka, by znów je włączyć, lecz stanęłam mu na drodze.
- Ross, co się stało ?
- Nic się nie stało ! Co się miało stać ?! - warknął i spróbował mnie wyminąć, lecz znów za-torowałam mu drogę. - Po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju ! 
- Ross, czy chodzi o Laurę ?
- Dlaczego miało by chodzić o Laurę ? Z nią wszystko dobrze, nienawidzi mnie, tak jak to było zawsze !!
Po tych słowach jednak się odwrócił i z całej siły uderzył w ścianę, powodując spadek dwóch zdjęć.
- Ross... - zaczęłam.
- Zrobiłem to co powinienem był zrobić ! Zmniejszyłem jej cierpienie, ok ? Powiedziałem, że nie jestem gotowy na poważny związek ! - powiedział, podnosząc ton głosu.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - spytałam, nic nie rozumiejąc. - Ross, ty ją kochasz...
- I dlatego to zrobiłem ! - wrzasnął, a w jego oczach dojrzałam łzy, które szybko odgonił. - Tak będzie prościej ! 
- O czym ty mówisz ?
Usiadł na łóżku, a ja obok niego.
- O trasie, o Mai, o tym całym Davidzie... O wszystkim, Ryd....
Spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Laura nie zniosłaby rozłąki, gdybyśmy byli parą. Nie chcę, żeby cierpiała, bo związki na odległość są gówno warte. - powiedział. - A tak, myśli, że jestem dupkiem i wszyscy będą zadowoleni...
- Nie. Ross, takim zachowaniem nie dałeś jej wyboru. Od razu zdecydowałeś za nią. 
- No i ? Nawet gdybym tego nie zrobił jest jeszcze Maia i David.
- CO oni mają z tym wspólnego ?
Mój brat westchnął.
- Maia ma zdjęcia jak całowałem się z Gemmą i zagroziła, że pokaże je Lau, a David powiedział, że pogrąży i nas i Laurę, jeśli się z nią umówię. 
- Po pierwsze: całowałeś Gemmę ? Córkę naszego nowego szefa ? A po drugie: jak David miałby to zrobić ?
- Wtedy, po tej kolacji, kiedy wyszedłem, ze szpitala, odwiozłem ją do domu, a ona mnie pocałowała. Od razu to przerwałem i powiedziałem, że nie jestem zainteresowany, ale Maia ma skądś zdjęcia.... A David ma dojścia...
- Ross. Błagam cię. David na pewno blefuje, a nawet gdyby Maia pokazała Lau te zdjęcia, wytłumaczyłbyś jej wszystko.....
- To teraz bez znaczenia, Rydel.... - powiedział mój brat. - Po sprawie. Laura mnie nienawidzi i nie ma możliwości, by to zmienić. 
- Założymy się ? - spytałam, po czym podeszłam do drzwi i szybko je otworzyłam, a do pokoju wlecieli nasi bracia i Ell, którzy oczywiście podsłuchiwali całą rozmowę. 
- Odzyskasz Lau.

*Narrator*

*Rozmowa telefoniczna*

Chłopak: Halo ?
Dziewczyna: Czy dodzwoniłam się do Davida ?
Chłopak: Tak, znamy się ? O co chodzi ?
Dziewczyna: O Laurę Marano.
Chłopak: Czy coś jej się stało ?
Dziewczyna: Nie. Ale podobno na nią lecisz, więc słuchaj uważnie: Laura jest wolna i zraniona, przez Rossa. 
Chłopak: Skąd o tym wiesz ? I po co mi ta informacja?
Dziewczyna: Mam swoje sposoby. To twoja szansa. Radzę działaś szybko.

Maia odłożyła telefon.
- Załatwione. - powiedziała do Gemmy. 
Blondynka uśmiechnęła się, pokazując rząd białych ząbków. 
- Bosko. Laura umówi się z Davidem, a ja dopilnuję, żeby Ross ich zobaczył. 
Dziewczyny przybiły sobie piątkę.
Wszystko szło po ich myśli.

----------------------------------------------------------
Tak, nie pisałyśmy od naprawdę długiego czasu. 
Ale wiecie jak to jest..... Ja miałam egzaminy, a Kicia długo chorowała....
Przepraszamy, jeśli was zawiodłyśmy.
Myślałyśmy o zawieszeniu bloga, ale nagle naszła nas wena i, jeśli będzie przynajmniej 1 osoba chętna czytać tego bloga, nie zawiesimy go. 
Pozdrawiam
- Zakochana

Mamy nadzieję, że rozdział wam się podobał. 
W kolejnym rozdziale, wiele się zmieni....
Jesteśmy już bliscy rozwiązania, więc czytajcie....
- Kicia


KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!