*Vanessa*
Usłyszeliśmy krzyk dochodzący z garażu.
Na początku krzyk chłopaka, później cichy dziewczyny.
- Ross. - szepnęła Delly.
- I Laura. - dodałam, po czym obie pobiegłyśmy do garażu.
Za nami pobiegł Riker.
Wbiegłyśmy do garażu, zastając Rossa przywalonego jakimiś kartonami i Laurę, która przy nim klęczało, śmiejąc się dziwnie.
- Jeju, co się stało ? - zawołała Rydel, podbiegając do nich.
Razem z Laurą pomogły wstać blondynowi.
- Co się stało ? - spytałam, gdy Riker stanął w wejściu, tuż obok mnie.
- Marano próbowała mnie zabić. - zaśmiał się Ross.
- No, niestety mi się nie udało. - zapewniła nas moja siostra.
Rydel odsunęła się, widząc, że Ross da rade stać, tylko przy pomocy Laury.
- Jak się czujesz ? - spytała Rydel swojego młodszego brata.
- Jest dobrze. - mruknął chłopak, dotykając swojej rozciętej, zszytej brwi.
- Na pewno ? Możecie jechać ? - upewnił się Riker.
- Tak. - odparł Ross, po czym puścił dłoń Laury, która go podtrzymywała i spróbował pójść w stronę wyjścia.
Lecz chyba kręciło mu się w głowie, bo się zatoczył, ale na szczęście Laura go przytrzymała.
- Ja prowadzę. - powiedziała Laura.
*Laura*
- Możecie wziąć śpiwory i namioty i wsadzicie je do bagażnika ? - poprosiłam, pomagając Lynchowi ustać na nogach.
- Tak jasne, idźcie do samochodu. - odparła Van, po czym weszła do garażu i wzięła potrzebne rzeczy.
Wzięłam Lyncha i odprowadziłam go do naszego samochodu. Pomogłam mu wsiąść do samochodu i zamknęłam drzwi.
Jak z dzieckiem.
Następnie poczekałam, aż moi przyjaciele (cóż, ci którzy byli obecni) zapakują śpiwory i namioty do bagażnika.
- Ok, wszystko gotowe. - powiedział Riker, zamykając bagażnik.
- Wiesz jak jechać ? - upewniła się Nessa.
- Jasne, jeździmy tam od lat. - uśmiechnęłam się.
- Dobra, to szerokiej drogi. - odparła Rydel. - Nie zabij mi po drodze brata.
- Postaram się. - mruknęłam ze śmiechem, po czym wsiadłam za kierownicę.
Nessa nachyliła się jeszcze i powiedziała przez otwartą szybę:
- Ne pewno spotkacie fotoreporterów. Udawajcie parę. My przyjedziemy jakieś pół godziny po was.
- Jasne, Van.
- Do zobaczenia.
- Pa. - uśmiechnęłam się, po czym odpaliłam silnik.
Czas w drogę !
*Ross*
Trochę bolała mnie głowa, ale nie chciałem ich wszystkich martwić.
Dlatego podczas drogi trochę się zdrzemnąłem.
Gdy się obudziłem było 15 po dziesiątej. Czyżby połowa drogi ?
Spojrzałem na kierowcę.
- Hejka, Marano . - uśmiechnąłem się.
- Hej, Lynch. Długo spałeś. - zauważyła. - Na pewno wszystko ok ?
- Czyżbyś się o mnie martwiła ? - zauważyłem, podnosząc głowę ze swojego ramienia, na którym drzemałem.
- Tak. - powiedziała poirytowana. - Nienawidzę cię, ale się martwię, ok ?
Wow. To było... Nie spodziewałem się tego.
- Poza tym jestem twoją dziewczyną, nie ? - dodała ze śmiechem.
- Tak, w sumie tak. - mruknąłem. - Ja też się o ciebie martwię.
Spojrzała na mnie, na wpół zdziwiona, na wpół ucieszona.
- Dzięki, Lynch. - odparła cicho.
Następnie znów skupiła się na drodze w ciszy.
- Oglądałam wczoraj ciekawy program. - powiedziała dziewczyna po chwili.
- Tak, jaki ?
Było to dość... Dziwne ? Prowadziliśmy normalną konwersację. Tak się gada z przyjaciółmi ? Mam na myśli... Czy tak to robią zwykli znajomi ? Tacy którzy się nie nienawidzą ?
- O nas. -mruknęła.
- Serio ? Media naprawdę nie mają co robić. - mruknąłem.
- Zgadzam się. Była w tym programie Maia. - odparła.
Maia ?
- Co ona tam robiła ?
- Mówiła. O swojej karierze... O nas. O tym, że uważa cię za kłamce, a mnie za naiwną idiotkę. - powiedziała.
- Masz gdzieś ten wywiad ? - zaciekawiłem się.
- Chyba tak. Raini wysłała mi wczoraj linka do jej wywiadu. - rzekła. - Jak chcesz to mogę zatrzymać się w jakieś knajpce i ci go puścić.
- Knajpce ? - zapytałem. Jechaliśmy jakimiś górami i dolinami, zapewne daleko od jakieś cywilizacji, nie mówiąc już nawet o zasięgu, czy wifi.
- Tak, za następnym zakrętem jest knajpka z domowym żarciem. Możemy się zatrzymać, żeby coś zjeść i przy okazji puszczę ci film. - odparła, jakby czytała w moich myślach.
- Nieźle, niech będzie. Ale nie będzie tam chyba paparazzi, prawda ?
- Nie wiem. Jeśli wiedzą, gdzie jedziemy, mogli zatrzymać się gdzieś po drodze.
- Super. - burknąłem. Tylko ich tu brakuje.
Niezbyt chciałem jej wierzyć co do tej knajpy, ale miała rację.
Teoretycznie zaraz za skrętem, na poboczu stała mała, spokojna knajpa.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest ? - spytałem.
- Jeżdżę tędy z Vanessą od lat. Teoretycznie, parę razy w roku, odkąd zmarli rodzice. - tu westchnęła. - No nie ważne, chodź.
Po czym wysiadła, trzaskając drzwiami i ruszyła w stronę knajpki.
*Laura*
Weszłam do środka i od razu skierowałam się do lady, gdzie stał młody mężczyzna.
- Hej, Ben. - przywitałam się.
Chłopak spojrzał na mnie, starając się chyba rozpoznać, skąd może mnie znać.
Zmierzwił swoje długie, ciemne włosy.
- No weź ! Nie umiesz nawet zapamiętać starej przyjaciółki.
Nagle jego źrenice rozszerzyły się do maksimum.
- Laura ? - zapytał.
- Nie, kosmita. Jasne, że Laura ! - zawołałam.
Chłopak wyszedł zza lady, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Jejku, ale wydoroślałaś ! - rzekł, gdy mnie puścił.
- Ty też ! - odparłam, dotykając meszku na jego twarzy. - Masz brodę i wąsy !
- Zapuszczam. - odparł.
Po chwili drzwi się otworzyły, wszedł Ross po czym stanął obok mnie.
- Oh, Ross, to jest Ben, mój przyjaciel z dzieciństwa. Ben, to Ross, mój...
- Twój chłopak, tak, słyszałem. - uśmiechnął się Ben, po czym podał Lynchowi dłoń. - Miło mi poznać wielką miłość Laury.
Lynch chyba trochę się speszył, lecz podał odwzajemnił gest Bena i powiedział:
- A mnie miło poznać jej przyjaciela.
- Ciocia i wujek w kuchni ? - zapytałam.
- Tak, jak zawsze. - odparł Ben.
- Dobra, to my usiądziemy, coś zjemy, a potem z nimi pogadam. - zapewniłam.
- Jasne, stolik 6 jest wolny. Zaprowadziłbym was, ale chyba traficie. - odparł Ben, po czym podał Lynchowie karty dań.
- Jasne, dzięki, Ben. - mruknęłam, po czym ruszyliśmy w stronę stolika numer 6, który znajdował się na samym końcu małego pomieszczenia.
Na parkingu było trochę samochodów, więc i ludzi w środku było sporo.
Nagle Lynch złapał mnie w pasie i przyciągnął mnie do siebie.
- Co robisz ? - pisnęłam.
- W końcu jestem twoją wielką miłością. - odparł, gdy doszliśmy do stolika.
Chłopak puścił mnie i siadł po jednej stroni stolika, ja po drugiej.
-----------------------------------------------------
I co ? Może być ? Czyżby Laura i Ross zaczynali się do siebie zbliżać ? Czy tylko mi się tak zdaje, bo wiem co będzie dalej ? Cóż.... Będzie ciekawie... Ale nie obejdzie się również bez paru niemiłych słów, pewnej blondynki i prawdy, która wyjdzie na jaw. A to wszystko już w najbliższych rozdziałach.
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!
Cudowny rozdział. Ciekawe co będzie dalej, więc czekam na nexta. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że się zbliżą przez ten wyjazd
OdpowiedzUsuńAaaaa.... daj nexta, błagam ! :D Cudownie piszesz.
OdpowiedzUsuńomg jest boski czekam na next mam nadzieję że dłuższy
OdpowiedzUsuńCUDO CUDO i jeszcze raz CUDO!!!
OdpowiedzUsuńcudownyaleniecieszesiez tej sielanki bo cos czuje ze ja rozwalisz
OdpowiedzUsuń