niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 23 ,,Przyjaciółka Lyncha"

*Laura*

Gdy wybiła 18:30, Van zaczęła panikować.
Leżałam sobie spokojnie na kanapie, a ona chodziła w kółko, coś szepcząc.
- Van, możesz przestać ? - zapytałam w końcu.
- Nie. Za godzinę przyjedzie po ciebie limuzyna, a ty nawet nie zaczęłaś się przygotowywać !
- Luz, Ness. Mamy czas.
- Nie. - powiedziała, zmuszając mnie do wstania, ciągnąc mnie za rękę. - Zaczynamy teraz.
Wyciągnęła z szafy pudełko od Monic.
Położyła je między nami na kanapie i powoli zaczęła je otwierać.
- Wow. - szepnęła.
- Jest piękna. - dodałam.

*Ross*

O 19 przyjechała po mnie limuzyna.
- Ross, schodź na dół ! - zawołała Delly.
- Już ! Sekundę ! - odkrzyknąłem.
Musiałem jeszcze raz przejrzeć się w lustrze.
Miałem na sobie ciuchy od Diora (jak pisało na kartce).
- Nieźle. - uśmiechnąłem się do lustra, po czym porywając z biurka telefon, zbiegłem na dół.
Tam czekała na mnie Monic i moje rodzeństwo.
- Wyglądasz genialnie. - uśmiechnęła sie Dell.
- Dzięki, sis. - odparłem.
- Pajac. - mruknął Riker.
Zmierzyłem go wzrokiem.
- Żartuję. - zaśmiał się. - Tylko przynieś nam nagrodę, brat.
- Spróbuję. - uśmiechnąłem się, po czym żegnając się, poszedłem z Monic do limuzyny.
- Andy. - zwróciła się do kierowcy. - Teraz po pannę Marano.
- Tak jest. -odparł mężczyzna, ruszając.
Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu.
Monic chciała iść, lecz ją powstrzymałem.
- Ja mogę po nią pójść. - zaproponowałem.
Wskazała ruchem ręki, bym szedł. Wysiadłem z limuzyny i podszedłem do drzwi.
Zapukałem.
Chwilę trwało, zanim w drzwiach stanęła Nessa.
- Hej, Ross. - uśmiechnęła się. - Wejdź, Laura zaraz zejdzie.
Wszedłem i stanąłem z Van w holu.
- Fajny strój. - uśmiechnęła się.
- Dzięki. - odparłem.
- Dior ? - zapytała.
Niezła jest w te klocki.
- Tak, skąd wiedziałaś ? - zdziwiłem się.
- Mam oko. - mruknęła.
Po chwili na schodach pojawiła się Marano
Wyglądała naprawdę pięknie.
- Cześć, Lynch. - powiedziała na mój widok.
- Marano. - odparłem.
Brunetka stanęła koło mnie i Vanessy.
Stanęła do niej tyłem i przerzuciła rozpuszczone włosy na ramię.
- Czekaj, ja pójdę po aparat. Ross, mógłbyś ? - Vanessa podała mi naszyjnik i pobiegła do góry.
Laura stanęła do mnie tyłem.
Przyglądnąłem się naszyjnikowi.
Gdzieś już go widziałem...
- To naszyjnik twojej mamy, prawda ? - zapytałem, zapinając go dziewczynie.
Rozpuściła włosy i poprawiła go.
- Tak. - stanęła przodem do mnie.
Nagle poczułem jak coś puszystego dotyka moich nóg.
Spojrzałem w dół i ujrzałem puszystą, rudą kulkę.
Kucnąłem i podniosłem kota w górę.
- Hej Ozi. - uśmiechnąłem się, patrząc kotu prosto w oczy. - Dawno cię nie widziałem.
Marano się zaśmiała.
- No, co ? - zapytałem głaskając kota.
- Nic. To było naprawdę słodkie. - zaśmiała się, biorąc ode mnie kota.
Pogłaskała go, po czym puściła na ziemię, a on od razu usiadł na schodach.
W tym momencie wróciła Vanessa z różowym aparatem Marano:
- No, ustawcie się ! - uśmiechnęła się, przykładając aparat do twarzy.
Stanęliśmy z Marano dość daleko od siebie.
- No, proszę was ! Raz, dla mnie ! Bliżej ! - zawołała Nessa.
Marano stanęła trochę bliżej mnie, wymuszając uśmiech; też się uśmiechnąłem, a Van zrobiła zdjęcie.
- Super ! - zawołała.
- No, to my idziemy. - powiedziała Marano, biorąc z wieszaka w kuchni swoją torebkę
- O której wrócisz ? - zapytała.
- Po północy. - odparła Marano.
- Nawet później. - dodałem.
Marano spojrzała na mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. 
- Monic kazała przekazać, że potem organizowany jest bankiet, na który musimy iść. - wyjaśniłem, wkładając ręce do kieszeni.
- Ok. - uśmiechnęła się Van.
- Widzimy się jutro. - Marano uściskała siostrę.

*Laura*

- Baw się dobrze. - powiedziała jeszcze Van, po czym mnie puściła, a ja razem z Lynchem udałam się do białej limuzyny, która czekała przed domem.
Była mega długa i (jak się później okazało) mega nowoczesna.
Lynch otworzył mi drzwi, wpuszczając mnie do środka. 
Usiadłam na przeciw Monic, a Lynch zajął miejsce koło mnie.
- Witam, panno Marano. - uśmiechnęła się Monic. - Sukienka się podoba ?
- Jasne, jest genialna. - odparłam zgodnie z prawdą.
- Cudnie. A torebka ? - dopytywała Monic.
- Też fajna.
- Louis Vuitton. - powiedziała. - Tak na wszelki wypadek.
- Jasne. - mruknęłam.
- Chcecie się napić ? - spytała po chwili, otwierając barek.
- Ja dziękuję. - odparłam.
- A ja się napiję. - uśmiechnął się Lynch.
Monic wyjęła dwa kieliszki i nalała do nich czerwonego napoju, po czym podała go Lynchowi.
- Za galę. - Monic podniosła kieliszek.
- Za galę. - zaśmiał się Lynch, upijając łyk.
Po pół godzinie drogi byliśmy na miejscu.
Poznałam po wrzaskach, piskach i błyskach wleszy, które dobiegały do nas z każdej strony.
- Powodzenia. - szepnęła Monic, a drzwiczki limuzyny otwarły się.
Pierwszy wyszedł Lynch, a po paru uśmiechach do fanów i reporterów, podał mi rękę i pomógł wysiąść z limuzyny.
Pierwsze co mnie uderzyło to ilość ludzi, po dwóch stronach czerwonego dywanu, którzy nie zważając na oddzielające ich barierki, starali się być jak najbliżej nas.
Lynch uśmiechnął się, zachęcając mnie, byśmy poszli na czerwony dywan.
Otrząsnęłam się z szoku, który zawsze towarzyszył mi na początku i odwzajemniłam uśmiech - czas zacząć grać przyjaciółkę Lyncha.

-----------------
Zaczęło się.!
I obiecuję wam: ta gala będzie początkiem czegoś wielkiego !

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!!!!!!!

7 komentarzy:

  1. Mam się bać? :D
    Rozdział cudny, dawaj nexta bo nie wytrzymię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny :D a ta końcówka, ja chce nexta :D i to teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa...początek czegoś wielkiego...Dawaj szybko nexta, błagam! Twój blog jest jednym z moich ulubionych. Mmm...co będzie z planu Van i Rydel? Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ccccuuuuuuddddooooo!! Dawaj szybko nexta. Zapraszam do mnie: http://rossilauraraura.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next? Dziewczyno ja już dłużej nie wytrzymam! Błagam daj już następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń