środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 30 ,,Dobrze mówi, polać jej!"

*Ross*

Spałem wyjątkowo długo.
Gdy rano zwlokłem się z łóżka, dochodziła 11.
Sprawdziłem telefon.
Co za niespodzianka ! Tyle nowości !
1. Maia ogłosiła nasze zerwanie w sieci.
2. Dziennikarze opisują mnie jako agresywnego gwiazdora.
3. Marano umówiła nas na spotkanie z producentem na 12.
4. Połowa moich znajomych wysłała mi życzenia z okazji chodzenia z Laurą.
Eh, piękny dzień się zapowiada.
Ubrałem się w jakieś ciuchy, po czym zszedłem na dół.
Nigdzie nie widziałem mojego rodzeństwa, więc sprawdziłem blat w kuchni, gdzie zwykle Ryd zostawiała powiadamiające karteczki.
Bingo !
,,Ross, pojechaliśmy na próby do studia (TRASA). Szef zgodził się, żebyś przyjechał później. Bądź do 15. Całusy, Rydel."
Przyswoiłem informacje, po czym zrobiłem sobie śniadanie.
Zanim się zorientowałem dochodziła 12, więc szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem do siedziby Disneya.


*Laura*

Gdzie ten Lynch, do cholery ?
- Panno Marano ? - zawołała mnie Ann z recepcji.
- Tak ? - odwróciłam się.
- Producent czeka.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się, po czym poszłam do pokoju.
Zapukałam, po czym weszłam.
- Laura ! - zawołał producent, podnosząc się z krzesła.
Podał mi dłoń, po czym wskazał na krzesło, bym usiadła.
Zajęłam moje miejsce.
- Gratuluję statuetki, która czeka na ciebie w recepcji, wczoraj zapomniałaś jej wziąć. TO wielkie wyróżnienie dla naszego serialu ! I ten śluz ! A gdzie Ross ? - wylał z siebie tysiąc słów.
Zanim zdążyłam się odezwać, drzwi się otworzyły i  stanął w nich zdyszany Lynch.
- Przepraszam, za spóźnienie. - powiedział, po czym przywitał się z producentem i usiadł obok mnie,
Nie dał się zboczyć z toru i od razu spytał o akcję z wczoraj.

*Ross*

Producent zarzekał się, że nie ma z tym nic wspólnego.
- Ale to dobrze ! - zawołał po chwili. - Od wczoraj liczba wyszukiwań naszego serialu, waszych śledzących na Twitterze, Instagramie, Facebooku ! Wszystko rośnie ! Wszyscy chcą wiedzieć o was więcej ! Niech tak lepiej zostanie... Przez jakiś czas.
- Chce pan, żebyśmy udawali parę ? - oburzyła się Marano. - W życiu !
Dobrze mówi, polać jej !
- Jeśli chcecie, żeby serial dobrze funkcjonował... - zaczął mężczyzna. - Jeśli teraz ogłosicie, że to wszystko było kłamstwem, wszyscy was znienawidzą ! Uznają, że robiliście to dla żartu, że pokpiliście z fanów !
Marano złapała się za głowę.
Tak, tkwiliśmy w bagnie.

*Laura*

Za jakie grzechy ? Ja i ten laluś ? NEVER !
- Czyli co: zrobicie to ? - spytał producent.
- A mamy inne wyjście ? - prychnął Lynch.
Po krótkiej gadce o tym, jak teraz powinniśmy się zachowywać i o tym, co było na gali, oboje udaliśmy się do recepcji po nasze statuetki, po czym ruszyliśmy do wyjścia, ramie w ramie, nawet nie wymieniając spojrzenia.
Jeszcze w holu, zauważyłam tłumy fotoreporterów, czekających na zewnątrz.
Lynch chyba ich nie dostrzegł, bo szedł dalej, ze spuszczoną głową.
Pociągnęłam go za ramię i pociągnęłam za pierwszy lepszy zakręt.
- Co robisz ? - wrzasnął.
Zatkałam mu dłonią usta.
- Zamknij się. - warknęłam. - Na zewnątrz aż się roi od fotoreporterów.
- I co z tego ? - spytał zgryźliwie, odtrącając moją dłoń.
- Mamy udawać parę, zapomniałeś ?
- Ok, już dobrze...  - odpuścił. - To co mam robić ? - zapytał.
Dobre pytanie...
- Na początek... Złap mnie za rękę. - splotłam z nim palce. - Dobrze. Po drugie musisz iść bardzo blisko mnie.
Chłopak prychnął.
Zignorowałam go i kontynuowałam.

*Ross*

- Musimy pojechać jednym samochodem, inaczej zorientują się, że nie jesteśmy blisko.
- Dobra, mogę cię podwieźć pod dom. - zaproponowałem.
- Cudnie. I to chyba tyle... Tylko... zachowuj się tak, jakbyś był we mnie zakochany. Jakbyś poza mną nie widział świata i w ogóle, jasne ? - spytała lekko poddenerwowana.
- Jasne, słońce. Nie denerwuj się. - zaśmiałem się.
Za to spiorunowała mnie wzrokiem, lecz ruszyliśmy do wyjścia.
Zgodnie z poleceniem złapałem Marano za rękę, lecz stwierdziłem, że to za mało, więc złapałem ją w pasie i przyciągnąłem ją bliżej siebie.
- Ross ! Ross ! Laura ! - wołali dziennikarze. - Opowiedzcie nam o waszym związku !
Stwierdziliśmy, jak już zresztą setki razy, że lepiej ich ignorować.
 Poszliśmy na parking, wciąć przytuleni, aż do mojego samochodu. Grupa dziennikarzy szła za, obok i przed nami, żądając odpowiedzi.
Otworzyłem Marano drzwiczki, a gdy wsiadła, zamknąłem je.
- Ross, a co z Maią ? - zawołał ktoś.
Nie wytrzymałem i odkrzyknąłem:
- Maia i ja wciąż będziemy przyjaciółmi. Ale uczucie, które łączy mnie i Mar... Laurę jest za silne, by je ignorować. Dziękuję. - po tych słowach obszedłem samochód, wsiadłem i ruszyłem, niemal przejeżdżając grupkę osób z mikrofonami.
Gdy byliśmy już w połowie drogi do domu Marano, dziewczyna spytała:
- Co im powiedziałeś ?
- Skłamałem, że łączy nas silne uczucie, którego nie mogliśmy już dłużej ignorować...
Marano zaśmiała się. Po chwili i ja wybuchnąłem śmiechem.
- Aktor, level hard, jak widzę. - zaśmiała się brunetka.

*Narrator*

Wszystko szło dokładnie po myśli Rydel i Vanessy.
Obie zeszłego wieczoru były bardzo z siebie dumne, nie wiedząc, że jak na razie pomysł nie podobał się ani Laurze, ani Rossowi. A co gorsza nie podobał się także Mai i Davidowi.
O ile David postanowił na razie powstrzymać się od zemsty, czy próby odzyskania Laury, o tyle Maia nie chciała czekać. Wiedziała, że Ross nigdy nie darzył ją wyjątkowym uczuciem. Jasne - byli parą i naprawdę mu na niej zależało, ale chyba nie aż tak bardzo, jak się jej wydawało.
Dlatego stworzyła plan rozdzielenia (i tak udawanej !) pary.
Wszystko obmyśliła i zadzwoniła do swojej koleżanki, która już wkrótce miała znaleźć się w środowisku Rossa.
- Gemma ? Hej, tu Maia.
- Hej, Maia, co tam ?
- Dobrze. Posłuchaj, mam do ciebie pewną sprawę...

--------------------------

DAAAAA DAM ! Może być, podoba się ?
Lekko nudny, ale poczekajcie na magiczny numer 31 ! :*


KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!





2 komentarze: