*Laura*
Od spotkania z Davidem minęły 4 dni. Starałam się o tym zapomnieć, zwłaszcza, że już w sobotę (za 3 dni) miały być moje urodzinnny ! Byłam mega podjarana. Van zawsze szykowała mi cudowne przyjęcie.
Szybko się ubrałam, uczesałam i umalowałam.
Miałam iść z Ness do centrum, by kupić sobie mega kreację na urodzinki.
Gdy zeszłam na dół, Van była już gotowa.
Uśmiechnęła się na mój widok.
- Gotowa na zakupy i wybranie najbardziej bajecznej sukienki EVER ? - zapytała.
- No jasne, że tak. - odparłam, po czym obie wyszłyśmy z domu.
Tym razem to ja prowadziłam.
Po piętnastu minutach byłyśmy na miejscu.
*Vanessa*
Oglądałyśmy wiele sukienek, ale Laurze żadna się nie spodziewała.
Co prawda zastanawiała się nad miętową.
Ale wydawała się jej zbyt elegancka.
Później przymierzała jeszcze czerwoną, ale i ona jej się nie spodobała.
Podczas przymierzania przez Laurę żółtej sukienki, w sklepie pojawił się niespodziewany gość.
- Hej, Ross ! - krzyknęłam, przywołując blondyna z drugiego końca sklepu.
Chłopak zobaczył mnie, po czym do mnie podbiegł.
- Hej, Van. - uśmiechnął się. - Co tu robisz ?
- Razem z Lau wybieramy sukienkę na jej urodziny. - powiedziałam z naciskiem.
Pora wcielić nasz plan w życie.
W tej chwili z przymierzalni wyszła moja siostra.
- O ! Lynch. Jakże mi miło cię widzieć. - rzekła z sarkazmem.
- I wzajemnie, Marano. To kiedy masz te urodziny ?
- Za 3 dni. Ale nie bój się: nie jesteś zaproszony. - odparła złośliwie Laura, odkładając sukienkę na wieszak.
- Czekaj. - zauważył Ross. - Za trzy dni ? W sobotę ?
- Tak, organizuję Laurze imprezę. - odpowiedziałam.
- Ale... To niemożliwe. W tę sobotę jest gala LA Voice.
- I co z tego ? - spytałam, krzyżując ręce na piersi.
- Obsada A&A musi na niej być. Nie dostałaś maila od producenta ? - zdziwił się Ross.
Jeżeli mam być szczera, to nie istnieje coś takiego jak LA Voice. A obsady A&A i tak by na niej nie było. Nie było także żadnego maila od producenta. Dla pewności wysłaliśmy z jego adresu ściemnionego maila, żeby Laura uwierzyła.
*Laura*
Gala ? Że co ?
- Jaka znowu gala ? I jaki mail ?
- No gala LA Voice. I musimy na niej być. - powtórzył Ross.
- Ale... Co z moimi urodzinami ? -
- Będziesz musiała je przełożyć. Sorka, Marano. - rzucił Ross.
Nie, no teraz to mi smutno.
- Van ? Chodź do domu. Skoro nie mam urodzinowej imprezy, to nie mam po co szukać sukienki.
- A co ubierzesz na tą galę ? - zdziwiła się Nessa.
- Coś starego. Chodźmy Van. Nie jestem w nastroju. - mruknęłam. - Nara, Lynch.
Odeszłam, zostawiając Van z Lynchem.
*Ross*
Laura poszła, a Van przybiła mi piątkę.
- Nieźle zagrane, Ross. - pochwaliła mnie.
- W końcu jestem aktorem. I piosenkarzem, nie ?
- No. Tylko szkoda, że Laura nie kupiła tej sukienki. Zostało nam jeszcze pół sklepu to przejrzenia. - westchnęła i rzucając mi cześć, pobiegła za Marano.
Po krótkim namyśle postanowiłem, raz stać się miły dla Marano.
Skoro Marano nie kupiła w końcu tej sukienki na swoją 18-nastkę, to może ja jej jakąś kupię i dam jej w prezencie ? Przejrzałem setki sukienek. I choć nie znałem ani jej wymiarów, ani upodobań, w końcu znalazłem sukienkę, w której Marano na pewno będzie wyglądać cudownie.
Niebieska, bez ramiączek, z dłuższym tyłem i ładnym srebrnym ,,paskiem" (?).
Szybko wziąłem rozmiar M. Nie wiedziałem, czy nie będzie na nią za duży, ale cóż... Trzeba spróbować.
Podszedłem do kasy.
Za ladą stała młoda dziewczyna, starsza ode mnie, ale nie za bardzo.
- To tyle ? - zapytała, kasując sukienkę.
- Tak, a jest możliwość, żeby to jakoś zapakować ? Tak ozdobnie ?
- Na prezent ?
- Tak.
- To tam na przeciwko jest taki zakład, gdzie pakują prezenty, proszę tam podejść. - powiedziała.
- Ok, dzięki. To ile płacę ?
- 300 dolarów. - odpowiedziała dziewczyna.
Wyciągnąłem z portfela 3 stówki i podałem je sprzedawczyni.
Tak, wiem. Dużo jak na prezent dla wroga, ale chyba wolno mi być raz miłym, nie ?
Dziewczyna podała mi sukienkę i paragon.
Potem poszedłem do tego zakładu, żeby zapakowali tę sukienkę dla Marano.
- Jak zapakować ? W torbę ? Pudełko ? - zapytała sprzedawczyni. Była już pewnie po 60.
- W pudełko.
- Proszę wybrać kolor pudełka i wstążki.
Było tak tyle wzorów i kolorów ! Wybrałem różowy w białe kropki. Po paru zwinnych ruchach rękami sprzedawczyni, prezent był gotowy.
- O ! Pięknie. Dziękuję bardzo.
- Proszę. Chyba będziemy widywać się częściej, prawda ? - zapytała kobieta, wstukując coś w kasę.
- Niby dlaczego ? - zdziwiłem się.
- Ta sukienka była bardzo droga. Musisz więc naprawdę kochać swoją dziewczynę i lubić kupować jej prezenty, prawda ? Więc będziemy widywać się częściej. - podsumowała kobieta.
- Ale dziewczyna, której to kupuję nie jest moją dziewczyną. Ona jest...
Moim wrogiem. - dokończyłem w myślach. Tak, to brzmi beznadziejnie.
- Tak. Będziemy widywać się częściej. - odpuściłem.
Zapłaciłem kobiecie za zapakowanie sukienki i wróciłem do domu.
-------
No i jest ! Raura się zbliża ! Jak wam się podoba ? Komentujcie !
KOMENTUJĄC, MOTYWUJESZ DO DALSZEGO PISANIA !!!
Pisz pisz pisz pisz dalej!
OdpowiedzUsuńProooooooooooszę!!!
A ja zapraszam do siebie:
raura-love-story567.blogspot.com
Zupełnie inna historia :)
Mam nadzieję, że wpadniesz.
Psssst! Laura wciela się w księżniczkę!
Super rozdział! Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńTen rozdział opiszę jednym słowem najlepszy jaki czytałam no może w trzech słowac :). Coś czuję że RAURA się zbliżą :D.
OdpowiedzUsuń