sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 44


*Narrator*

- Nie ma mowy ! - krzyknęła oburzona Laura, z tych emocji, przechodząc do pozycji siedzącej.
- Właśnie ! Porąbało cię chyba ! - dodał równie wkurzony Ross.
Delly spojrzała z uśmiechem na Vanessę.
- Patrzcie państwo, jacy nagle zgodni ! - zaśmiał się Calum, biorąc do buzi garść żelków.
- Sorry, brat. - mruknął Riker, klepiąc młodego po plecach.
- To chore i tyle ! - krzyknęła Laura.
- Ej... Nie mówię, że od razu macie się ze sobą przespać ! - wrzasnęła Rydel, wciąż rozbawiona. - Macie spędzić ze sobą 2 dni.
- Tak. Bez wychodzenia z naszego domu. - dodała Vanessa.
- Jesteście walnięci... - podsumowała Laura.
- Nawet jeśli... Nie macie wyboru. - odparła Raini.

*Laura*

Mam z nim mieszkać przez 2 dni ! 2 dni !
Nie wierzę..... CO za hieny !
Odwdzięczę się.
Ross zakręcił. Wypadło na mnie. Suuuuper....
- Wyzwanie, czy pytanie ?
- Wyzwanie. - odparłam szybko, bojąc się pytania, które zapewne chciał mi zadać.
- A więc: wyzywam cię, byś powiedziała mi, co do mnie czujesz. - powiedział pewnie, patrząc prosto w moje oczy.
Dostrzegłam w nich niebezpieczną pewność siebie.
Oj, nie fajnie....
- Jesteś naprawdę miłym chłopakiem. - odparłam od razu.
- Nie proszę, żebyś mnie określiła, tylko powiedziała, co czujesz.... - dodał szybko, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
Chytry uśmieszek wkradł się na jego twarz.
Drwił sobie ze mnie, w naprawdę podły sposób !
Powiedziałabym co myślę, gdyby nie Gemma, która nie była mi zbyt bliska i pewnie nie wiedziała, że udajemy.
Ale na szczęście ona mi to ułatwiła.
- To ja skoczę do toalety i będę się zbierać. - obwieściła, po czym poszła do domu.
Gdy zamknęły się za nią drzwi, Ross ponaglił:
- Laura ?
- Już. Czuję, że już cię aż tak mocno nie nienawidzę.
Chłopak spojrzał na mnie typu ,,Serio ?".
- Nie kłam, Lau... - szepnęła Van.
Spojrzałam na nią groźnie....
Niech się przymknie, z łaski swojej.

*Ross*

Czyżby Laura bała się przyznać ?
Nie wierzę !
Ona serio może być we mnie zakochana !
Zanim jednak zdążyłem o to spytać, na patio wróciła Gemma.
- Miło się z wami siedziało, ale chyba powinnam wracać. Dochodzi pierwsza w nocy, a obiecałam tacie, że wrócę wcześniej. - uśmiechnęła się, po kolei żegnając się z każdym. - Jeszcze raz: dziękuję za zaproszenie.
- Nie ma sprawy. - odparła jej Dell. - Wpadaj częściej.
Później wszyscy przenieśliśmy się do holu, by ją pożegnać.
- Gdzie masz samochód ? - spytałem jej.
- Oh, przyszłam na nogach....
- Żartujesz ? - spytała Delly. - O tej porze niebezpiecznie chodzić samemu. Ross, może ją odwieziesz ?
- Tak, jasne. - odparłem normalnie.
- Och, nie trzeba.... - szepnęła Gemma.
- Oj, daj spokój. - powiedziałem,. po czym ubrałem skórzaną kurtkę.
Następnie wszyscy obwieścili mi, że pójdą się położyć, więc żebym wziął swoje klucze.
Gdy się pożegnaliśmy, Delly powiedziała mi na ucho, bym pocałował Laurę na pożegnanie, żeby Gemma wiedziała na sto procent, że jesteśmy parą.
Tak więc zrobiłem.
Zanim wyszliśmy, podszedłem do Laury i z zaskoczenia wbiłem się w jej usta.
Jej pierwszy odruch (odepchnięcie mnie) się nie udał. Chwyciłem jej ręce, tak, że nie mogła mnie uderzyć, więc szybko odwzajemniła pocałunek.
- Widzimy się potem. - mruknęła, kierując się na schody.
- Widzimy się... - odparłem, po czym skierowałem się z Gemmą do samochodu.
Po chwili jazdy znaleźliśmy się pod jej domem.

*Gemma*

- Jeszcze raz dzięki, Ross. - powiedziałam, uśmiechając się.
- Nie ma sprawy. Pozdrów ojca. Powiedz mu, że w poniedziałek zrobimy kolejną próbę, dobrze ?
- Oczywiście. - odparłam.
Dobra, czas wtoczyć nasz plan w życie.
Nachyliłam się i patrząc w oczy blondyna, przyłożyłam wargi do jego ust.
Zaczęłam go całować, wkładając mu dłonie we włosy.
Przez chwilę nie reagował, lecz zaraz chwycił podczas pocałunku moje ręce, odsunął je i się cofnął.
- Wybacz, Gemma. - powiedział. - Nie jestem zainteresowany.
Nic nie powiedziałam, więc dodał:
- Mam dziewczynę.
- Ale ty jej nie kochasz. - odparłam.
- Mylisz się. Kocham ją. I to bardzo.
Buzowała we mnie złość.
- Dobranoc. - mruknęłam, po czym szybko wysiadłam i pobiegłam do domu.
Co za debil ! Jeszcze zobaczy na co mnie.... to jest: nas stać !

*Ross*

Po tej... Dość niezręcznej sytuacji z Gemmą szybko, najszybciej jak się dało wróciłem do domu.
Wszedłem do domu, rzucając klucze na blat.
Następnie wypiłem szklankę soku, żeby się ogarnąć.
Dopiero teraz zobaczyłem, że było już prawie wpół do drugiej, i nagle zachciało mi się strasznie spać.
Poszedłem na górę.
Zaglądnąłem po kolei do pokoi.
Rydel spała u siebie, wtulona w... Ella, który był... o mój Boże.... bez koszulki.
Zrobiło mi się niedobrze, więc szybko zamknąłem drzwi.
U Rika musiały się dziać dziwne rzeczy, bo on spał na obrzeżku, obejmując ramieniem Vanessę, rozwaloną na prawie całym łóżku; kołdra za to była po drugiej stronie pokoju.
Nie wnikam.
W kolejnym pokoju, jednym z gościnnych - rodzice spali cicho i spokojnie.
W drugim gościnnym - Raini leżała na łóżku i smacznie chrapała, a Worthy - mój biedny kumpel - leżał z twarzą w bufiastym dywanie.
Zamknąłem i te drzwi, po czym podążyłem do siebie.
Okazało się, że ani Rocky ani Ryland jeszcze nie wrócili.
Oczywiście.... Laura spała sobie spokojnie na moim łóżku. A raczej na jego połowie - drugą chyba zostawiła mnie. Miło.
Ściągnąłem koszulkę i spodnie, zostając w samych bokserkach, po czym szybko umyłem zęby i przeczesałem włosy.
Po czym po cichu ułożyłem się na łóżku, tyłem do pleców Laury.
Chyba przez przypadek uderzyłem ją łokciem, bo momentalnie się obudziła.
Przygotowałem się na krzyk, typu ,,Co mnie budzisz, baraaanie ???"
- O, Ross ? To ty ?
- Tak. - odparłem zdziwiony. Gdzie krzyk ? - Przepraszam jeśli cię obudziłem.
Przetarła oczy.
- Nie... Nie ma sprawy....
Wtedy zauważyłem, że ma na sobie koronkową piżamkę Rydel.
Ledwo mogłem oderwać od niej wzrok.
- Odwiozłeś Gemmę ?
- Tak... I Laura, chyba muszę ci coś powiedzieć...
,,Ona mnie pocałowała".
Popatrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
- Ja..... - spojrzałem w jej oczy. Były zmęczone. Nie ma mowy, bym ją jeszcze tym dołował. Nie teraz.
- Ja też aż tak cię nie nienawidzę. - powiedziałem.
Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo.
Dźwignęła się do pozycji siedzącej, podczas, gdy ja leżałem na plecach.
Następnie spojrzała przez chwilę w moje oczy. Później przeniosła wzrok na moje usta i znów na oczy.
Było dość ciemno. Jedyne światło pochodziło od księżyca i wdzierało się do pokoju, poprzez niezasunięte w niektórych miejscach rolety.
W tym świetle wyglądała naprawdę pięknie.
Koronkowa sukienkowata piżama, odsłaniała jej szczupłe ramiona, a rozpuszczone włosy, spływały falami, na plecy.
Dziewczyna posłała mi nieśmiały uśmiech, po czym przytrzymując włosy po jednej stronie, nachyliła się i przyłożyła wargi do moich ust.
Powoli, delikatnie...
Ledwo musnęła moich warg, ledwo nasze usta się spotkały, ona już je oderwała i będąc jakieś 10 centymetrów nade mną, szepnęła:
- To dobranoc.
Miałem ochotę znów ją pocałować. Musiałem się jednak powstrzymać.
- Dobranoc. - szepnąłem, patrząc na nią bez przerwy.
Uśmiechnęła się, po czym położyła się plecami do mnie.
Patrzyłem na nią przez dłuższą chwilę.
Lecz dopiero, gdy upewniłem się, że śpi dobrze, postanowiłem przełączyć się na stan spania.

*Laura*

Obudziłam się wcześnie rano.
Gdy spojrzałam na zegarek, nie było nawet 7 rano.
Przetarłam oczy.
Jasne, poranne światło słońca poraziło mnie.
Obróciłam twarz i zobaczyłam śpiącego Rossa.
Wyglądał tak słodko, tak niewinnie....
Wczoraj w nocy po raz pierwszy go pocałowałam. No, po raz pierwszy z własnej woli.
Ale było to dość miłe. I ekscytujące.
Ogólnie, samo przebywanie z nim w ostatnim czasie wywoływało u mnie gęsią skórkę.
Z jednej strony.. Nie chciałam spędzić z nim pełnych 48 godzin pod jednym, dachem sam na sam.
Ale z drugiej.... To może być... ciekawe doświadczenie.
Zdjęłam z siebie po cichu kołdrę, którą dzieliłam z chłopakiem.
Bez najmniejszego szmeru, siadłam na łóżku i zaczęłam przeczesywać włosy palcami.
Nagle poczułam jak coś łapie mnie za łokieć.
Odwróciłam się, omal nie uderzając w twarz chłopaka, który był dosłownie parę milimetrów ode mnie.
- Wystraszyłeś mnie !
- Przepraszam ! - zawołał..
Westchnęłam, po czym obdarzyłam go uśmiechem i wstałam.
Na pufie w rogu dostrzegłam ubrania na wieszakach. Pewnie Ryd mi je wcześniej przyniosła. Jak ja ją kocham !
- Jeśli nie masz nic przeciwko.... Pójdę się przebrać, dobrze ? - powiedziałam, biorąc ubrania do ręki.
- Jasne, nie krępuj się. Wiesz, gdzie jest łazienka.... - mruknął, ponownie wkładając nos w poduszkę.
Poszłam więc do łazienki i szybko ubrałam się w ciuchy Dells.
Dziwne... Były mojego rozmiaru... I totalnie nie w stylu mojej przyjaciółki.
Odłożyłam piżamę D na półkę Rossa, po czym wyszłam z łazienki.
- Wow. - wyrwało się chłopakowi. Przez chwilę patrzył na mnie tak jakoś dziwnie, po czym dodał:
- Ślicznie wyglądasz... Naprawdę... Naprawdę ślicznie.
Zczerwieniały mi policzki. Damn it !
- Dziękuję.- odparłam.
Chwilę tak staliśmy, po czym on odchrząknął, przeczesał ręką włosy i rzekł:
- Może zjemy śniadanie ?
Ten pomysł mi się spodobał, zwłaszcza, że mój żołądek po prostu domagał się jedzenia.
- Co proponujesz ? - uśmiechnęłam się.
- Jajka sadzone ? - zaproponował.
- Brzmi świetnie.
Chłopak posłał mi uśmiech, po czym zeszliśmy na dół.
Nikogo jeszcze nie było, więc chłopak wyciągnął jajka, patelnię i włączył kuchenkę.
Ja, usadowiłam się na wysokim krześle i przypatrywałam mu się.
Nawet dobrze mu szło. Tylko dwa jajka wylądowały na ziemi, podczas jego (dziwnych, muszę powiedzieć) akrobacji z jedzeniem i patelnią.
- Kuźwa. - mruknął pod nosem. (sorry, za przekleństwo xd - od aut.)

*Ross*

Schyliłem się, by pozbierać resztki jajek, kiedy Laura już była przy mnie, w kuckach, z ręcznikiem w ręce, starając się, jakoś oczyścić naszą podłogę.
- Dam sobie radę. - powiedziałam ostro, biorąc od niej ręcznik.
- Ta, jasne. - zaśmiała się, wzięła z blatu papier kuchenny i zbierała żółtka.
- Co się tu dzieje ? - usłyszeliśmy głos z salonu.
Odwróciliśmy się w tamtym kierunku, w tym samym czasie, przez co OCZYWIŚCIE uderzyliśmy się głowami.
Laura jęknęła z bólu.
- Debil. - rzuciła, po czym wstała.
Również wstałem, zostawiając na ziemi papkę z jajek i papieru kuchennego.
W salonie stali.... wszyscy.
DellyVanessa, Riker, Rochy, Ryland, Raini i Calum.
- Ross próbował zrobić jajka. - powiedziała Laura, rozmasowując głowę. - Jak widać, z mizernym skutkiem.
Spojrzałem na nią z poirytowaniem.
- Rozumiemy... - mruknął Riker.
- A nie powinniście być już u nas ? - zapytała Vanessa.
Fakt, głupie wyzwanie.
Laura przewróciła oczami.
- Już idziemy. - powiedziała. - Tylko wezmę swoje rzeczy...
Chciała się przebić przez mur naszych przyjaciół, lecz Rydel ją zatrzymała, podając jej wszystkie jej rzeczy.
Też chciałem ich minąć, lecz mnie zatrzymał Riker. Cholera.
Podał mi czarną torbę, mówiąc:
- Spakowałem ci wszystkie potrzebne rzeczy.
Spiorunowaliśmy ich z Laurą wzrokiem.
- 48 godzin. Bez wychodzenia. No chyba, że w ekstremalnych przypadkach. - powiedziała Delly, a wielki uśmiech zagościł jej na twarzy.
Laura znów przewróciła oczami, po czym patrząc z nienawiścią na każdego z naszych przyjaciół, opuściła nasz dom, kierując się do samochodu.
- Chodź, Ross. - zawołała wściekła.
- Nie każ jej czekać, kochasiu. - upomniał mnie Rocky.
Spojrzałem na niego z miną typu ,,Stul twarz", po czym bez słowa wyszedłem przed dom i wsiadłem na miejsce pasażera, do samochodu sióstr Marano.
- Zapowiadają się ciekawe 2 dni. - mruknąłem, zapinając pas.
- Ugh, weź nawet nie przypominaj. - bąknęła, po czym ruszyła, z piskiem opon.

---------------------------------------
Przepraszam, że długo nie pisałam. Poprawię się, obiecuję ! c:
A teraz liczę na szczere opinie i dużo komentarzy ! :)

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 43 ,,Szach mat, Ross"

*Rydel*

Zaczęłam razem z mamą nosić desery - porcję lodów w różnych smakach, z owocami i bitą śmietaną.
Lecz gdy weszłam do dużego pokoju, dwa krzesła były puste.
Laura i Ross.
- A gdzie.. ? - zapytałam.
- Laura poszła do toalety, a Ross pobiegł za nią. - wytłumaczył szybko Rocky, czekając ze zniecierpliwieniem, jak podam mu lody.
- Co oni tam mogą robić ? - spytałam cicho, kładąc deser przed Gemmą.
- Mam parę pomysłów. - odparł tajemniczo Ryland.
Dostał za to po głowie od mamy.
- Nie twój to interes. - poskromiła go.

*Ross*

Staliśmy tak przez dłuższą chwilę.
Po chwili się ode mnie odsunęła, szybko cofając ręce.
- Przepraszam. Przepraszam. - zaczęła się nerwowo tłumaczyć. - Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłam !
- A ja chyba wiem. - odparłem.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Czyżby ?
- Laura.... - podszedłem bliżej niej.
Ująłem jej dłoń.
Speszyła się, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu słuszności mojego zdania.
- Czy istnieje możliwość, że ty...
Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanęła Dell.
- Przeszkodziłam w czymś ? - spytała, ledwo powstrzymując śmiech.
Puściłem dłoń Laury.
Przeczesałem włosy ręką.
- Daruj sobie, Delly. Po prostu gadaliśmy.
- Aha. - mruknęła z sarkazmem. - Możecie to robić także przy stole. - dodała. - No już, na dół. Bo się lody roztopią.
Laura spojrzała na nią z zmieszaną miną, po czym, minęła nas i wyszła na korytarz.
Moja siostra spojrzała na mnie z wyczekiwaniem i bananem na twarzy.
- Oj, daj spokój, Rydel ! Chyba nie myślisz, że się zakochałem, huh ? - syknąłem cicho, po czym wyszedłem i zszedłem na dół.


*Vanessa*

Młodzi wrócili po paru minutach, razem z Delly.
Ross nie wykazywał zbyt wielu emocji (no, może poza irytacją), twarz Laury za to aż kipiała czerwienią.
Usiedli przy stole, jak gdyby nigdy nic, po czym wzięli się za deser, włączając się do rozmowy co jakiś czas.
Kolacja skończyła się przed 21.
Delly powsadzała naczynia do zmywarki.
- Ja będę leciał. Alexis wraca dziś z Nowego Jorku, i obiecałem, że odbiorę ją z lotniska. - powiedział Rocky, ubierając kurtkę.
- Pozdrów ją od nas ! - zawołał jego ojciec, po czym Rocky poszedł.
Następnie i Ryland wyszedł, obwieszczając, że umówił się z kumplami, co wszyscy przyjęli jako ,,Mam randkę, o której wam nie powiem".
Poszłam do kuchni, pomóc Delly.
- Zostaniecie na noc ? - spytała.
- Nie wiem. Pomieścimy się ?
- Są nasze pokoje, kanapa i jeden z pokoi gościnnych. Damy radę. - uśmiechnęła się blondi.
- W takim razie dobrze. Mogłaś powiedzieć wcześniej, wzięłybyśmy piżamy i rzeczy na zmianę.
- Przecież wam pożyczę, nie myśl sobie. - dodała, znów pokazując rząd białych ząbków.
- Ok. - uśmiechnęłam się. - Musimy się dowiedzieć co jest między moją siostrą i Rossem.
- A co miałoby być ?
- Sądzę, że Lau... - nachyliłam się. - Zakochała się w Rossie.
Ryd ledwo co utrzymała talerze w rękach.
- Nie ! - krzyknęła z niedowierzaniem.
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Się porobiło.... - zaśmiała się.
Święte słowa, Rydel. Święte słowa...

*Ross*

Skierowałem się do kuchni, by odnieść ostatnie talerze, kiedy usłyszałem rozmowę Vanessy i Rydel.
- Musimy się dowiedzieć co jest między moją siostrą i Rossem. - powiedziała Van.
Czekaj: co ???
Stanąłem za ścianą i postanowiłem posłuchać.
- A co miałoby być ? - doszło do mnie pytanie ze strony mojej siostry.
Następnie starsza Marano wkroczyła do akcji:
- Sądzę, że Lau zakochała się w Rossie.
Prawie upuściłem pucharki po lodach.
Że co ?!
Spojrzałem na patio, gdzie rodzice gadali z naszymi gośćmi.
Była wśród nich Laura - piękna i promienna jak zawsze. I.... zakochana ? We mnie ?
Śmiechu warte.
Ona w życiu by mnie nie pokochała !
Wolałaby pewnie odciąć sobie wszystkie palce ! Widelcem ! (co ? Omg, ale to brutalnie brzmi ! - od aut.).
Nie ma mowy, żeby była we mnie zakochana !
Chociaż.... Ostatnio dużo się działo... Mój wypadek, operacja...
Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do kuchni, jak gdyby nigdy nic.
- Ross ! - zawołała Vanessa z uśmiechem.
- Coś się stało ? - spytałem ze zdziwieniem.
- Nie, nie.... - mruknęła szybko D. - Daj mi to. - wzięła ode mnie naczynia. - Idź do reszty, my za sekundę dołączymy, ok ?
- Jasne. - mruknąłem i skierowałem się na patio.
Tam usiadłem na jednej z długich, ogrodowych kanap.
Co dziwne - Laura zrobiła mi tam miejsce, a jak usiadłem - wyłożyła się na kanapie z głową na moich kolanach..
Gadaliśmy przez jakiś czas, o wszystkim i o niczym, po czym rodzice stwierdzili, że pójdą się położyć.
- Nie siedźcie zbyt długo. - poprosiła jeszcze mama, po czym wrócili do domu.
Ktoś zaproponował grę w butelkę, lecz jakoś nie było chętnych.
Ale Calum nalegał.
- Błagam ludzie ! - zawołał.
Wciąż niechętnie, lecz powiedzieliśmy, że w sumie możemy zagrać.
Laura podniosła się do pozycji siedzącej, usadawiając się blisko mnie.
Położyłem ramię na oparciu kanapy, a ona się we mnie wtuliła.
Reszta usiadła w kółku, zostawiając tylko trochę wolnej przestrzeni na ziemi, na butelkę.
A więc graliśmy: ja, Laura, Riker, Vanessa, Delly, Ell, Raini, Calum. I Gemma.
Nienawidzę gry w butelkę ! Po prostu nie cierpię !
Uważam, że to głupi i upokarzający element każdej imprezy !
Ale czego się nie robi dla kumpla !
Poza tym... Może dowiem się czegoś apropo uczuć Laury...

*Vanessa*

Moi kochani znajomi stwierdzili, że powinnam zacząć, więc zakręciłam.
Dells.
Wiedziałam co jej dam.
- Pytanie, czy wyzwanie ?
-Wyzwanie. - wybrała blondynka, uśmiechając się ciepło.
- Ty. Ell. Razem. Dziś w nocy. - powiedziałam.
Na twarzy Ella zagościł uśmiech zboczeńca.
Wszyscy się zaśmiali.
Wszyscy poza Delly, której uśmiech zszedł z twarzy, ustępując miejsca niepewnej, przerażonej mince.
I Rikerem, który (mogłoby się wydawać) w każdej chwili mógł wybuchnąć ze złości.
- Nie ! - krzyknął po chwili mój chłopak. - Nie ! Nie zgadzam się !
- Oj weź, Riker ! - zaskomliłam. - Nie psuj zabawy.
Chłopak już wyciągał z rękawa swój argument, lecz zastopowałam go, wbijając się w jego usta.
Nasi znajomi zaczęli drzeć się i klaskać.
Pocałowałam chłopaka mocno, namiętnie, lecz, urywając w połowie...
- Ej.. - szepnął.
- Resztę dam ci potem..... - szepnęłam namiętnie,.
Wiedziałam, że się ugnie.,
A więc: była kolej Delly.
Wciąż blada, zakręciła.
I wypadło na jej młodszego, blond brata.
- Ross. - uśmiechnęła się.
- Nie,  błagam, nie bądź wredna ! - poprosił.
- Pytanie, czy wyzwanie ? - ucięła Rydel.
- Boję się, ale... Wyzwanie.
Wywnioskowałam po minie Delly, że ma plan.
Szach mat, Ross.

*Laura*

Dlaczego ten idiota wybiera wyzwanie ?
To logiczne, że będzie musiał zrobić coś związanego ze mną !
Co za debil...
- A więc: Ross.... Kazałabym ci spać z Lau, ale i tak to pewnie zrobisz, więc... - mówiła powoli Delly.
Zmroziliśmy ją wzrokiem.
- Więc.... - kontynuowała blondynka. - Powiem tylko tyle, że musisz.....
To co powiedziała rozbroiło mnie całkowicie.
Skąd ona bierze tak durne pomysły ??

*Narrator*

Podczas gdy w ogrodzie Lynchów, Laura i Ross głośno i niemalże od razu zaczęli sprzeciwiać się wyzwaniu, zadanemu im przez Delly, Maia siedziała w swoim pokoju, w willi w innej części LA i planowała zemstę na swoim byłym i jego nowej, słodziuutkiej dziewczynie.
,,Jak tam zabawa ? Czy nasza Raura się obściskuje ?" - napisała do przyjaciółki, która naprawdę dobrze wkręciła się w towarzystwo Lynchów i ich znajomych.
,,Są dość powściągliwi. Ale nie martw się. Za niedługo postaram się odbić tej *** Rossa"
Maia uśmiechnęła się, czytając powyższą wiadomość.
Z triumfującą miną odpisała, lekko wystukując przyciski w telefonie:
,,Na to właśnie liczę".

----------------------------------------------

Co jest między Rossem i Laurą ? I co z planem teamu Mai i Gemmy ?
Jakieś pomysły ?...

Ps. Potrzebuję pomocy. Jakieś pomysły na wyzwanie dla Raury ? HELP.

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA ! 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 42 ,,Nie pójdę tam"

parę dni później...

*Ross*

W sobotę nareszcie mogłem opuścić szpital.Miałem wyjść w poniedziałek, ale coś było nie tak, i musiałem zostań dłużej.
Od operacji minęło nieco ponad tydzień, i lekarze stwierdzili, że mój stan jest stabilny.
Oczywiście, muszę odpoczywać, ale nie ma potrzeby bym zajmował miejsce w szpitalu.
Producent przełożył zdjęcia na nowy rok, studio pozwoliło mi przyjść na próbę kiedy będę mógł...
Wszystko było dobrze.
No prawie... Od tygodnia nie widziałem Laury.
Od operacji nie była u mnie nawet raz.
- Pewnie ma ważniejsze sprawy. Nie każdy ma czas siedzieć przy tobie 24 godziny na dobę. - powiedziała mi mama, gdy się o to spytałem.
Niezbyt miło.

*Vanessa*

- Lau, Ross wychodzi dzisiaj ze szpitala. Lynchowie robią kolację i zapraszają wszystkich wieczorem. - oznajmiłam.
- To miłej zabawy. - odparła moja siostra z kanapy.
- Jesteś jego dziewczyną. Powinnaś iść.
Speszyła się.
- Wiesz, ja chyba... Nie wiem... Nie powinnam... - zaczęła się plątać.
Czyli jednak... Ona zakochała się w Rossie !
- Kiedyś będziesz musiała się z nim spotkać. Chociażby na planie. - zauważyłam.
- O kim mówisz ?
- O Rossie.
Dostrzegłam ten błysk w jej oku.
Nie wierzę !

*Laura*

Nie pójdę do Lynchów ! Już nigdy.. NIGDY WIĘCEJ !
Sama nie wiem co się ze mną dzieje...
Naprawdę... Kiedy Rossowi się coś stało... Zrobiłam z siebie idiotkę. Płakałam, martwiłam się.
Dopiero niedawno dotarło do mnie, to co się dzieje.
Nie jestem w nim zakochana, choć wiem, że Van sądzi, że tak !
Ale ja nie jestem... nie jestem w nim zakochana... Prawda ?
Sama już nie wiem... Wiem, że mam jednak zamiar go ignorować...
- Nie pójdę na ich kolację, Vanessa !
Nie ma siły która mnie tam weźmie ! Co to: to nie !

godzina 19:15.

Jakim cudem mnie tu przywiozła ?
Jestem zła na nią i na siebie.
Vanessa, pięknie ubrana posłała mi ostatni uśmiech, po czym wysiadła z auta i poszła do drzwi.
Bóg jeden wie jaką siłą mnie tu sprowadziła, hiena jedna !
Wysiadłam i podążyłam za nią.
Miałam na sobie dość fajny zestaw, ale pewnie wszystko psułam niezbyt szczęśliwą miną.
Nessa zadzwoniła dzwonkiem.
- Uśmiechnij się. - rozkazała, poprawiając ciasno spięte w warkocz włosy.
Chciała się przypodobać Rikerowi.
Po chwili on właśnie stanął w drzwiach.
- Pięknie wyglądacie. - powiedział, wpuszczając nas do środka.
Oczywiście, miał to być komplement skierowany do mojej siostry, więc weszłam do środka, pozwalając jej podziękować i przywitać się całusem ze swoim chłopakiem.
Już w holu otoczył mnie zapach mięsa i jakaś taka niepewność.
Już miałam się odwrócić i wyjść, zanim ktokolwiek (Rik zwrócił uwagę głownię na Nessę, więc...) mnie zobaczy, uciec... Niestety.
- Lau, hej ! - przytuliła się do mnie Raini.
- Hej ! - zawołałam. - Pięknie wyglądasz.
Raini zaśmiała się.
- Co żeś ty robiła przez ostatni tydzień ? Miałyśmy się spotkać ! - wzięła mnie pod ramię i zaczęła prowadzić w kierunku salonu.
Tam już zobaczyłam parę blond czupryn, i serce zaczęło mi szybciej bić. O mój Boże...

*Ross*

Moi rodzice chcieliby mnie przybić do fotela do końca życia !
- To tylko rozkładanie talerzy ! - zaśmiałem się.
- Zostaw, ja rozłożę ! - powiedziała jednak mama i wyrywając mi je, wzięła się do roboty.
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Mój starszy blond brat zerwał się na równe nogi i pobiegł otworzyć.
- Pies. - szepnęła Delly, rozkładając sztućce. - Pewnie wyczuł perfumy Van.
Wszyscy się zaśmiali.
Raini poszła przywitać gości.
Spojrzałem w tamtym kierunku.
- Laura też przyszła, nie martw się. - powiedziała Delly.
Zmroziłem ją wzrokiem. Ale ciekaw byłem czy mówi serio.
W końcu o tyle rzeczy chciałem spytać Laury, np. Czemu przez ostatni tydzień mnie olewała...
Po chwili Raini wróciła do salonu, razem z Laurą.
O.... Jaka ona była piękna....
- Laura ! - Calum wstał, by przywitać brunetkę.
Zaraz za nim podążył Rocky i mój młodszy brat, oraz oczywiście Dells i Ratliff.
Nawet moi rodzice.
- Laura, witaj, kochana ! - zawołała moja mama, mocno obejmując dziewczynę.
Wstałem, i gdy wszyscy poszli zając się innymi spawami, podszedłem do brunetki.
- Hej.
- Cześć. - odparła.
- Miło cię widzieć. Nie widzieliśmy się od jakiegoś czasu...
- Musiałam wszystko ogarnąć. - odparła od razu.
-Rozumiem. Pięknie wyglądasz.
Czyżby się zarumieniła ? Punkt dla mnie !
- Dzięki. - na początku spuściła głowę, lecz po chwili spojrzała mi prosto w oczy.
Mógłbym tak stać, patrząc w jej czekoladowe oczy bez chwili wytchnienia...
No, niestety...
Dzwonek do drzwi przerwał moją chwilę...
- Ross, kochanie otwórz ! - poprosiła mama, więc przeprosiłem Laurę i ruszyłem do drzwi.
Spodziewałem się dziewczyny Rockiego (pamiętacie Alexis ? - od aut.), lecz.... Cóż to nie była ona...
Uśmiechnęła się.
- Hej, Ross. - powiedziała ona.
- Gemma, cześć. Wchodź. - zaprosiłem blondynkę do środka.
- Przepraszam, że tak późno.. Na początku miał przyjść tylko mój tata, ale nie czuł się najlepiej i poprosił, abym przyszła za niego. - uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. Chodź, przedstawię ci tych, których nie znasz.
Zaprowadziłem ją do salonu, gdzie poznałem ją z Calumem, Raini, Rylandem i Nessą, oraz oczywiście moimi rodzicami.
Następnie zasiedliśmy do stało. W takiej oto kolejności: mama, tata, Ryland, Rocky, Riker, Vanessa, Delly, Ell, Calum, Raini, Laura, ja, Gemma. Tak, chyba wszyscy...
Delly przyniosła zupę i zaczęliśmy obiado-kolację.
Choć Laura siedziała parę centymetrów ode mnie, ani razu na mnie nie spojrzała.
Dopiero po zjedzeniu drugiego dania (kurczaka w sosie słodko-kwaśnym), oczekując na deser, przytrafiła się okazja.
- Ross ! -zawołał ojciec. - Spójrz na brata, jak się troszczy o Nessę ! A ty siedzisz jak na szpilkach i nawet nie obejmiesz Lau !
Spojrzałem na Rika.
Obejmował Nessę i siedział naprawdę blisko niej.
Wszyscy spojrzeli w naszym kierunku.
Westchnąłem, po czym położyłem rękę na oparciu krzesła Laury.

*Laura*

Jego ręką prawie mnie objęła.
Odchrząknęłam, po czym wzięłam torebkę i przepraszając, skierowałam się do toalety.
Wywołałam tym falę zdziwień, lecz nikt nie powiedział niczego głośno. No, przynajmniej kiedy byłam jeszcze w pomieszczeniu.
Skierowałam się do toalety na górze.
Kątem oka zauważyłam, jak Ross odsuwa krzesło i idzie za mną.
Weszłam do łazienki, lecz zanim zdążyłam zamknąć drzwi, on już w niej był.
Zamknął drzwi i stanął naprzeciw mnie.
- Nie mogę się nawet załatwić w spokoju ?- spytałam z wyrzutem.
- Najpierw, powiesz mi co się dzieje ?
- A co by się miało dziać ? - odparłam.
- Najpierw jesteś miła, opiekuńcza, kochana... Potem nie odzywasz się do mnie przez tydzień, a teraz zachowujesz się jakby sama moja obecność cię irytowała ! - powiedział.
Fakt, mogło tak to wyglądać.
- Nie irytujesz mnie. Po prostu musiałam coś ogarnąć, dobra ?
- Przeszkadzam ci w tym ?
Tak i to bardzo !
Milczałam.
- Laura... - powiedział cicho. - Przestańmy sobie wzajemnie działać na nerwy, dobrze ?
Kiwnęłam głową.
- Chodźmy na dół... - dodał, po czym już chciał wyjść.
- Stój, Ross ! - zawołałam.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z zapytaniem.
Nagle zalała mnie fala pewności siebie.
Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
Chłopak lekko się zdziwił, lecz również mnie objął.
Robił to już setki razy w serialu.
Ale to było inne niż zwykle.
Szczere i czułe.
A co najważniejsze: prawdziwe.

---------------------------------
I jak ? Czyżby coś się kroiło ?
Wybaczcie, że długo nie pisałam. Znowu.
Ale nie wiedziałam co pisać.


Jakieś fajne pomysły ? Chętnie wysłucham i może mnie to natchnie ! Czekam !

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!


poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 41 ,,Zakochała się ?"

Hejka :* Wybaczcie, długą nieobecność, ale sport, sport, sport..
Australian Open i Mś piłkarzy ręcznych... Ale, mamy medal, czyż nie ? :)
Tak czy owak: proszę.
Oglądałam dziś Teen Beach Movie i naszła mnie wena: Ta dam :

*Laura*

O tej porze (dochodziła 21) fotoreporterów już nie było. 
Wbiegłam szybko do szpitala, kierując się do sali Rossa.
Lecz gdy tam dotarłam, pokój był pusty, a jakaś kobieta trzepała kołdrę. 
- Przepraszam. - zagadałam. - Wie pani może gdzie jest pacjent z tego pokoju ?
Kobieta westchnęła:
- Przenieśli go na intensywną terapię. - a widząc mój niepokój dodała: - Korytarzem w lewo.
Podziękowałam jej i szybko poszłam na ten oddział. 
Trochę mi to zajęło, lecz w jednym z pomieszczeń dostrzegłam rudą burzę włosów. Calum. 
Wbiegłam tam od razu.
- Laura... - szepnął, na mój widok. 
- Calum, co się... ? - przerwałam, widząc Rossa, za szybą, podpiętego do stu różnych urządzeń. - Ross...
- Laura ? - po chwili dołączyła do nas Vanessa i Riker. 
- Co się stało ? - spytałam zdenerwowana, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od blondyna na łóżka. 
Riker spojrzał niepewnie w stronę Rossa, przy którym cały czas czuwali jego rodzice. 
- Lekarze.... - tu odchrząknął. - Powiedzieli, że Ross ma... Że jego wątroba nie działa najlepiej... Muszą zrobić operację i...
Tu go już nie słuchałam.

*Narrator*

Był zimny, grudniowy wieczór. Parę minut po 9. 
Nie było śniegu, deszczu, ani wiatru, a mimo to pogoda nie zdawała się być miła. 
Sprzyjała idealnie temu, co działo się na jednej z sal intensywnej terapii w rejonowym szpitalu, w pobliżu LA. 
- Operację ? - szepnęła młoda brunetka, znów patrząc w stronę blondyna za weneckim lustrem. 
- Nic poważnego.... - odparł starszy brat, lecz w jego głosie było słychać wyraźny niepokój. 
- Co się stało ? - dopytywała dziewczyna z łzami w oczach. 
- Ross w pewnym momencie zaczął się krztusić, po czym stracił przytomność. Lekarze przewieźli go tutaj... I podłączyli do urządzeń, by utrzymać funkcje życiowe... - wytłumaczyła siostrze, Vanessa. 
- Czy... Czy on jest przytomny ?
- Tak, chcesz z nim pogadać ?  - zapytał Riker. 
- Tak, ale teraz są z nim wasi rodzice...
- Rodzice i tak siedzą przy nim długo. Przyda im się odpoczynek. Choć. - powiedział blondyn.
Po czym przestając obejmować Vanessę, złapał młodszą Marano za rękę i zaprowadził ją na drugą stronę lustra.
Na korytarzu spotkała resztę rodzeństwa Lynch i Raini, którzy rozmawiali cicho, ze spuszczonymi głowami, popijając kawę z szpitalnego automatu. 
Dziewczyna przytuliła przyjaciół, po czym poszła za Rikerem.
Weszli oboje do sali.
Matka Rossa ze łzami w oczach podeszła do swojego męża i mijając Laurę bez słowa w drzwiach, opuścili salę. 
Również Riker wyszedł , zostawiając ich samych sobie. 
Dziewczyna odłożyła torebkę na ziemię, po czym ocierając łzę, usiadła obok chłopaka. 
- Ross ? - szepnęła.
Chłopak miał na twarzy maskę do oddychania, lecz wysunął swoją rękę i ujął dłoń partnerki. 
Dziewczyna uśmiechnęła się. 
Nie wiedziała, że wszyscy zebrani obserwują ją zza lustra.

*Ross*

Złapałem jej dłoń. 
Chciałem coś powiedzieć. 
Chciałem w jakiś sposób wywołać uśmiech na jej smutnej buźce. 
Ledwo jednak oddychałem, więc o mówieniu nie było nawet mowy (wait, what ? Co za plątanina... - od aut.).
- Nie wolno ci mnie tak nigdy straszyć... - powiedziała z udawanym wyrzutem. 
Mrugnąłem, by się zgodzić. 
- To tylko mała operacja. Wszystko będzie dobrze... - dodała. 
Znów mrugnąłem. 
- Jak wyjdziesz ze szpitala, to wezmę cię do kina, ok ? - zapytała. - Na randkę. 
Uuuu..... Muszę wyjść !
Wyciągnąłem dłoń i przyciągnąłem ją do siebie.
Oparła głowę na moim ramieniu. 
- Wiedziałam, ze moja propozycja ci się spodoba. - powiedziała, z twarzą w moim ramieniu. 

*Narrator*

Laura została przy Rossie już przez całą noc. 
Wszyscy zostali w szpitalu i spali na kocach, na ziemi w pokoju Rossa. 
Laura usnęła na krześle wtulona w chorego chłopaka, którego również szybko wziął sen, przez podane leki. 
Rano, Vanessa - mimo wyraźnych sprzeciwień siostry - wysłała ją do producenta, na tą cholerną rozmowę. 
- Ross będzie operowany o 13. Jedź, i wróć tutaj. - poleciła jej. 
Lau była jednak bardzo dobita, więc Delly podrzuciła ją do domu, by mogła się przebrać, po czym zawiozła ją do studia. 
- Będę tu czekać. - zapewniła przyjaciółkę Delly, po czym zaparkowała.

*Laura*

Udałam się prędko do reżysera. 
- Panna Marano ! - zawołał, od wejścia. 
- Dzień dobry, reżyserze... - odparłam. 
- Słyszałem, że Ross będzie mieć operację... Mam nadzieję, ze wszystko dobrze pójdzie...
- Tak, ja też... - powiedziałam. 
- Laura, nie będę kłamać... Cieszę się, że nie jesteście już do siebie tak wrogo nastawieni.
Tak, ja też. 
Uśmiechnęłam się tylko. 
- Proszę... - podał mi gruby stos kartek. - Tu masz scenariusz 5 (tak, kręcą już 5 - od aut.) sezonu. Wiem, ze do pracy mieliśmy wrócić od poniedziałku, ale... Z uwagi na sytuację... Przekaż reszcie, że pracę zaczniemy dopiero po nowym roku. Wam wszystkim przydadzą się kolejne 3 tygodnie. 
To miłe, zwłaszcza, że żadne z nas nie dało by rady wziąć się do roboty już za 2 dni.
Podziękowałam mu, po czym podeszłam do drzwi.
- Laura ? Pozdrów ode mnie Rossa i jego bliskich, dobrze ?
Kiwnęłam głową, po czym wyszłam.
Zamknęłam drzwi, odwróciłam się szybko. Zamaszyście, przez co wpadłam na jakiegoś chłopaka.
Cały scenariusz mi się rozleciał.
- Uważaj jak leziesz. - syknęłam, kucając, by pozbierać kartki.
- Powiedziała, ta, która uważa. - odwarknął, lecz również się schylił, by mu pomóc. Wtedy dopiero podniosłam na niego wzrok. Wow.
Chłopak uśmiechnął się, po czym biorąc część papierów, wstał.
- Jestem Alex.
Wstałam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Laura.
- No raczej. Znam ciż z serialu. - znów pokazał rząd białych ząbków.
- Miło. Ty też grasz ?
- Staram się. Przyszedłem na casting do waszego serialu. O drugoplanową rolę. - odparł.
- Miło, to może się jeszcze kiedyś spotkamy. - odparłam, biorąc od niego połowę scenariusza.
Następnie wyminęłam go.
Dopiero gdy doszłam do końca korytarza, usłyszałam:
- Mam nadzieję !
Odwróciłam się, uśmiechnęłam do tego palanta i szybko poszłam na parking, do samochodu Dells.

*Narrator*

Operacja zaczęła się parę minut po 13.
Rossowi podano środki usypiające i zabrano go na salę operacyjną.
Jego bliscy mogli czekać w jego pokoju, bądź na korytarzu, gdyż operacja nie należała do prostych i krótkich.
Niestety, na mieście był korek, więc Laura i starsza siostra Rossa dotarły trochę później.

Operacja trwała już od paru godzin. Nieco po 16, lekarze wyszli z sali operacyjnej.
Rodzice Rossa od razu do nich podbiegli, pytając, czy operacja się udała.
Twierdząc po ich reakcji - tak.
Następnie Rossa zabrano do pokoju.
Całe rodzeństwo Lynch, Raini, Calum... Wszyscy po kolei poszli do sali pacjenta, by sprawdzić, czy wszystko u niego ok.
Laura stała w pomieszczeniu obok i obserwowała wszystko przez weneckie lustro.
Po chwili dłuższego przyglądania się Rossowi, ktoś zaszedł ją od tyłu.
- Van, cholera jasna ! - krzyknęła wystraszona nastolatka.
- Oj, spokojnie ! - zaśmiała się starsza, stając obok siostry, wiodąc za jej spojrzeniem, które wciąż tkwiło w Rossie.
- Lekarze mówią, że za dwa dni może go wypiszą. Do sił jednak nie wróci szybciej niż za tydzień. - oznajmiła.
Brunetka kiwnęła głową, po czym spytała:
- Na czym konkretnie polegała jego operacja ?
Van przez chwilę milczała.
- Ross pobił się z Davidem w klubie, prawda ? - padło po chwili pytanie.
- Tak. Ale co to ma wspólnego ?
- Wtedy jakimś cudem, jego ehm... wątroba została uszkodzona. - powiedziała. - Musieli go otworzyć i sprawdzić, czy wszystko ok.... Jak widać, tak.
Laurą wstrząsnęła wizja ,,otwierania" Rossa.
- Pytał o ciebie. - dodała po chwili Nessa.
Młodsza Marano pogrążyła się jednak w rozmyślaniach i nie odpowiedziała siostrze.
- Lau ? - dopytywała Vanessa. - Czy między wami dzieje się coś.... prawdziwego ?
Wtedy dopiero Laura na nią spojrzała.
Oczy miała żywe, lecz wzrok nieobecny.
- Lau, wszystko ok ? - zmartwiła się siostra.
- Myślisz, że mogę do niego na chwilę zajrzeć ? - spytała cicho, ignorując wszystkie dotychczasowe pytania siostry.

*Vanessa*

Osłupiałam. Ignoruje moje pytanie. Chce cały czas być przy Rossie. Poznaję ten stan...
Ale to niemożliwe... Czyżby Lau... Zakochała się ? W Rossie ?!

_____________________

I co ? Laura zakochała się w Rossie ?
I co niby z tym zrobi ? CHyba mu nie powie ? A Alex, David, Gemma i Maia ? Co z nimi ?

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !