wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 15 ,,Mam dla pana pewną propozycję..."

*Laura*

Gdy się obudziłam, zegar w pokoju Lyncha wskazywał godzinę 13.
No nieźle.
Zsunęłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku. Odgarnęłam włosy z twarzy.
Wtedy moją uwagę przykuły dźwięki, które dochodziły z łazienki Lyncha. Były ciche.
Podeszłam do drzwi, które były uchylone.
Lynch mył zęby, a na mój widok skinął głową.
Po krótkiej chwili wypluł z buzi wodę z pastą, po czym wytarł twarz ręcznikiem.
- Dzień dobry, Marano. Jak się spało ? - zapytał, podłączając suszarkę do prądu.
- Strasznie. Masz niesamowicie niewygodne łóżko. - odparłam, biorąc z umywalki szczotkę.
Stanęłam naprzeciwko lustra i zaczęłam rozczesywać moje włosy.
Lynch bez słowa stanął za mną i zaczął suszyć swoje włosy.
Nie miał problemu z widzeniem swojej postaci w lustrze, mimo mnie, gdyż jest ode mnie dużo wyższy.
Skończyliśmy w niemal tym samym momencie.
- Masz może lokówkę ? - zapytałam.
- A wyglądam ci na chłopaka, który używa lokówki ? - zdziwił się.
Westchnęłam. Muszę sobie poradzić z prostymi włosami.
- A tak na marginesie: Vanessa wyszła jakieś półtorej godziny temu. Mówiła, że musi coś załatwić i, że będzie w domu po południu. Zostawiła ci ciuchy. Leżą na krześle. Jak będziesz gotowa, zejdź na dół. Rydel zrobiła śniadanie. - po tych słowach, wyszedł z łazienki, a następnie opuścił pokój.
Poszłam po ciuchy, w które od razu ubrałam się.
Następnie zeszłam na dół, gdzie już od wejścia przywitał mnie słodki zapach sałatki owocowej.
Rydel stała nad blatem i rozlewała soku pomarańczowego do szklanek, następnie podsuwając je kolej Rikerowi, Rockiemu, Rolandowi, Ellowi i Lynchowi, któzy w tej kolejności siedzieli przy stole.
- Hejka, Laura. - zawołała radośnie Delly.
Była ubrana w różową bokserkę i czarne jeansy.
- Hejka, Dell. I reszto rodziny Lynch. I Ell. - powiedziałam, podchodząc do nich.
Wszyscy przerwali na chwilę pałaszowanie owocowego deseru, by powiedzieć mi cześć, po czym wrócili do konsumpcji.
- Chcesz ? - zapytała Ryd, podstawiając mi miskę z owocami.
- Dzięki, ale jakoś nie jestem głodna. - podziękowałam.
- Jak sobie chcesz. - uśmiechnęła się blondynka. - Zaraz po śniadaniu Ross zawiezie twoje rzeczy do domu, a później pojedziecie do reżysera.
- Do reżysera A&A ? Po co ? - zdziwiłam się.
- Nie dostałaś SMS'a ? - zapytał Lynch.
- Jakiego znowu SMS'a ? - wyciągnęłam z torebki komórkę, w zielonej obudowie.
Faktycznie. 1 SMS od producenta.
Witam panno Marano. Wszystkiego najlepszego z okazji 18 urodzin ! Przykro mi, że męczę panienkę w dzień po urodzinach, ale to naprawdę bardzo pilne. Prosiłbym, by razem z panną Rodriguez, panem Lynchem oraz panem Worthym przyjechała pani do studia 34, byśmy mogli omówić pewną sprawę. Z góry dziękuję, do zobaczenia o 14.
- Aha. Tego SMS'a. - mruknęłam sama do siebie.
- Dobra, idę się przebrać i możemy iść. - powiedział Lynch, wstając z krzesła.
Z niedowierzaniem zauważyłam, że Lynch jest bez koszulki.
Przeszedł koło mnie i udał się na górę.
Po chwili Ryd wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do salonu. Usiadłyśmy na kanapie.
- I... Jak się spało ? U Rossa ? - zapytała, udając obojętność.
- Źle. Ma niewygodne łóżko. - odparłam.
- Słyszałam. Ale oprócz tego dobrze ?
- Oprócz tego, że w jego pokoju jest pełno jego zapachu ? Tak, nawet spoko. - mruknęłam.
- Laura, proszę cię ! - nie wytrzymała Ryd.
- Co jest ? - zdziwiłam się.
- Możesz spojrzeć mi prosto w oczy i powiedzieć, że absolutnie nic nie czujesz względem mojego młodszego brata ?
- A nienawiść i obrzydzenie się liczy ? - zapytałam.
- Laura ! Ja mówię poważnie. Możesz to zrobić ?
Mogę. Jasne, że mogę. Czemu by nie ?
Popatrzyłam Delly prosto w oczy. Miałam proste zadanie. Powiedzieć: ,,Nie, Delly. Absolutnie nic nie czuję do Rossa.".
Takie proste. Takie oczywiste. A jednak... zawahałam się. Czy moje uczucie względem niego nadal było nienawiścią ? Taką, jaką jeszcze tydzień temu, gdy na planie A&A nagrywaliśmy sceny Ausally ?
- Nie czuję nic do twojego brata. - powiedziałam.
- Dokładniej. - poprosiła Ryd.
- Nie czuję nic do Rossa.
- Dokładniej.
- Nie lubię Rossa.
- DOKŁADNIEJ.
- Nie kocham Rossa. Nie kocham go. - powtórzyłam.
Ryd wyraźnie posmutniała. Chciała coś powiedzieć, ale w tej chwili do pokoju wszedł Lynch.
- To co ? Idziemy Marano ?- zapytał.
Popatrzyłam pytająco na Ryd. Czy Lynch słyszał co mówiłam ??
Wyglądało na to, ze nie. Tym razem obrzuciłam Ryd na wpół rozwścieczone, na wpół pożegnalne spojrzenie, po czym pożegnałam się z resztą z klanu Lynch (i Ellem). Następnie poszłam przed dom, gdzie wsiadłam do samochodu Lyncha. Ten, przez następne paręnaście minut znosił moje prezenty do BMV.

*Ross*

Nigdy więcej. SERIO. Nigdy więcej nie organizujemy Marano imprezy. Dlaczego akurat ja musiałem nosić do samochodu WSZYSTKIE jej prezenty ? Gości było chyba z 70 i KAŻDY coś jej przyniósł. Masakra.
Wsiadłem do samochodu, gdzie Marano bez przekonania zmieniała kanały radiowe.
Na żadnym nie zatrzymała się na dłużej niż na parę sekund.
- Możesz przestać ? - zapytałem. - To irytujące.
- Przestań Lynch. Ty jesteś irytujący. - odegrała się, pokazując mi język.
Po paru minutach nie wytrzymałem.
Puściłem jedną ręką kierownicę i złapałem ją za nadgarstek.
- Puść mnie. - rozkazała.
- To przestań przerzucać kanałami.
Zrezygnowana Marano wyrwała swoją dłoń, po czym opadła na fotel.
Pech chciał, że zatrzymała się na prognozie pogody.
- Na zachód od Los Angeles.... - mówiła pogodynka.
Marano jednym ruchem walnęła w radio.
To zgasło.
- Wolisz siedzieć w ciszy ? - zapytałem.
- Tak. Więc bądź tak łaskawy i mi jej nie zakłócaj. - syknęła.
Zaśmiałem się, lecz widząc jej wkurzone spojrzenie, odpuściłem.
Czasem jak patrzę na Marano to nie wiem, czy mam jej zazdrościć inteligencji, czy współczuć głupoty ?

*Vanessa*

Stałam przed kobietą w czerwonym garniturku, która za nic nie chciała mnie wpuścić.
- Jestem siostrą Laury Marano ! - powtarzałam, ale kobieta chyba mnie ignorowała.
Po chwili sekretarka reżysera A&A zagłębiła się w papierkowej robocie. To była moja szansa.
Korzystając, z tego, że na mnie nie patrzy pognałam korytarzem do gabinetu 27.
Zapukałam.
- Proszę.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
- Vanessa Marano, prawda ? - zapytał reżyser.
- Tak. Miło mi.
- Z tego co mi wiadomo zaprosiłem tu moich aktorów, a nie ciebie ? I oni mają tu być za pół godziny... Więc co tu robisz ?
- Cóż. - odparłam siadając na krześle i zakładając nogę na nogę. - Mam dla pana pewną propozycję... A raczej pomysł...


-----

Jak myślicie jaki pomysł ma Van ? Piszcie.

KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO DALSZEGO PISANIA !!!


6 komentarzy:

  1. Żeby Ross i Laura udawali parę ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudo! Co do Van to pojęcia zielonego nie mam ^.^
    Z niecierpliwością czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Żeby byli parą dla prasy, jak Selena Gomez i Harry Styles? Nie mam pojęcia :) pisz dalej! Chcę wiedzieć, co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!! Dawaj szybko nexta, bo jestem ciekawa jaką Van ma propozycje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. hej! Kiedy będzie następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń