*Laura*
O 8 rano zajezdnia z której odjeżdżał autobus koncertowy R5 była prawie zupełnie pusta.
Fanów nie poinformowano, skąd wyjeżdżają, więc nie było nikogo.
Nikogo, prócz Rydel, Rikera, Ella, Rylanda, Rossa, Vanessy, mnie oraz państwa Lynch.
Autobus miał ich wszystkich zabrać, po drodze zabrać Gemmę i jej ojca i odwieźć państwa Lynch do ich domu w Pheonix i ruszyć w trasę po Stanach.
- Miło było cię poznać, Laura. Wpadaj czasem do nas. - powiedziała pani Lynch, mocno mnie ściskając.
- Państwa również miło było poznać. Przyjadę kiedyś. - uściskałam Marka, po czym oboje udali się do autobusu.
Podszedł do mnie Ellington.
Padł mi w ramiona i długo nie puszczał.
- Trzymaj się mała. - odsunął się delikatnie i cmoknął mnie w policzek. - Kocham cię.
- O, ja ciebie też Ell, - jeszcze raz go uściskałam, po czym Ell wycofał się, chlipiąc.
Następny podszedł do mnie najmłodszy z Lynchów.
- Pa, Laura. - mruknął.
Uściskałam go, mierzwiąc mu włosy.
- Do zobaczenia, młody. Nie daj się wciągnąć do zespołu, trzymaj się sportu. - uśmiechnęłam się.
- Tak będzie. - odwzajemnił gest i dołączył do Ella.
Kolejna w kolejce była Dells.
- Oh, Delly. - objęłam ją, a w moich oczach znów pojawiły się łzy. - Nawet nie wiesz, jak będzie mi ciebie brakowało.
- Wiem, Lau, wiem... - szeptała mi we włosy. - Pamiętaj, że zawsze możesz dzwonić, pisać... Odbiorę nawet w środku koncertu.
- Nie wątpię w to. - zaśmiałam się.
Jeszcze chwilę się przytulałyśmy, po czym otarła oczy i poszła do Ella, w którego się wtopiła.
Wiedziałam, że będzie z nich para.
Po chwili przerwy podeszła Van i Riker.
Oh, moja Vanessa...
Moja kochana, starsza siostra...
- Przepraszam... - zaczęła od razu, lecz przerwałam jej, wtulając się w ich dwójkę.
- Kocham was. - szepnęłam, gdy się odsunęłam.
- Będziemy w kontakcie. 24 godziny na dobę. Jasne ? - spytała. - Będę dzwonić dwa razy dziennie i sprawdząć, czy...
Pokiwałam głową.
Riker nachylił się i pocałował mnie w policzek, tak samo po chwili uczyniła Vanessa.
I nadszedł czas na Rossa.
To pożegnania z nim bałam się najbardziej...
- Nienawidzę pożegnań. - szepnął, wtulając się we mnie.
Oczywiście musiał się trochę schylić, ze względu na różnicę wzrostu.
- Wiem, kochanie... Ja też.
Odsunął się i otarł nos.
Jego oczy były pełne łez, zupełnie tak jak moje.
- Nie zapomnij o mnie zbyt szybko, dobrze ? I nie przywiązuj się do tego nowego debila z planu, dobrze ?
Zaśmiałam się.
- Nigdy. Dwa razy. - przycisnęłam wargi do jego ust, by po raz ostatni posmakować jego ust.
Chłopak odwzajemnił pocałunek i na chwilę wszystko zniknęło, przestało mieć znaczenie.
Trasa, rozstanie, nowy debil na planie...
Byliśmy tylko my.
Na ziemię ściągnął nas klakson kierowcy autobusu.
- Ross, musimy jechać... - doszedł mnie załamany głos Rydel.
Odsunęliśmy się od siebie niechętnie.
- Nienawidzę cię. - powiedział teatralnie, gdy łzy zaczęły płynąc mu po policzkach.
Pamiętam, jak sobie tak mówiliśmy i nagle zaczęło mnie boleć serce. Dosłownie. To wszystko było takie nierealne...
- Ja ciebie nienawidzę bardziej. - odparłam.
Jeszcze jeden uścisk i po chwili wszyscy zniknęli w środku autobusu.
Zobaczyłam twarz Rossa w oknie, gdy odjeżdżali.
Pomachał do mnie, a nasze spojrzenia spotkały się po raz ostatni.
Dopiero, gdy wróciłam do samochodu, pozwoliłam sobie na wybuchnięcie płaczem.
,,The moral of this story is, that no matter how much we try, no matter how much we want it, some stories just don't have the happy ending"
(Morał tej historii jest taki, że nie ważne jak bardzo się staramy, nie ważne jak bardzo tego chcemy, niektóre historie po prostu nie mają szczęśliwego zakończenia)
----------------------------------------------------------------------
A więc: koniec.
Pewnie wielu z was koniec się nie podoba, ale chciałyśmy pokazać, że nie zawsze wszystko kończy się dobrze.
Dalszą część poddajemy waszej wyobraźni i waszym chęciom.
Czy Laura będzie czekała na Rossa ? Czy ich miłość przetrwa ? A może Ross pokocha Gemma, a Laura nowego kolegę z planu ? Co się stanie, po powrocie R5 ?
To już zależy tylko od was.
Dziękujemy za wszystko,
nie przestajemy pisać, zapraszamy na drugiego bloga : TU
- autorki
KOMENTUJĄC, WYRAŻASZ SWOJĄ OPINIĘ !
niedziela, 30 sierpnia 2015
czwartek, 27 sierpnia 2015
Rozdział 53
*Laura*
,,Miłość nie jest łatwa, skarbie. Miłość jest jak kwiat... Jeśli nie będziesz jej pielęgnować, umrze. Za to, jeśli będziesz ją sumiennie podlewać, dasz jej słońca i dobrą ziemię, będzie najpiękniejsza".
Mama zawsze była mądra. Zawsze dawała dobre rady i była dla wszystkich pomocna.
I miała racje.
Miłość do Rossa była cudowna. Bałam się jednak, że gdy wyjedzie, to co jest między nami nie przetrwa.
- Będzie dobrze, Lau, słońce. - przekonywał mnie chłopak. Ale ja nie byłam tego taka pewna.
Był 31 grudnia.
Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie.
Jasna cera, delikatny makijaż, ciemne włosy spływające mi falami na ramiona.
I sukienka.
Ta sama, którą miałam na swoich urodzinach. Ta sama, którą dał mi Ross.
- Laura, musimy jechać. - do pokoju weszła Vanessa.
Wyglądała olśniewająco w srebrnej sukience, stylizowanej na tutu baletnicy.
Włosy miała spięte w koka, a oczy promieniowały w zestawieniu z jasnoniebieskim tuszem.
Parę dni wcześniej oznajmiła, że rozważa wyjazd z Lynchami w trasę.
To był szok. Oczywiście oświadczyła, że nie pojedzie, jeśli się nie zgodzę.
A, że jestem miękka i uczuciowa, widząc ich razem z Rikerem, pozwoliłam jej jechać.
- Jesteś gotowa ?
- Tak, oczywiście. - wykrzesałam z siebie resztki pozytywnej energii na uśmiech.
Chwilę później byłyśmy już w drodze do ,,Klubu pod Gwiazdami".
W związku z trasą R5, postanowili złączyć 3 imprezy: imprezę pożegnalną, Nowy Rok i urodziny Rossa, które miały miejsce 2 dni wcześniej.
Gdy wjechałyśmy na parking, klub wręcz pękał w szwach.
- Spory tłum, co ? - zaśmiała się Van, gdy zmierzałyśmy do wejścia.
Kiwnęłam od niechcenia głową.
Miałam zawroty głowy.
Vanessa przystanęła.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść ? - spytała.
Nie.
Nie chciałam się żegnać z Rossem i resztą. Nie chciałam tego. Nie chciałam nawet o tym myśleć...
- Tak. - odparłam.
Przy wejściu stał wysoki, czarnoskóry mężczyzna, który sprawdził nasze imiona na liście i wpuścił do środka.
Tam było już luźniej.
Po lewej stronie stały stoliki i krzesła oraz długi stół z przekąskami.
Na środku było miejsce do tańca i nieduża scena, a po prawej było wyjście na wielki taras, na którym również tańczono.
Zaraz po wejściu, dopadła nas Rydel.
Uściskałam ją mocno. Pachniała różanymi perfumami i cynamonem.
Tak będę za tym tęskniła...
- Naprawdę się cieszę, że wpadłyście. To wiele dla nas znaczy. - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
Wieczór leciał tak wolno, jak tylko mógł.
Cały czas spędziłam z Rossem. Tańczyliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy, starając się unikać tematu jutrzejszego wyjazdu.
- Stało się coś, Lau ? - spytał, gdy większość zaczęła wychodzić na taras. - Jesteś jakaś smutna.
- Nie no, po prostu jestem zmęczona.
Chłopak miał chyba zamiar mi odpowiedzieć, lecz przerwała mu jakaś blondynka, która dosiadła się do naszego stolika.
Skądś ją znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. I nagle mnie olśniło. Gemma.
- Hej, Ross. - nachyliła się i cmoknęła go w policzek, po czym wyciągnęła ku mnie dłoń. - Lara, miło cię znowu widzieć.
- Laura... - szepnęłam, lecz ona mnie już nie słuchała.
- Dziękuję, za zaproszenie.Nie wiesz, jak się cieszę, że jedziemy w tą trasę. - uśmiechała się promiennie do mojego chłopaka.
Zdzira.... Czekaj: czy ona powiedziała ,,my" ?
- Jedziesz z nimi ? - spytałam.
Gemma uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, mój tatuś jest producentem tej trasy i umieścił mnie jako support. - zamrugała sztucznymi rzęsami.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Rossa.
Czemu mi nie powiedział, że lalka barbie jedzie z nimi ?
- Gemma, mogę cię prosić ? - spytał tylko Ross, po czym wziął ją na parkiet.
*Ross*
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej powiedzieć, o naszym pocałunku. - powiedziałem.
- Po co miałabym to robić ? Jedziemy razem w trasę. To skrzywdziło ją wystarczająco. - wyszczerzyła chytrze zęby. - Mam nadzieję, że w trasie się do mnie zbliżysz.
- Czemu tak uważasz ?
- Bo inaczej wyślę je zdjęcia, na których się całujemy i raczej nie będzie na ciebie czekać z utęsknieniem.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię. - oblizała górną wargę. - Ciesz się ostatnim wieczorem ze swoją dziewczyną. Bo w trasie będziesz MÓJ.
*Laura*
24 przyszła bardzo szybko.
Zanim się zorientowałam, staliśmy z Rossem w pierwszym rzędzie na tarasie, obejmując się wzajemnie, pijąc szampana i obserwując fajerwerki.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !
Ross nachylił się by mnie pocałować.
- Ross... - powstrzymałam go. - Obiecaj mi, że za rok będziemy świętować Nowy Rok razem. Tu, w LA.
Przez jego oczy przemknął błysk.
- Obiecuję.
I mnie pocałował. To była pieczęć, potwierdzająca naszą umowę.
Miałam gdzieś trasę i najbliższe 10 miesięcy. Chciałam mieć po prostu pewność, że gdy wróci, będziemy razem.
Później przyszła kolej na występ R5.
- Dziękuję. - Ross uciszył tłum. - To był dla mnie cudowny czas, dla nas... - pokazał na zespół, stojący za nim. - Dziękuję, że jesteście tu z nami. To dla was wszystkich, a w szczególności, dla mojej dziewczyny Laury ! - spojrzał na mnie, tak samo, jak większość gości. - Kocham cię Laura.
Po chwili Riker i Ell zaczęli grać.
- Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long
Since we've went wrong
But you're still on my mind
Never want to break your heart
Sometimes things just fall apart
So here's one night
To make it right
Before we say goodbye
W moich oczach pojawiły się łzy. Ta piosenka w stu procentach oddawała to, co się jutro stanie.
Będziemy musieli się pożegnać... Tak po prostu.
Ross chyba zauważył łzy w moich oczach, bo wziął mikrofon do ręki i zszedł ze sceny.
Ludzie paroma krokami się rozstąpili, torując mu drogę do mnie.
Chłopak pod koniec drugiej zwrotki był już przy mnie.
Resztę śpiewał już, patrząc mi prosto w oczy. Śpiewał tylko dla mnie.
- So wait up wait up
Give me one more chance
To make up make up
I just need one last dance
So wait up wait up
Give me one more chance
Just one song
Than I'll move on
Give me one last dance
I just need one last dance
With you...
Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich strach i smutek.
- Oh who. - zakończył.
Riker dogrywał ostatni akord na gitarze, a Ross rzucił mikrofon na ziemię.
- Kocham cię. - wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam.
Za to, przyciągnęłam go do siebie i zaplątując mu ręce na szyi, mocno wbiłam się w jego usta.
Chłopak przybliżył mnie do siebie, obejmując mnie w pasie, po czym oddał pocałunek.
Zamknęłam oczy i zaczęłam go całować. Coraz mocniej, głębiej, namiętniej...
Po chwili chłopak odsunął się na parę centymetrów.
Znów spojrzałam mu w oczy.
Wszyscy zaczęli bić brawa.
-----------------------------------------------
Dziękujemy, że byliście z nami, przez te 53 rozdziały.
To była niezwykła sprawa dla nas pisać tego bloga.
Ta historia jest inna, lekko pokręcona i może nie do końca zrozumiała, ale jesteśmy z niej dumne i mamy nadzieję, że wam również się podobała.
To ostatni rozdział, niedługo już tylko zakończenie i kurtyna pójdzie w dół. Czekajcie na epilog !
Do zobaczenia !
- autorki
KOMENTUJĄC, POKAZUJESZ, ŻE DOBRZE SIĘ SPISAŁYŚMY !
,,Miłość nie jest łatwa, skarbie. Miłość jest jak kwiat... Jeśli nie będziesz jej pielęgnować, umrze. Za to, jeśli będziesz ją sumiennie podlewać, dasz jej słońca i dobrą ziemię, będzie najpiękniejsza".
Mama zawsze była mądra. Zawsze dawała dobre rady i była dla wszystkich pomocna.
I miała racje.
Miłość do Rossa była cudowna. Bałam się jednak, że gdy wyjedzie, to co jest między nami nie przetrwa.
- Będzie dobrze, Lau, słońce. - przekonywał mnie chłopak. Ale ja nie byłam tego taka pewna.
Był 31 grudnia.
Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie.
Jasna cera, delikatny makijaż, ciemne włosy spływające mi falami na ramiona.
I sukienka.
Ta sama, którą miałam na swoich urodzinach. Ta sama, którą dał mi Ross.
- Laura, musimy jechać. - do pokoju weszła Vanessa.
Wyglądała olśniewająco w srebrnej sukience, stylizowanej na tutu baletnicy.
Włosy miała spięte w koka, a oczy promieniowały w zestawieniu z jasnoniebieskim tuszem.
Parę dni wcześniej oznajmiła, że rozważa wyjazd z Lynchami w trasę.
To był szok. Oczywiście oświadczyła, że nie pojedzie, jeśli się nie zgodzę.
A, że jestem miękka i uczuciowa, widząc ich razem z Rikerem, pozwoliłam jej jechać.
- Jesteś gotowa ?
- Tak, oczywiście. - wykrzesałam z siebie resztki pozytywnej energii na uśmiech.
Chwilę później byłyśmy już w drodze do ,,Klubu pod Gwiazdami".
W związku z trasą R5, postanowili złączyć 3 imprezy: imprezę pożegnalną, Nowy Rok i urodziny Rossa, które miały miejsce 2 dni wcześniej.
Gdy wjechałyśmy na parking, klub wręcz pękał w szwach.
- Spory tłum, co ? - zaśmiała się Van, gdy zmierzałyśmy do wejścia.
Kiwnęłam od niechcenia głową.
Miałam zawroty głowy.
Vanessa przystanęła.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść ? - spytała.
Nie.
Nie chciałam się żegnać z Rossem i resztą. Nie chciałam tego. Nie chciałam nawet o tym myśleć...
- Tak. - odparłam.
Przy wejściu stał wysoki, czarnoskóry mężczyzna, który sprawdził nasze imiona na liście i wpuścił do środka.
Tam było już luźniej.
Po lewej stronie stały stoliki i krzesła oraz długi stół z przekąskami.
Na środku było miejsce do tańca i nieduża scena, a po prawej było wyjście na wielki taras, na którym również tańczono.
Zaraz po wejściu, dopadła nas Rydel.
Uściskałam ją mocno. Pachniała różanymi perfumami i cynamonem.
Tak będę za tym tęskniła...
- Naprawdę się cieszę, że wpadłyście. To wiele dla nas znaczy. - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
Wieczór leciał tak wolno, jak tylko mógł.
Cały czas spędziłam z Rossem. Tańczyliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy, starając się unikać tematu jutrzejszego wyjazdu.
- Stało się coś, Lau ? - spytał, gdy większość zaczęła wychodzić na taras. - Jesteś jakaś smutna.
- Nie no, po prostu jestem zmęczona.
Chłopak miał chyba zamiar mi odpowiedzieć, lecz przerwała mu jakaś blondynka, która dosiadła się do naszego stolika.
Skądś ją znałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. I nagle mnie olśniło. Gemma.
- Hej, Ross. - nachyliła się i cmoknęła go w policzek, po czym wyciągnęła ku mnie dłoń. - Lara, miło cię znowu widzieć.
- Laura... - szepnęłam, lecz ona mnie już nie słuchała.
- Dziękuję, za zaproszenie.Nie wiesz, jak się cieszę, że jedziemy w tą trasę. - uśmiechała się promiennie do mojego chłopaka.
Zdzira.... Czekaj: czy ona powiedziała ,,my" ?
- Jedziesz z nimi ? - spytałam.
Gemma uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, mój tatuś jest producentem tej trasy i umieścił mnie jako support. - zamrugała sztucznymi rzęsami.
Spojrzałam z niedowierzaniem na Rossa.
Czemu mi nie powiedział, że lalka barbie jedzie z nimi ?
- Gemma, mogę cię prosić ? - spytał tylko Ross, po czym wziął ją na parkiet.
*Ross*
- Mam nadzieję, że nie masz zamiaru jej powiedzieć, o naszym pocałunku. - powiedziałem.
- Po co miałabym to robić ? Jedziemy razem w trasę. To skrzywdziło ją wystarczająco. - wyszczerzyła chytrze zęby. - Mam nadzieję, że w trasie się do mnie zbliżysz.
- Czemu tak uważasz ?
- Bo inaczej wyślę je zdjęcia, na których się całujemy i raczej nie będzie na ciebie czekać z utęsknieniem.
- Nie zrobisz tego.
- Zrobię. - oblizała górną wargę. - Ciesz się ostatnim wieczorem ze swoją dziewczyną. Bo w trasie będziesz MÓJ.
*Laura*
24 przyszła bardzo szybko.
Zanim się zorientowałam, staliśmy z Rossem w pierwszym rzędzie na tarasie, obejmując się wzajemnie, pijąc szampana i obserwując fajerwerki.
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !
Ross nachylił się by mnie pocałować.
- Ross... - powstrzymałam go. - Obiecaj mi, że za rok będziemy świętować Nowy Rok razem. Tu, w LA.
Przez jego oczy przemknął błysk.
- Obiecuję.
I mnie pocałował. To była pieczęć, potwierdzająca naszą umowę.
Miałam gdzieś trasę i najbliższe 10 miesięcy. Chciałam mieć po prostu pewność, że gdy wróci, będziemy razem.
Później przyszła kolej na występ R5.
- Dziękuję. - Ross uciszył tłum. - To był dla mnie cudowny czas, dla nas... - pokazał na zespół, stojący za nim. - Dziękuję, że jesteście tu z nami. To dla was wszystkich, a w szczególności, dla mojej dziewczyny Laury ! - spojrzał na mnie, tak samo, jak większość gości. - Kocham cię Laura.
Po chwili Riker i Ell zaczęli grać.
- Teardrops in your hazel eyes
I can't believe I made you cry
It feels so long
Since we've went wrong
But you're still on my mind
Never want to break your heart
Sometimes things just fall apart
So here's one night
To make it right
Before we say goodbye
W moich oczach pojawiły się łzy. Ta piosenka w stu procentach oddawała to, co się jutro stanie.
Będziemy musieli się pożegnać... Tak po prostu.
Ross chyba zauważył łzy w moich oczach, bo wziął mikrofon do ręki i zszedł ze sceny.
Ludzie paroma krokami się rozstąpili, torując mu drogę do mnie.
Chłopak pod koniec drugiej zwrotki był już przy mnie.
Resztę śpiewał już, patrząc mi prosto w oczy. Śpiewał tylko dla mnie.
- So wait up wait up
Give me one more chance
To make up make up
I just need one last dance
So wait up wait up
Give me one more chance
Just one song
Than I'll move on
Give me one last dance
I just need one last dance
With you...
Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich strach i smutek.
- Oh who. - zakończył.
Riker dogrywał ostatni akord na gitarze, a Ross rzucił mikrofon na ziemię.
- Kocham cię. - wyszeptał.
Nic nie odpowiedziałam.
Za to, przyciągnęłam go do siebie i zaplątując mu ręce na szyi, mocno wbiłam się w jego usta.
Chłopak przybliżył mnie do siebie, obejmując mnie w pasie, po czym oddał pocałunek.
Zamknęłam oczy i zaczęłam go całować. Coraz mocniej, głębiej, namiętniej...
Po chwili chłopak odsunął się na parę centymetrów.
Znów spojrzałam mu w oczy.
Wszyscy zaczęli bić brawa.
-----------------------------------------------
Dziękujemy, że byliście z nami, przez te 53 rozdziały.
To była niezwykła sprawa dla nas pisać tego bloga.
Ta historia jest inna, lekko pokręcona i może nie do końca zrozumiała, ale jesteśmy z niej dumne i mamy nadzieję, że wam również się podobała.
To ostatni rozdział, niedługo już tylko zakończenie i kurtyna pójdzie w dół. Czekajcie na epilog !
Do zobaczenia !
- autorki
KOMENTUJĄC, POKAZUJESZ, ŻE DOBRZE SIĘ SPISAŁYŚMY !
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
rozdział 52
UWAGA< UWAGA !
Jest to nasz przedostatni rozdział :(
Jeszcze tylko magiczne 53 oraz epilog i będzie czas by się pożegnać.
Dziękujemy, że byliście z nami !
Kochamy Was.
- autorki
----------------------------------
*Laura*
Utkwiłam w nim wzrok.
Patrzył w podłogę, a ręce miał w kieszeniach.
Wydawał się być twardy i nieruszony.
I to właśnie sprawiło, że mu wybaczyłam.
Tak po prostu.
Udawał. Kłamał. Przemilczał tyle spraw. I zrobił to dla mojego dobra.
Ale to jest właśnie chłopak, w którym się zakochałam.
Wiem, że wiele jego fanek, uważa, że go zna.
Nic bardziej mylnego.
One widzą w nim swojego bohatera, chłopaka, którego kochają za śpiew, urok i wszystko co dla nich robi.
Ja widzę nieudolnego, dziecinnego chłopaka, którego nienawidziłam, ale który stał mi się naprawdę bliski, i który, zdobył się na odwagę, by mnie okłamać, tylko po to, bym nie cierpiała.
Delly mówiła coś jeszcze, ale ja patrzyłam tylko na Rossa.
On chyba to wyczuł, bo podniósł wzrok i wreszcie przemówił:
*Ross*
- Laura,.. - zacząłem. Dawaj Ross, powiedz jej. - Kocham cię. Nigdy... Nigdy jeszcze do nikogo nie czułem czegoś tak niesamowitego, co do ciebie. - poczułem, że w oczach stają mi łzy. - Gdy mnie dotykasz, mam wrażenie, że świat się zatrzymał. Gdy pozwalasz mi się przytulić, mam ochotę już nigdy cię nie puścić. A gdy mnie całujesz, nic innego nie ma znaczenia. - nie chciałem tego mówić, przy rodzeństwie, Vanessie i Ellu, no ale mówi się trudno - Kocham cię, kocham cię ponad wszystko. Zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą już zawsze. Nie powiedziałem ci o trasie, bo się bałem... Bałem się, że nie dasz nam szansy... I wolałem sam to zrobić... I...
Ona już mnie nie słuchała.
Ruszyła z miejsca, a po chwili poczułem jak jej wargi musnęły delikatnie o moje.
Brakowało mi tego.
Poczułem jak ręce dziewczyny powoli idą w górę, gładząc moje ramiona, po czym oplotła je wokół mojej szyi.
Po moim ciele rozprzestrzeniło się nieznane mi dotąd uczucie.
To ona. Ona jest tą jedyną.
Pogłębiłem pocałunek, mocno, obejmując ją w biodrach.
Wszyscy zebrani w salonie zaczęli głośno wiwatować.
Po chwili, gdy się od siebie oderwaliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, Laura szepnęła:
- Proszę, nie kłóćmy się już nigdy więcej.
Uśmiechnąłem się, po czym mocno ją przytuliłem.
- Obiecuję. - odparłem, po czym się od siebie odsunęliśmy, bo wszyscy podeszli do nas, by nas wyściskać.
*Rydel*
Podleciałyśmy do Lau jak głupie i zaczęłyśmy ją ściskać.
Moja przyjaciółka i mój brat razem ! NARESZCIE !
- Tak się cieszę ! - uściskałam ją. - A co do tej sprawy ze zdjęciami,....
- Cicho, Ryd. - poprosiła. - Zapomniałam już o tym, ale nigdy więcej nie bawcie się w swatanie znajomych, dobrze ?
Zaśmiałyśmy się, ale obiecałyśmy, że tak będzie.
- Ale chyba dobrze nam poszło, co ? W końcu jesteście razem ! - zapiszczałyśmy z Nessą.
- To co ? - zaśmiałam się. - Przebierać się i zapraszamy do nas na kolację.
Wszyscy się zaśmiali, ale przystali na moją propozycję.
Ja, Rocky, Ell i Ryland pojechaliśmy pierwsi, żeby ostrzec rodziców, i przygotować dodatkowe talerze, a Rikessa i Raura zostały, żeby się przebrać.
*Vanessa*
Poszłam do siebie, biorąc ze sobą Rikera.
Nie gadaliśmy od prawie tygodnia, bo byłam na niego wściekła za tą trasę, ale skoro Laura była skora wybaczyć Rossowi, to ja chyba mogłam zrobić to samo względem Rika.
Gdy zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju, Riker od razu zaczął:
- Van, nie mogę tak żyć. Nie umiem żyć bez ciebie i...
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
Odwzajemnił gest, zamykając się.
- Mam gdzieś tą waszą trasę, Riker. Możemy się rozstać na jej czas, ale,... Jest wigilia i chcę być z osobami które kocham. A to Rydel, Rocky, Ell, nawet Ross, moja siostrzyczka.. i ty. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Świeciły jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Chłopak nachylił i cmoknął mnie w usta.
- Zawsze możesz pojechać z nami. - powiedział. - Chyba nic cię tu nie trzyma, prawda?
Odsunęłam się.
- A Laura...
- Laura to duża dziewczyna, dałaby sobie radę.
Zagryzłam wargi.
Moje serce krzyczało: Tak, idiotko! Tak, pojedź z nimi!
Ale mój mózg był innego zdania.
- Muszę porozmawiać z Lau. Wiesz, że bardzo cię kocham, najmocniej... ale jeśli Laura się nie zgodzi, nie zrobię jej tego. - szepnęłam.
- Jasne. - uśmiechnął się delikatnie. - Rozumiem Van. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się.
On był po prostu czarujący. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- A ja kocham ciebie.
*Laura*
Gdy tylko zamknęłam drzwi do pokoju, Ross zaczął mnie całować.
Przyparł mnie do ściany, obdarzając całusami moje policzki, czoło i usta.
Chwilę później, nie wiem w jaki sposób, znaleźliśmy się na łóżku.
Ross leżał nade mną, opierając się łokciami, obok mojej głowy.
Całował mnie namiętnie, ale delikatnie.
- Ross... - szepnęłam.
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
- Co z serialem ?
Chłopak uśmiechnął się smutno, po czym legł obok mnie na łóżku,
- Nic. - wzruszył ramionami. - Z tego co mówił producent, Austin wyjedzie w trasę i nie będzie się kontaktował. Ale serial wciąż będzie ,,Austin&Ally", bo po moim wyjeździe, twoja bohaterka spotka w sklepie kolejnego uzdolnionego muzyka o tym samym imieniu.
Prychnęłam. Producent i scenarzyści mają kiepską wyobraźnię.
- Ale to płytkie... i denne.
- Tak też powiedziałem, ale on uznał, że skoro odchodzę, nie mogą zrobić nic innego, bo dostali już kasę na kolejne dwa sezony.
- Bez ciebie to nie będzie to samo. - szepnęłam, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował.
- Chyba powinniśmy się zbierać. - szepnął.,
Kiwnęłam głową, lecz wstaliśmy dopiero po paru minutach, patrzenia na siebie wzajemnie.
Pozwoliłam chłopakowi, MOJEMU CHŁOPAKOWI (ale to zajebiście brzmi) wybrać mi strój, więc już po chwili byłam gotowa.
Miałam na sobie jasnoczerwoną sukienkę do kostek z dekoltem w serek na ramiączkach z ozdobnym, srebrnym paskiem, pod biustem. Dodałam do tego naszyjnik mamy, komplet złotych bransoletek i długie kolczyki, wysadzane sztucznymi czerwonymi kamieniami.
Włosy rozpuściłam.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Ross, stając zaraz za mną, gdy stanęłam gotowa przed lustrem.
- Tak sądzisz ? Nie za elegancko ?
- Perfekcyjnie. - szepnął, odwracając mnie ku sobie. - Jak księżniczka. MOJA księżniczka.
Uśmiechnęłam się. Tak długo czekałam na tę chwilę.
,,MOJA". Tak, byłam jego. Tylko jego.
Oplotłam rękami jego szyję.
- Gotowa ?
Mimowolnie spojrzałam na kalendarz nad biurkiem, tak by on tego nie zauważył.
Kiwnęłam głową, próbując się uśmiechnąć.
7 dni do ich wyjazdu. Mamy dla siebie tydzień..
--------------------------------------------------------------
To takie nie fair, nie uważacie ? Że w końcu się zeszli, a dane jest im tylko 7 dni.
A niech Cię Gabi, za pomysł z trasą...
No nic, zobaczymy, jak to się skończy.
Ostatni rozdział już wkrótce :*
- Kicia
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
Jest to nasz przedostatni rozdział :(
Jeszcze tylko magiczne 53 oraz epilog i będzie czas by się pożegnać.
Dziękujemy, że byliście z nami !
Kochamy Was.
- autorki
----------------------------------
*Laura*
Utkwiłam w nim wzrok.
Patrzył w podłogę, a ręce miał w kieszeniach.
Wydawał się być twardy i nieruszony.
I to właśnie sprawiło, że mu wybaczyłam.
Tak po prostu.
Udawał. Kłamał. Przemilczał tyle spraw. I zrobił to dla mojego dobra.
Ale to jest właśnie chłopak, w którym się zakochałam.
Wiem, że wiele jego fanek, uważa, że go zna.
Nic bardziej mylnego.
One widzą w nim swojego bohatera, chłopaka, którego kochają za śpiew, urok i wszystko co dla nich robi.
Ja widzę nieudolnego, dziecinnego chłopaka, którego nienawidziłam, ale który stał mi się naprawdę bliski, i który, zdobył się na odwagę, by mnie okłamać, tylko po to, bym nie cierpiała.
Delly mówiła coś jeszcze, ale ja patrzyłam tylko na Rossa.
On chyba to wyczuł, bo podniósł wzrok i wreszcie przemówił:
*Ross*
- Laura,.. - zacząłem. Dawaj Ross, powiedz jej. - Kocham cię. Nigdy... Nigdy jeszcze do nikogo nie czułem czegoś tak niesamowitego, co do ciebie. - poczułem, że w oczach stają mi łzy. - Gdy mnie dotykasz, mam wrażenie, że świat się zatrzymał. Gdy pozwalasz mi się przytulić, mam ochotę już nigdy cię nie puścić. A gdy mnie całujesz, nic innego nie ma znaczenia. - nie chciałem tego mówić, przy rodzeństwie, Vanessie i Ellu, no ale mówi się trudno - Kocham cię, kocham cię ponad wszystko. Zależy mi na tobie i chciałbym być z tobą już zawsze. Nie powiedziałem ci o trasie, bo się bałem... Bałem się, że nie dasz nam szansy... I wolałem sam to zrobić... I...
Ona już mnie nie słuchała.
Ruszyła z miejsca, a po chwili poczułem jak jej wargi musnęły delikatnie o moje.
Brakowało mi tego.
Poczułem jak ręce dziewczyny powoli idą w górę, gładząc moje ramiona, po czym oplotła je wokół mojej szyi.
Po moim ciele rozprzestrzeniło się nieznane mi dotąd uczucie.
To ona. Ona jest tą jedyną.
Pogłębiłem pocałunek, mocno, obejmując ją w biodrach.
Wszyscy zebrani w salonie zaczęli głośno wiwatować.
Po chwili, gdy się od siebie oderwaliśmy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy, Laura szepnęła:
- Proszę, nie kłóćmy się już nigdy więcej.
Uśmiechnąłem się, po czym mocno ją przytuliłem.
- Obiecuję. - odparłem, po czym się od siebie odsunęliśmy, bo wszyscy podeszli do nas, by nas wyściskać.
*Rydel*
Podleciałyśmy do Lau jak głupie i zaczęłyśmy ją ściskać.
Moja przyjaciółka i mój brat razem ! NARESZCIE !
- Tak się cieszę ! - uściskałam ją. - A co do tej sprawy ze zdjęciami,....
- Cicho, Ryd. - poprosiła. - Zapomniałam już o tym, ale nigdy więcej nie bawcie się w swatanie znajomych, dobrze ?
Zaśmiałyśmy się, ale obiecałyśmy, że tak będzie.
- Ale chyba dobrze nam poszło, co ? W końcu jesteście razem ! - zapiszczałyśmy z Nessą.
- To co ? - zaśmiałam się. - Przebierać się i zapraszamy do nas na kolację.
Wszyscy się zaśmiali, ale przystali na moją propozycję.
Ja, Rocky, Ell i Ryland pojechaliśmy pierwsi, żeby ostrzec rodziców, i przygotować dodatkowe talerze, a Rikessa i Raura zostały, żeby się przebrać.
*Vanessa*
Poszłam do siebie, biorąc ze sobą Rikera.
Nie gadaliśmy od prawie tygodnia, bo byłam na niego wściekła za tą trasę, ale skoro Laura była skora wybaczyć Rossowi, to ja chyba mogłam zrobić to samo względem Rika.
Gdy zamknęłam za nami drzwi mojego pokoju, Riker od razu zaczął:
- Van, nie mogę tak żyć. Nie umiem żyć bez ciebie i...
Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
Odwzajemnił gest, zamykając się.
- Mam gdzieś tą waszą trasę, Riker. Możemy się rozstać na jej czas, ale,... Jest wigilia i chcę być z osobami które kocham. A to Rydel, Rocky, Ell, nawet Ross, moja siostrzyczka.. i ty. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Świeciły jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Chłopak nachylił i cmoknął mnie w usta.
- Zawsze możesz pojechać z nami. - powiedział. - Chyba nic cię tu nie trzyma, prawda?
Odsunęłam się.
- A Laura...
- Laura to duża dziewczyna, dałaby sobie radę.
Zagryzłam wargi.
Moje serce krzyczało: Tak, idiotko! Tak, pojedź z nimi!
Ale mój mózg był innego zdania.
- Muszę porozmawiać z Lau. Wiesz, że bardzo cię kocham, najmocniej... ale jeśli Laura się nie zgodzi, nie zrobię jej tego. - szepnęłam.
- Jasne. - uśmiechnął się delikatnie. - Rozumiem Van. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się.
On był po prostu czarujący. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- A ja kocham ciebie.
*Laura*
Gdy tylko zamknęłam drzwi do pokoju, Ross zaczął mnie całować.
Przyparł mnie do ściany, obdarzając całusami moje policzki, czoło i usta.
Chwilę później, nie wiem w jaki sposób, znaleźliśmy się na łóżku.
Ross leżał nade mną, opierając się łokciami, obok mojej głowy.
Całował mnie namiętnie, ale delikatnie.
- Ross... - szepnęłam.
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
- Co z serialem ?
Chłopak uśmiechnął się smutno, po czym legł obok mnie na łóżku,
- Nic. - wzruszył ramionami. - Z tego co mówił producent, Austin wyjedzie w trasę i nie będzie się kontaktował. Ale serial wciąż będzie ,,Austin&Ally", bo po moim wyjeździe, twoja bohaterka spotka w sklepie kolejnego uzdolnionego muzyka o tym samym imieniu.
Prychnęłam. Producent i scenarzyści mają kiepską wyobraźnię.
- Ale to płytkie... i denne.
- Tak też powiedziałem, ale on uznał, że skoro odchodzę, nie mogą zrobić nic innego, bo dostali już kasę na kolejne dwa sezony.
- Bez ciebie to nie będzie to samo. - szepnęłam, spoglądając na niego.
Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie pocałował.
- Chyba powinniśmy się zbierać. - szepnął.,
Kiwnęłam głową, lecz wstaliśmy dopiero po paru minutach, patrzenia na siebie wzajemnie.
Pozwoliłam chłopakowi, MOJEMU CHŁOPAKOWI (ale to zajebiście brzmi) wybrać mi strój, więc już po chwili byłam gotowa.
Miałam na sobie jasnoczerwoną sukienkę do kostek z dekoltem w serek na ramiączkach z ozdobnym, srebrnym paskiem, pod biustem. Dodałam do tego naszyjnik mamy, komplet złotych bransoletek i długie kolczyki, wysadzane sztucznymi czerwonymi kamieniami.
Włosy rozpuściłam.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha Ross, stając zaraz za mną, gdy stanęłam gotowa przed lustrem.
- Tak sądzisz ? Nie za elegancko ?
- Perfekcyjnie. - szepnął, odwracając mnie ku sobie. - Jak księżniczka. MOJA księżniczka.
Uśmiechnęłam się. Tak długo czekałam na tę chwilę.
,,MOJA". Tak, byłam jego. Tylko jego.
Oplotłam rękami jego szyję.
- Gotowa ?
Mimowolnie spojrzałam na kalendarz nad biurkiem, tak by on tego nie zauważył.
Kiwnęłam głową, próbując się uśmiechnąć.
7 dni do ich wyjazdu. Mamy dla siebie tydzień..
--------------------------------------------------------------
To takie nie fair, nie uważacie ? Że w końcu się zeszli, a dane jest im tylko 7 dni.
A niech Cię Gabi, za pomysł z trasą...
No nic, zobaczymy, jak to się skończy.
Ostatni rozdział już wkrótce :*
- Kicia
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
niedziela, 23 sierpnia 2015
Rozdział 51
*Ross*
Tak jak myślałem, Laura była na placu zabaw niedaleko studia Disneya.
Zawsze w przerwach, przychodziły tu z Raini.
- Coś tak sądziłem, że tu będziesz. - powiedziałem.
Nic nie odpowiedziała, nawet się nie odwróciła.
Siedziała na huśtawce, tyłem do mnie, w ciszy.
- Chyba powinnaś wracać do domu. - powiedziałem znów. - Vanessa się o ciebie martwi, z resztą tak jak moja rodzinka.
- To przez Vanessę i Delly musieliśmy udawać parę. - powiedziała tylko.
- Jakoś mnie to zbytnio nie dziwi. - rzekłem, w sumie zgodnie z prawdą.
Te dwie zawsze chciały, żebyśmy byli parą, poza tym tylko one wiedziały, że będziemy wtedy, razem na tej kręgielni,
- A mnie tak. - odparła Laura. - Nie wiem, jak mogły nam to zrobić.
- Spytamy się ich. - powiedziałem, podchodząc do niej. - Ale musisz wrócić ze mną do domu.
Wyciągnąłem ku niej dłoń, a ona podała mi swoją i wstała..
Jej ręka była lodowata, więc szybko zdjąłem z siebie górę od garnituru i podałem jej.
Nie protestowała, lecz gdy ją ubrała, a ja objąłem ją ramieniem, by nie zamarzła, ostrzegła mnie:
- To wcale nie oznacza, że ci wybaczyłam.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem, wiem,...
*Vanessa*
Dochodziła dziewiąta, kiedy drzwi nagle się otworzyły.
Do domu weszła Laura.
Oczy miała czerwone od płaczu, ubranie przemoczone, oraz była ubrana marynarkę od garnituru... Rossa, który wszedł chwilę po niej, w samej bluzce.
Wszyscy rzuciliśmy się w ich kierunku.
- Laura, gdzie byłaś? - spytałam, mocno ją przytulając.
Odwzajemniła uścisk.
- Już dobrze, Van. Nic mi nie jest. - odparła dziewczyna.
*Rydel*
Fajnie, nawet nie zauważyłam, kiedy mój brat wyszedł z domu !
- Ross, kiedy wyszedłeś?? - spytałam, podchodząc do niego, podając mu koc, lecz on go odrzucił.
- Zaraz jak przyjechaliśmy. Wiedziałem gdzie będzie. - odparł.
- Miło widzieć, że wasza dwójka się pogodziła. - szepnęła Nessa.
Laura zdjęła z siebie marynarkę Rossa i oddając mu ją, powiedziała:
- Nie pogodziliśmy się. - odwróciła się i chciała iść na górę, lecz Ross złapał ją za nadgarstek i odwrócił ku sobie.
- Laura, muszę ci coś powiedzieć...
*Laura*
- Wiesz, że mi na tobie zależy. - powiedział.
Szczerze to już mi trochę przeszła ta cała złość.
Nie wiem, czy to przez to, że przyszedł po mnie na plac zabaw, czy po prostu przez to, jak bardzo go kocham, ale nie mogłam się na niego gniewać, nawet po tak wielkim świństwie.
- Ta, jasne ! - prychnęłam, choć w oczach stanęły mi łzy. - Jesteś kretynem, jeśli uważasz, ze...
- Dość ! - krzyknęła Nessa.
Był to taki głośny i zawzięty krzyk, że wszyscy automatycznie na nią spojrzeliśmy.
Vanessa wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować, albo co gorsza: pozabijać nas wszystkich.
Oddychała ciężko i najwyraźniej zbierała siły, by coś powiedzieć.
Cokolwiek to było, musiało być ciężkie do powiedzenia, bo trwało to chwile.
Ale nikt jej nie przerywał. Wszyscy byli ciekawi co powie.
I wtedy z jej ust padły słowa, których nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała:
- Oni jadą w trasę, Laura.
Delly spojrzała na nią zadziwiona, a reszta spojrzała na mnie z na wpół żalem, na wpół ciekawością, wymalowaną na twarzy.
Chwile to trwało, zanim wszystko zrozumiałam...
Oni. Oni, czyli R5. A więc i Ross.
Jadą. Czas teraźniejszy, czyli niedługo...
W trasę. Wyjeżdżają. Zostawiają nas.
Poza tym jej ton głosu - jakby za chwile miała się załamać, co oznacza, że na długo wyjeżdżają.
Spojrzałam na każdego, po kolei, zatrzymując się przy Rossie.
- Ross... - szepnęłam, licząc na wyjaśnienie.
On jednak był chyba niezdolny do wybycia z siebie jakiegokolwiek słowa.
Na szczęście, Rydel przyszła z mu z pomocą:
- To prawda, Lau... - szepnęła, podchodząc do mnie. - Niedługo jedziemy w trasę koncertową, po Stanach, Europie, Azji i Australii. Lau, przepraszamy... Mieliśmy ci powiedzieć, ale nikt nie zdobył się na odwagę... I to dlatego Ross powiedział, że nie chce się z tobą wiązać, nie chciał, abyście tkwili w takiej beznadziejnej sytuacji....
*Ross*
Wszystko się wydało. Laura się dowiedziała.
W jej oczach widziałem czysty szok.
Równie dobrze mogła mnie teraz przytulić, co i zdzielić prosto w twarz.
Po niej spodziewałbym się wszystkiego i nic by mnie już nie zdziwiło.
Za oknem zaczął padać mocny śnieg. Rzadko tu padało, ale kiedy już tak się działo, śnieg tworzył z ulicami, oświetlonymi milionami lampek magiczny widok.
Miałem ochotę wziąć Laurę za rękę i iść z nią wzdłuż drogi.
Zapomnieć o kłótni, wigilii i trasie i po prostu iść, przed siebie...
------------------------
Przepraszamy, za długą przerwę, ale wakacje rządzą się swoimi prawami haha
Pozdrawiamy,
- Kicia
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
Tak jak myślałem, Laura była na placu zabaw niedaleko studia Disneya.
Zawsze w przerwach, przychodziły tu z Raini.
- Coś tak sądziłem, że tu będziesz. - powiedziałem.
Nic nie odpowiedziała, nawet się nie odwróciła.
Siedziała na huśtawce, tyłem do mnie, w ciszy.
- Chyba powinnaś wracać do domu. - powiedziałem znów. - Vanessa się o ciebie martwi, z resztą tak jak moja rodzinka.
- To przez Vanessę i Delly musieliśmy udawać parę. - powiedziała tylko.
- Jakoś mnie to zbytnio nie dziwi. - rzekłem, w sumie zgodnie z prawdą.
Te dwie zawsze chciały, żebyśmy byli parą, poza tym tylko one wiedziały, że będziemy wtedy, razem na tej kręgielni,
- A mnie tak. - odparła Laura. - Nie wiem, jak mogły nam to zrobić.
- Spytamy się ich. - powiedziałem, podchodząc do niej. - Ale musisz wrócić ze mną do domu.
Wyciągnąłem ku niej dłoń, a ona podała mi swoją i wstała..
Jej ręka była lodowata, więc szybko zdjąłem z siebie górę od garnituru i podałem jej.
Nie protestowała, lecz gdy ją ubrała, a ja objąłem ją ramieniem, by nie zamarzła, ostrzegła mnie:
- To wcale nie oznacza, że ci wybaczyłam.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem, wiem,...
*Vanessa*
Dochodziła dziewiąta, kiedy drzwi nagle się otworzyły.
Do domu weszła Laura.
Oczy miała czerwone od płaczu, ubranie przemoczone, oraz była ubrana marynarkę od garnituru... Rossa, który wszedł chwilę po niej, w samej bluzce.
Wszyscy rzuciliśmy się w ich kierunku.
- Laura, gdzie byłaś? - spytałam, mocno ją przytulając.
Odwzajemniła uścisk.
- Już dobrze, Van. Nic mi nie jest. - odparła dziewczyna.
*Rydel*
Fajnie, nawet nie zauważyłam, kiedy mój brat wyszedł z domu !
- Ross, kiedy wyszedłeś?? - spytałam, podchodząc do niego, podając mu koc, lecz on go odrzucił.
- Zaraz jak przyjechaliśmy. Wiedziałem gdzie będzie. - odparł.
- Miło widzieć, że wasza dwójka się pogodziła. - szepnęła Nessa.
Laura zdjęła z siebie marynarkę Rossa i oddając mu ją, powiedziała:
- Nie pogodziliśmy się. - odwróciła się i chciała iść na górę, lecz Ross złapał ją za nadgarstek i odwrócił ku sobie.
- Laura, muszę ci coś powiedzieć...
*Laura*
- Wiesz, że mi na tobie zależy. - powiedział.
Szczerze to już mi trochę przeszła ta cała złość.
Nie wiem, czy to przez to, że przyszedł po mnie na plac zabaw, czy po prostu przez to, jak bardzo go kocham, ale nie mogłam się na niego gniewać, nawet po tak wielkim świństwie.
- Ta, jasne ! - prychnęłam, choć w oczach stanęły mi łzy. - Jesteś kretynem, jeśli uważasz, ze...
- Dość ! - krzyknęła Nessa.
Był to taki głośny i zawzięty krzyk, że wszyscy automatycznie na nią spojrzeliśmy.
Vanessa wyglądała, jakby zaraz miała eksplodować, albo co gorsza: pozabijać nas wszystkich.
Oddychała ciężko i najwyraźniej zbierała siły, by coś powiedzieć.
Cokolwiek to było, musiało być ciężkie do powiedzenia, bo trwało to chwile.
Ale nikt jej nie przerywał. Wszyscy byli ciekawi co powie.
I wtedy z jej ust padły słowa, których nigdy, przenigdy bym się nie spodziewała:
- Oni jadą w trasę, Laura.
Delly spojrzała na nią zadziwiona, a reszta spojrzała na mnie z na wpół żalem, na wpół ciekawością, wymalowaną na twarzy.
Chwile to trwało, zanim wszystko zrozumiałam...
Oni. Oni, czyli R5. A więc i Ross.
Jadą. Czas teraźniejszy, czyli niedługo...
W trasę. Wyjeżdżają. Zostawiają nas.
Poza tym jej ton głosu - jakby za chwile miała się załamać, co oznacza, że na długo wyjeżdżają.
Spojrzałam na każdego, po kolei, zatrzymując się przy Rossie.
- Ross... - szepnęłam, licząc na wyjaśnienie.
On jednak był chyba niezdolny do wybycia z siebie jakiegokolwiek słowa.
Na szczęście, Rydel przyszła z mu z pomocą:
- To prawda, Lau... - szepnęła, podchodząc do mnie. - Niedługo jedziemy w trasę koncertową, po Stanach, Europie, Azji i Australii. Lau, przepraszamy... Mieliśmy ci powiedzieć, ale nikt nie zdobył się na odwagę... I to dlatego Ross powiedział, że nie chce się z tobą wiązać, nie chciał, abyście tkwili w takiej beznadziejnej sytuacji....
*Ross*
Wszystko się wydało. Laura się dowiedziała.
W jej oczach widziałem czysty szok.
Równie dobrze mogła mnie teraz przytulić, co i zdzielić prosto w twarz.
Po niej spodziewałbym się wszystkiego i nic by mnie już nie zdziwiło.
Za oknem zaczął padać mocny śnieg. Rzadko tu padało, ale kiedy już tak się działo, śnieg tworzył z ulicami, oświetlonymi milionami lampek magiczny widok.
Miałem ochotę wziąć Laurę za rękę i iść z nią wzdłuż drogi.
Zapomnieć o kłótni, wigilii i trasie i po prostu iść, przed siebie...
------------------------
Przepraszamy, za długą przerwę, ale wakacje rządzą się swoimi prawami haha
Pozdrawiamy,
- Kicia
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)