*Laura*
- Cześć. - powiedział.
- Co ty tu robisz ? - spytałam z kamiennym wyrazem twarzy.
Stał przede mną z uśmiechem nieśmiałym, który z każdą chwilą tracił na sile. Jego niebieskie oczy były pełne determinacji, ale i strachu.
- Przyjechałem, bo muszę ci to wszystko wyjaśnić. - odparł.
Był jeszcze przystojniejszy niż przed tygodniem.Był ubrany tak, jakby uciekł z planu swojego nowego serialu.
- Co ty chcesz mi wyjaśniać ? - zapytałam.
Na te słowa, David wszedł do holu i stanął za mną.
Odwróciłam się.
- Przepraszam za to co powiedziałem. - odparł.
- Nie no, przecież ty tylko przyznałeś się do tego, że przez cały czas mnie okłamywałeś i, że tak naprawdę nigdy mnie nie lubiłeś i nie chciałeś się ze mną przyjaźnić. - odparłam z sarkastycznym uśmiechem, krzyżując ręce na piersi.
- LAURA ! - prawie krzyknął.
Popatrzyłam na niego.
- Miałaś ostatnio urodziny, więc proszę. - dodał, podając mi małe zielone pudełko.
Nie bardzo chciałam je wziąć, lecz David niemal wcisnął mi je do ręki.
Niepewnie otworzyłam je, a moim oczom ukazała się srebrna bransoletka.
- Jest piękna David, ale... - odparłam.
- Zobacz resztę prezentu. - przerwał mi.
Podniosłam pudełko i zobaczyłam, że w środku są jeszcze dwie rzeczy.
Pierwszą z nich było nasze wspólne zdjęcie z wypadu do luna parku, a drugą jakiś liścik.
- Przeczytaj. - poprosił.
- Droga Lauro. Wiem, że to co ostatnio powiedziałem nie zabrzmiało zbyt miło. Ale było prawdą. Nie chcę się z tobą przyjaźnić. Nie chcę być twoim przyjacielem, bo... - zakrztusiłam się, czytając kolejne słowa. - ... bo cię kocham. Kocham cię odkąd tylko spotkaliśmy się na planie mojego serialu, gdzie gościnnie występowałaś. Później zaczęliśmy się przyjaźnić..
- A mnie to nie odpowiada. - mówił dalej David, cytując tekst z kartki. - Nie chcę się z tobą przyjaźnić, bo kocham cię. Kocham cię nad życie.
Łzy spłynęły mi po policzku. Upuściłam pudełko na ziemię.
Podeszłam bliżej do Davida...
*Ross*
Podjechałem pod dom Marano.
Szybko wysiadłem z samochodu i pobiegłem do domu.
Drzwi były uchylone, więc wszedłem.
- Marano, to ja Ross... - zacząłem, lecz przerwałem, wchodząc do przedpokoju.
Marano stała bardzo blisko David.
Na dźwięk mojego głosu oboje odsunęli się od siebie.
- Lynch. - szepnęła zawstydzona Marano. - Nie łaska zapukać ?
- Było otwarte. - mruknąłem, ze wściekłością patrząc na Davida.
Nie podobało mi się, że chciał pocałować Marano. Totalnie mi się to nie podobało.
Przecież już raz ją skrzywdził ! Już raz przez niego płakała !
- Zostawiłaś to u mnie w samochodzie. - powiedziałem, pokazując jej kolczyk.
- Dziękuję. - odparła.
- To ja już pójdę. - rzekł nagle David. - Widzimy się we wtorek na gali. - uśmiechnął się do Marano. Po czym pocałował ją w policzek i wyszedł.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, Marano warknęła:
- Dlaczego musiałeś przyjść akurat teraz ???
- Wybacz. - bąknąłem. Choć tak naprawdę nie było mi przykro. Właściwie to bawiło mnie, że przerwałem Marano i temu debilowi.
- Jeżeli to już wszystko. - rzekła, biorąc ode mnie kolczyk. - To chyba powinieneś już iść.
Tak naprawdę to chciałem zostać. Nagle odczułem wielką ochotę by zostać tam z nią. Bo co jeśli ten frajer tu wróci ? A ona znowu się w nim zakocha ?
I nagle coś mnie walnęło - dlaczego tak się tym przejmuję ?!!
Szybko opuściłem dom Marano i pojechałem do siebie.
Tego było za wiele ! Nie mogło mi zacząć na niej zależeć ! NIE WOLNO MI BYŁO !!!
*Laura*
Było mi trochę głupio. Lynch widział tą całą sytuację z Davidem.
Lynch szybko wyszedł.
Zamknęłam za nim drzwi, po czym biorąc prezenty od Davida poszłam do siebie. Było jeszcze wcześnie - dochodziła 15. Dziwiło mnie tylko, że Van nie było jeszcze w domu. Ciekawe gdzie ona się podziewała tyle czasu.
Odłożyłam prezenty na łóżko, po czym szybko przebrałam się w coś luźnego.
Gdy słuchałam muzyki, siedząc na kanapie w salonie, drzwi otworzyły się i do domu weszła Van.
Krzyknęła coś od progu, a widząc, że nie słyszę, pokazała ruchem ręki bym zdjęła słuchawki.
- Co mówisz ?
- Mówię, że dziwnie wyglądasz. Jakoś tak... blado. - odparła, rzucając torbą na fotel.
- Czy ja wiem. - mruknęłam.
- Ej, co jest ? - zapytała.
- Powiem ci później, a teraz mów: gdzie byłaś ?! - zapytałam, siadając ze skrzyżowanymi nogami na kanapie.
- Ehh, długo by gadać. - zaczęła się wymigiwać.
- No, mów. - ponagliłam siostrę.
- Szwendałam się po mieście - odparła z uśmiechem. - Jest cholernie ciepło. Co ty na to, żeby wskoczyć w stroje i się pokąpać ? - wskazała na basen za oknem.
- Ok. - odparłam, schodząc z kanapy. - Za pięć minut przy basenie.
I pobiegłam na górę. Szybko się przebrałam, po czym zbiegłam na dół, gdzie przy basenie stała już wyszykowana Van.
Zanim jednak zdecydowałam się podejść, wzięłam telefon i napisałam do Ryd:
Mała impreza ? Basen, stroje. Wpadajcie.
Następnie odłożyłam telefon, zdjęłam cicho bluzkę i klapki, po czym wzięłam rozbieg i popychając Van za sobą, wpadłam do basenu.
------
I znowu opóźnienie... Przepraszam :( :/
Obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się najpóźniej jutro.
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!!
NIEEEE! JAK NIE. BĘDZIE RAURY TO SIĘ CHYBA POCHLASTAM! :D
OdpowiedzUsuńI się nareszcie doczekałam :) nexta poproszę :*
Popieram Alice
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
Ha! Ross jest zazdrosny, Ross jest zazdrosny! Chwała mu, że wbił do domu, jakby się pocałowali to bym się mydłem pocięła -.- Nie lubię Davida, zwłaszcza dlatego, że nie lubię też Simpsona ;-;
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;d
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSorki, pomyliłam rozdziały co nie zmienia faktu, że wciąż czekam na nexta!
OdpowiedzUsuń