piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 31 ,,To było... Wow."

*Rydel*

Zagraliśmy już chyba wszystkie piosenki bez wokalisty.
Dochodziła 14, więc Ross miał jeszcze godzinę, ale szef zaczął powoli tracić nerwy.
- Zróbcie sobie przerwę ! Poczekamy, aż Ross się zjawi i zrobimy prawdziwą próbę ! - zawołał poirytowany, po czym na chwilę wyszedł, bo zadzwonił jego telefon.
Chłopcy zdjęli gitary i odłożyli je na stojaki, Ell wyszedł zza bębnów i wszyscy podążyliśmy do pokoju odpoczynkowego. 
Legliśmy na kanapach, a razem z nami usiadła Gemma, córka producenta.
- Naprawdę nam przykro. Myśleliśmy, że Ross będzie wcześniej. - powiedziałam.
- Nie ma sprawy, tak naprawdę to mamy jeszcze sporo czasu. Ale mój tata lubi mieć wszystko szybciej. To coś w rodzaju fobii. - zaśmiała się blondynka.
Nagle zadzwonił jej telefon.
- To odprężcie się i poczekajcie na Rossa. - uśmiechnęła się, po czym odebrała telefon i zaczęła iść w kierunku wyjścia.
- Hej, Maia. Co tam ? - powiedziała do telefonu, po czym wyszła.
Miła dziewczyna... Ale gdzie do cholery jest mój brat ??

*Laura*

Byliśmy w połowie drogi do mojego domu, gdy Lynch krzyknął:
- Cholera !
- Co jest ? - spytałam.
- Spójrz. - nastawił dla mnie główne lusterko.
Za naszym samochodem jechały kolejne 2 czarne - typowe dla dziennikarzy.
- Serio, jesteśmy taką wielką sensacją, że wysłali za nami dwa wozy ? - warknęłam.
- Co teraz ? - spytał Lynch.
- Nic. Odwieziesz mnie do domu. W końcu, nie wszystkie pary są ze sobą 24 godziny na dobę, nie ?
Po chwili dojechaliśmy pod dom.
Lynch nie wyjął jednak kluczyków ze stacyjki.
- Narka. - powiedział.
- Kpisz sobie ? - warknęłam.
- No co ?
- Odprowadź mnie pod drzwi. Mamy...
- Udawać parę, tak wiem,.. - mruknął, odpinając pas. - Słuchaj, chodzimy ze sobą mniej niż dobę, a ja już nie daję z tobą rady.
- I wzajemnie. - mruknęłam. - Wysiadaj i uśmiechnij się.
Chłopak wysiadł, po czym podszedł od mojej strony i otworzył mi drzwiczki.
Wysiadłam, a on zamknął za mną drzwi, po czym objął mnie ramieniem.
Jak goryl, który trzyma swoją ofiarę.

*Ross*

Marano mega się rządziła w naszym ,,związku".
- Myślisz, ze robią nam zdjęcia ? - zapytałem, nachylając się tak, jakbym mówił jej coś słodkiego na uszko.
- Bardzo możliwe ! - zaśmiała się. - Nie obejmuj mnie tak mocno, baranie ! - znów zachichotała.
- Ok, idiotko. - rozluźniłem nieco uścisk.
Dotarliśmy już pod drzwi, więc ją puściłem.
Stanęła naprzeciw mnie, znalazła w torebce kluczki i otworzyła drzwi.
- Udawaj, że się ze mną czule żegnasz. - szepnęła.
- Niby jak ? - warknąłem, dostrzegając ludzi z aparatami na ulicy.
- Wymyśl coś romantycznego ! Podobno jesteś dobrym aktorem. - syknęła z uśmiechem. - Pomyśl, jak żegnają się normalne pary ?
W tym momencie kojarzyłem tylko jeden sposób, ale naprawdę wydał mi się... żenujący.
- Mam coś. - szepnąłem.
- No dawaj.
- Na pewno ? - upewniłem się.
- Tak, debilu ! - szepnęła.
Ok, dasz radę, Ross !

*Laura*

Lynch w jednej chwili nachylił się i bez uprzedzenia przyłożył wargi do moich ust.
Wzdrygnęłam się i miałam ochotę go odepchnąć, ale...
Cóż, myślałam o reporterach, którzy zapewne robili nam teraz mnóstwo zdjęć... I... To było... Wow.
Nigdy nie sądziłam, że coś takiego z jego strony... Hmm, nie wywoła u mnie aż tak wielkiego odruchu wymiotnego. Usta chłopaka smakowały jak leśne owoce (Serio, Laura, serio ?).
Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, a ja oplotłam ręce wokół jego szyi.
Nie mówię, że było to najlepsze uczucie EVER, ale gdyby ignorować fakt, iż całowałam Lyncha i to, że robiliśmy to jako szopkę dla prasy... Cóż było nie aż tak źle.

*Ross*

Na chwilę naprawdę odpłynąłem.
Oczywiście to, że pocałowałem Marano było totalną żenadą, ale...
Przyciągnąłem dziewczynę bliżej siebie.
A niech, brukowce mają raz fajny artykuł !
Po chwili odsunąłem się od dziewczyny, pozostawiając jednak ręce na jej biodrach.
Marano również cofnęła się o pół kroku, lecz zsunęła ręce na moją klatkę piersiową.
- Dobrze było ? - zapytałem, widząc powoli malejące zdziwienie w jej oczach.
- Może być. - zaśmiała się.
- Chyba... Chyba muszę już iść. Czekają na mnie. - powiedziałem, przypominając sobie o próbie.
- Tak, jasne. Narka. - mruknęła, zdejmując ze mnie swoje ręce.
- Marano, pomyślałem, że skoro i tak musimy udawać parę, to może ty i Nessa wpadłybyście do nas jutro ?
To ją chyba lekko zbiło z toru, ale pozbierała się i odparła:
- Jutro Nessa i ja miałyśmy jechać nad jezioro. Wiesz, biwak i takie tam...
- Ah, rozumiem. Nie ma sprawy. - odparłem. - To cześć.
Po tych słowach poszedłem w stronę samochodu.
- Lynch. - powiedziała Marano, po pięciu krokach.
Odwróciłem się i spojrzałem na nią.
- Jak chcecie, możecie jechać z nami. - zaproponowała.
- Na serio ?
Kiwnęła głową.
- Jasne, tak. Pogadam z rodzeństwem. I dam ci potem znać.
- Ok, to... Cześć. - powiedzaiała.
- Pa. - odparłem.

*Nessa*

Ok, totalnie nie ogarniam co się dzieje.
Ross podwiózł Lau do domu, a za nimi przyjechała masa paparazzi.
Wysiedli z auta jakieś 10 minut temu, a jej wciąż nie ma ! Co ona tam do cholery robi ?
Po chwili drzwi się otworzyły.
- Lau ! - wrzasnęłam, po czym popędziłam na dół, przeskakując po parę stopni na raz. - Lau, co się dzieje ?
- Co by się miało dziać ? - spytała moja młodsza siostra, odwieszając torebkę i płaszcz do szafy.
- Ty, Ross, paparazzi ?
- Ah, to... Nic... Po prostu musimy udawać parę. - mruknęła, wlokąc swoje cielsko do salonu, gdzie legła na kanapie i sięgnęła po pilota. - Nie dziw się, jak jutro w gazecie zobaczysz zdjęcie, na którym się całujemy.
- Pocałował cię ? - prawie krzyknęłam.
Laura obdarzyła mnie zmęczonym spojrzeniem.
- UDAJEMY parę, Van. Logiczne, że musimy okazywać sobie czułości. - wzdrygnęła się z obrzydzenia.
- Omg. - pisnęłam. - Jak słodko.
Nic nie odpowiedziała.
- Jakieś jeszcze nowości ? - dopytywałam.
- Pamiętasz, że jutro jedziemy na biwak, prawda ?
- No jasne. - uśmiechnęłam się.
- To zaprosiłam Lynchów, żeby pojechali z nami.
- Zrobiłaś co ? Zaprosiłaś kogo ? - krzyknęłam przerażona.
Lynchów - całą rodzinę - czyli też Rikera !
Przecież ja się spalę ze wstydu !
- Lynchów. - powiedziała spokojnie, zdziwiona. - No wiesz: Rikera, Rydel...
- Wiem ! - przerwałam jej, panicznie.
- To czemu tak reagujesz ?
- Bo...,. Lau, muszę ci o czymś powiedzieć..... Galę oglądałam u Lynchów.... I potem.... Riker uparł się, że mnie podwiezie.... I mnie pocałował.... A ja uciekłam....
- Zrobił co ? Zrobiłaś co ? - krzyknęła, dławiąc się ze śmiechu.

----------------------------------

31 ! Jest !
Następne jeszcze ciekawsze - obiecuję !
Mamy pierwszy (a może ostatni ?) pocałunek Raury..
Wymuszony, ale jest !

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO PISANIA !!!


7 komentarzy:

  1. Mamy ostatni co!? A może ostatni co!? no, no, no zdecydowanie pierwszy a nie ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa, co z tego będzie :) to niby takie typowe, ale takie fajne :3 sama bym tak chciała xD
    Dobrze, że dodałaś rozdziały. Strasznie się nudziłam...
    Zapraszam do siebie:
    Http://swiat-hayden.blogspot.com/
    Pozdrawiam ♡
    ~Hayden

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział tocudo nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń zaskoczyłaś mnie oczywiście pozytywnie. Jestem strasznie ciekawa co z tego wyniknie już nie moge się doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Super Rozdział!
    Już nie mogę doczekać się nexta :D. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg trochę póżno ale WOW !!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń